Pożyczanie pieniędzy od obcych ludzi, umowa podpisana jednym kliknięciem, fikcyjne dane, kilkudniowy czas spłaty, rzesze dłużników i skupowanie wierzytelności. Taka jest codzienność pożyczek społecznościowych.
Po kryzysie finansowym banki chcą udzielać kredytów, a klienci nie mają zamiaru odmawiać. Są jednak konsumenci, którzy szukają pożyczek alternatywnych. Tutaj pojawia się szansa dla usługi pożyczek społecznościowych.
Social lending, czyli pożyczki społecznościowe, przywędrowały do nas z USA i Wielkiej Brytanii w 2008 roku. Na świecie social lending działa od 5 lat.
Bank już nie da
Panuje przekonanie, że social lending to usługa dla ludzi, którym banki już nie chcą udzielać kredytów. To jeden z podstawowych mitów, jakie wytworzyły się wokół pożyczek społecznościowych. W rzeczywistości może chodzić o pożyczkę, którą prościej uzyska się w internecie niż w oddziale banku.
W uzyskaniu pożyczki pośredniczą portale internetowe, takie jak Kokos.pl czy Finansowo.pl. Przeglądając profile pożyczkobiorców, spotkamy ogromną paletę potrzeb, od opłacenia studiów, poprzez zakupienie towaru z zagranicy lub wymianę okien, aż po świąteczne zakupy. Możemy do tego grona dołączyć w kilku krokach: zarejestrować się, dowieść prawdziwości konta i na koniec samemu napisać, ile chcemy pożyczyć i na jaki cel. Po stronie pożyczkobiorców dużego ryzyka nie ma.
Ryzyko leży po stronie pożyczkodawców. Zyski na poziomie 20 proc. w skali roku to kusząca perspektywa, ale wystarczy kilka niespłaconych długów, żeby zmniejszyć przychody do poziomu bezpiecznej lokaty bankowej lub nawet zakończyć działalność ze stratą. Niewypłacalni klienci skutecznie zniechęcają inwestorów i hamują wzrost całego biznesu. Z przychodów trzeba się rozliczać (patrz: ramka na końcu tekstu), więc dla osób z małym kapitałem przygoda z social lending może oznaczać zbyt dużą mitręgę biurokratyczną w porównaniu do zysków.
Spirala jak każda inna
Jeżeli chcemy spłacić stary kredyt pieniędzmi uzyskanymi w ramach kolejnej pożyczki, grozi nam tzw. spirala kredytowa. Dotyczy to zarówno kredytów bankowych, jak i parabankowych czy social lending. Zaciągamy jedną pożyczkę, aby spłacić drugą.
W pożyczkach społecznościowych możemy negocjować z pożyczkodawcą tzw. „refinansowanie”. Pożyczkodawca wystawia kolejną ofertę na kwotę, którą zalegamy, powiększoną o dodatkowe odsetki. Pożyczkobiorca musi mu tylko przelać odsetki za poprzednią pożyczkę, a kapitał oddaje już w nowym terminie. Czynimy tak, dopóki inwestor ma cierpliwość. W najgorszym scenariuszu sprawa znajdzie swój finał w sądzie, a nasz dług zostanie sprzedany profesjonalnemu windykatorowi.
Jeśli decydujemy się na pożyczkę społecznościową i szukamy środków na finansowanie okolicznościowych wydatków, musimy realnie oszacować swoje możliwości. Czasem lepszym rozwiązaniem może być ustalenie dłuższego terminu spłaty. Tutaj niekoniecznie oddajemy kwotę w miesięcznych ratach, więc nie mamy mobilizacji do odkładania na zwrot pożyczki. Ważny jest także kontakt z pożyczkodawcą. Dla inwestora nie ma znaczenia, dlaczego nie możemy spłacić należności w terminie. Istotny jest sam zwrot środków i umowne odsetki.
Poszukiwany, poszukiwana
Serwisy oferujące pożyczki społecznościowe oprócz inwestorów szukających wysokiej stopy zwrotu i drobnych pożyczkobiorców przyciągają także oszustów. Skala problemu wydaje się początkowo bardzo mała, ponieważ niewypłacalni użytkownicy giną w gąszczu bieżących ofert pożyczek. Prawdziwe przestępstwa gospodarcze dopiero wychodzą na jaw – zebranie dowodów przeciwko podejrzanym trwa co najmniej kilka miesięcy. Najbliższy rok powinien pokazać skalę problemu, ponieważ nadal trwa szereg postępowań.
Rekordzistką w ostatnich miesiącach została 31-letnia mieszkanka Inowrocławia. Według ustaleń policji zaciągała ona kredyty w bankach i wyłudzała usługi telekomunikacyjne, posługując się danymi faktycznie istniejących osób. Od blisko 200 osób zaciągnęła pożyczki, których nie spłacała. Rekordzistce już postawiono ponad 100 zarzutów, za co grozi jej nawet 8 lat więzienia. Sądząc po „czarnych listach” pożyczkobiorców, które pojawiają się w sieci, rekord z Inowrocławia jest jak najbardziej do pobicia.
Dopóki z pożyczek społecznościowych korzystamy umiejętnie, możemy wspomóc domowy budżet. Z perspektywy poszukującego drobnej pożyczki pozostaje dobrze podliczyć koszty. Mogą one niekiedy być niższe niż w kredycie bankowym. Większe problemy zagrażają inwestorom, którzy mogą trafić zarówno na drobnych oszustów, jak i wyłudzenia ze strony zorganizowanych szajek.
Działalność social lending nosi znamiona działalności gospodarczej i tylko podmiot, który uzyskałby indywidualną interpretację Ministra Finansów, że są to przychody z kapitałów pieniężnych, może działalność taką prowadzić bez obowiązku rejestracji (EDG-1 lub KRS), opłacania składek ZUS i zdrowotnych. Za takim rozumieniem działalności przemawia zorganizowany charakter tej działalności oraz cel jej prowadzenia. Podobnie niestety wskazują obecnie organy skarbowe (np. Dyrektor Izby Skarbowej w Katowicach, 25.09.2009, sygn. akt IBPBI/415-533/09/AB).
Polemizując z interpretacjami urzędów, można by pokusić się próbę analogii zorganizowanego udzielania pożyczek do zorganizowanej gry na giełdzie. W drugim wypadku postępowanie nie musi być kwalifikowane jako działalność gospodarcza. Przychody z odsetek od pożyczek również kwalifikowane są do źródła – kapitały pieniężne (art. 17 ust. 1 pkt 1 ustawy o PIT), tak jak przychody z odpłatnego zbycia udziałów w spółkach mających osobowość prawną oraz papierów wartościowych (art. 17 ust. 1 pkt 6 lit. a ustawy o PIT). Za takim rozumieniem instytucji social lending przemawia również korzystna i odmienna wykładnia orzecznictwa (np. wyrok WSA w Warszawie z 29 października 2009 r., sygn. akt III SA/Wa 1013/09).
Więcej, izby i urzędy skarbowe często wyłączają prawo traktowania lokowanych na giełdzie, wolnych środków przedsiębiorcy, w ramach działalności. To powoduje, że powstaje dualizm interpretacji i stanowisk, a w konsekwencji pewność ma ta osoba, która posiada zabezpieczenie w postaci indywidualnej interpretacji. Nie polecam innej metody rozpoczynania przygody z social lending niż właśnie od takiej interpretacji.
Źródło: Bankier.pl