Nieobecność inwestorów amerykańskich była widoczna w niskich obrotach. Wartość zrealizowanych transakcji na akcjach największych spółek nie przekroczyła 700 mln PLN, a na całym rynku sięgnęła 1 mld PLN. Optymizm
widoczny w rozciągającej się dodatniej bazie przyciągał na parkiet arbitrażystów zwiększających zaangażowanie w akcjach i sprzedających kontrakty terminowe na indeks WIG20. Na koniec sesji baza wynosi już 49 pkt i będzie to nadal czynnik aktywujący popyt na rynku. Liczba otwartych
pozycji na kontraktach zbliżyła się do 73 tys. sztuk, co świadczy o tym, że są inwestorzy wierzący w dalsze wzrosty na giełdzie gotowi przejąć ryzyko od arbitrażystów. Oby było ich jak najwięcej, gdyż bez optymizmu nie ma co liczyć na ustanowienie w tym roku rekordu wszech czasów na indeksie największych spółek.
Dziś rano notowania kontraktów terminowych na indeksy amerykańskie utrzymują się na plusie a inwestorzy wierzą we wzrosty na Wall Street. Humor psują jedynie gracze azjatyccy. Koreański Kospi traci 1,8%, a indeks giełdy
tajlandzkiej SET spada o 3,3%. Czyżby w Azji nie słyszano o efekcie stycznia? Nam pozostaje wierzyć, że europejska reakcja na spadki indeksów azjatyckich będzie odwrotnie proporcjonalna do odległości, jaka nas dzieli.
Na rynku walutowym euro umocniło się do dolara i do franka szwajcarskiego. Kontynuacja tych tendencji powinna sprzyjać aprecjacji złotego względem głównych walut. Dziś rano za wspólną walutę płaci się 3,83 zł a za dolara 2,89 zł. Powrót na rynek inwestorów amerykańskich powinien ożywić handel zwłaszcza w momentach publikacji odczytów makroekonomicznych. Po południu poznamy listopadową dynamikę wydatków na konstrukcje budowlane oraz grudniowy odczyt indeksu ISM sektora wytwórczego w Stanach Zjednoczonych.
Utrzymujący się pozytywny sentyment do walut regionu także powinien sprzyjać złotemu.
Jeśli dziś inwestorzy nie skorygują wczorajszych wzrostów, a będzie to świadczyło o sile rynku, można liczyć niebawem na atak na poziom 3430 pkt na
indeksie WIG20, gdzie znajdują się grudniowe szczyty notowań. Dziś również powinniśmy poznać nazwisko kandydata na stanowisko prezesa NBP. Wszyscy
wiemy, że prof. Balcerowicz musi odejść, lecz jeszcze kilka miesięcy temu chyba nikt się nie spodziewał braku następcy. Taka sytuacja stawia w niekorzystnym świetle prezydenta i partię rządzącą.