W poniedziałek i wtorek inwestorzy będą nasłuchiwać informacji o przebiegu obrad europejskich ministrów finansów w sprawie tego, co zrobić z Grecją. Aresztowanie szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie ułatwia sprawy.
Piątkowy pesymizm inwestorów na Wall Street był zastanawiający. Żadne dane makroekonomiczne nie dostarczały powodów do zmartwień. Przynajmniej te, publikowane w piątek. Inflacją nikt się za oceanem nie przejmuje. Nawet jeśli jest ona dostrzegana jako zagrożenie, to nie jest ono realne, dopóki nie dostrzeże go Fed. A na to się nie zanosi, nawet biorąc pod uwagę niespodziewaną woltę, jaką w analogicznej kwestii wykonał Europejski Bank Centralny kilkanaście tygodni temu. Wzrost indeksu optymizmu konsumentów z 69,8 do 72,4 punktu, był znacznie większy niż się spodziewano i powinien pobudzić byki do działania. Tymczasem indeksy w pierwszych godzinach handlu ledwie trzymały się w okolicach czwartkowego zamknięcia. Później nastąpił dynamiczny ruch w dół. W jego wyniku S&P500 zbliżył się do poziomu 1330 punktów, tracąc 1,1 proc. W dalszej części sesji popytowi udało się zmniejszyć skalę zniżki i ostatecznie indeks spadł o 0,8 proc.
W minionym tygodniu byliśmy świadkami częstych zmian nastrojów inwestorów, co nie świadczy najlepiej o kondycji rynku. Nieco większa była też dynamika zmian indeksów. Na razie można stwierdzić jedynie tyle, że trwa spadkowa korekta i dopiero w ciągu kilku kolejnych sesji możemy doczekać się wyjaśnienia sytuacji. W poniedziałek i wtorek inwestorzy będą pod wpływem informacji i spekulacji związanych z posiedzeniem unijnych gremiów, dyskutujących nad tym, co zrobić z Grecją. Szumu wokół problemów tego kraju ostatnio mamy sporo i przydałoby się jakieś rozstrzygnięcie. Sprawa jest poważna, a rynki nie lubią niepewności.
Nie samą Grecją będzie jednak żył giełdowy świat. Sporo ważnych danych napłynie także zza oceanu. Impulsów nie powinno zabraknąć, co gwarantuje sporą dawkę emocji. Dziś poznamy poziom aktywności gospodarczej w rejonie Nowego Jorku i indeks cen nieruchomości.
Warszawski parkiet na tle giełd rozwiniętych zachowuje się słabo. Korekta zabrała już 3,7 proc. indeksowi naszych blue chipów, podczas gdy S&P500 stracił dopiero 1,8 proc., a DAX jedynie 1,6 proc. Na niezależność w trakcie ewentualnego pogorszenia się sytuacji na Wall Street lub we Frankfurcie nie mamy co liczyć, trzeba więc patrzeć, co będzie działo się za granicą.
Dziś rano w Azji wyraźna przewaga spadków. Na godzinę przed końcem handlu po ponad 1 proc. traciły indeksy w Hong Kongu, Dżakarcie, i na Tajwanie. Nikkei szedł w dół o 0,86 proc. W Szanghaju spadek sięgał 0,5 proc. Zniżkujące po niemal 0,4 proc. kontrakty na amerykańskie indeksy też nie będą skłaniać europejskich inwestorów do optymizmu. Należy się liczyć z kontynuacją korekty.
Źródło: Open Finance