Wtorkowy poranek zamiast przynieść przedświąteczne uspokojenie wystawił nerwy inwestorów na ciężką próbę. Świadomość spadku tajskiego indeksu o 14,8 proc. (w trakcie sesji sięgał on 20 proc., a notowania w Bangkoku zawieszano) spowodowała, że akcje zaczęły parzyć ich posiadaczy. Drugie w ciągu trzech sesji na polskim parkiecie poważne nadwątlenie hossy powinno wzmóc czujność zwłaszcza tych, którzy dotychczas byli poza rynkiem a teraz wybierają się z gotówką na polowanie na giełdowe „okazje”.
Otwarcie indeksu WIG20 wypadło wczoraj i tak nieźle, bo tuż poniżej bariery 3400 pkt, czyli 1 proc. poniżej sztucznie wykreowanego zamknięcia z poniedziałku. Później z każdym kwadransem było coraz niżej, czego nie zmieniło krótkie ożywienie popytu tuż po publikacji indeksu nastrojów w niemieckim biznesie (Ifo) o godz. 10. Wskaźnik ten wzrósł do 108,7 pkt przekraczając prognozy o 1,7 pkt.
Powolne osuwanie polskiej giełdy trwało do godziny 14, kiedy to opublikowano listopadową dynamikę produkcji przemysłowej. Zamiast uśrednionych oczekiwań na poziomie 14,8 proc. rdr pojawił się odczyt równy 11,7 proc. Ceny produkcji sprzedanej PPI wzrosły w ujęciu rocznym o 2,6 proc. wobec prognozy 3,1. Pierwsze dane negatywnie zaważyły na i tak słabych nastrojach i w popołudniowej części sesji spadki indeksów przyspieszyły. Swój wkład miały także dane o inflacji z USA, o czym szerzej nieco niżej. Ostatecznie WIG20 stracił 3,14 proc. i zamknął się wartością 3322,19 pkt. Obrót wyniósł 1 mld 72 mln zł, czyli dość dużo, ale nie przełomowo dużo. WIG spadł o 2,8 proc. do 50778,15 pkt przy obrotach podliczonych na 1 mld 575 mln.
Indeks średnich spółek MIDWIG zniżkował o 2,69 proc. do poziomu 3680,13, a jeszcze w Barbórkę notował rekord na wysokości 3958 pkt. WIRR spadł o 3,52 proc. i będąc na poziomie 12487 pkt zniwelował w cztery sesje ponad połowę miesięcznej wspinaczki, pozbawionej fundamentów, a jedynie napędzanej napływami gotówki do TFI. Wszystko ma swój koniec, nie wyłączając dowolnie mocno nadmuchanego balonu. Baczna obserwacja rynku mniejszych spółek pozwala wyłowić nastrój niepewnego poruszenia wśród podmiotów przeważonych akcjami z tego segmentu.
Obroty na najcięższych spółkach z indeksu WIG20 rozłożyły się dość równomiernie i wynosiły nieco ponad 100 mln zł przy 3-proc. zniżce m. in. KGHM, PKN, PEKAO. Mocno, bo aż o 7,2 proc. staniał Bioton po nieprzychylnej rekomendacji z ceną docelową 2,13 i po doniesieniach spoza granicy o postępach konkurencji w branży biomedycznej.
Przenosząc się do USA, inwestorzy otrzymali zimny prysznic o 14.30 naszego czasu. Dane o dynamice cen produkcji sprzedanej (PPI) znacząco rozczarowały. Inflacja w tym segmencie skoczyła w ubm. do 2 proc. (prognozowano jedynie wzrost o 0,5 proc.) czyli najwięcej od 1974 r. Odczyt bazowy, pomijający ceny żywności i energii i baczniej obserwowany przez władze monetarne wyniósł 1,3 proc. (najwięcej od 1980 r.) i również wysoko przebił oczekiwania rynkowe na poziomie +0,2 proc. Dane z rynku nieruchomości były natomiast niejednoznaczne. Liczba wydanych pozwoleń na budowę spadła o 3 proc. czyli dwukrotnie więcej niż oczekiwano, tymczasem ilość nowo zaczętych budów wzrosła o 6,7 proc. wobec planowanych 4,5. Większa w tym zasługa wyjątkowo sprzyjającej, ciepłej aury niż cudownego ozdrowienia amerykańskiego rynku nieruchomości.
Złe dane o inflacji w trakcie sesji za Atlantykiem „rozeszły się po kościach” i indeks DJIA znów zdołał zyskać, tym razem 30 pkt (rekordowe zamknięcie, wynoszące 12471,32 pkt). W serwisach można znaleźć pokrętne wytłumaczenie takiego a nie innego zachowania rynku. Mianowicie, wzrosty cen ropy naftowej (wczoraj o 94 centy do 63,15 dol. za baryłkę gatunku lekkiego) przeważyły nad obawami o inflację. Jest to niezbyt logiczne, zważywszy, że droższe paliwa właśnie przekładają się na wzrost inflacji, którego dopiero co na nowo zaczęto się obawiać. Jak widać, nie ma sytuacji niemożliwej do wytłumaczenia. Swoją drogą optymizm na giełdach USA to materiał na osobny felieton.
Dziś na giełdy może powrócić „mała stabilizacja”, gdyż w Tajlandii zniwelowano dziś mniej więcej połowę z wczorajszego panicznego spadku. Władze poruszone krachem postanowiły poczynić pewne wyjątki w obostrzeniach dla zagranicznego kapitału, który wcześniej silnie umocnił tamtejszą walutę, bahta. Z restrykcji wyłączono tajskie akcje, utrzymując nałożone ograniczenia na rynek długu.
Poza tym środa nie obfituje w dane makro. Dziś jedynie spodziewamy się utrzymania przez RPP stóp na dotychczasowym poziomie, chociaż komunikat ten zapewne znów zostanie podany o losowej porze wbrew porządnym praktykom rynkowym. Euro może reagować na wystąpienie szefa EBC, ale póki co po wczorajszym wzroście o 2 gr do złotówki dziś kwotowane jest tuż poniżej 3,82.