Inwestorzy tym samym bardzo dobrze przyjęli zapewnienia o „nadzwyczajnej ochronie” ze strony amerykańskiego FED. Przypomnijmy, że na wtorkowym spotkaniu Ben Bernanke zapewnił Sekretarza Skarbu Henry’ego Paulsona i przewodniczącego Senackiej Komisji Bankowości Chrisa Dodda, że użyje wszelkich możliwych środków, aby uspokoić sytuację na rynkach finansowych. Oczywiście pojawiły się pewne wątpliwości, czy aby rozważy także nadzwyczajną obniżkę funduszy federalnych (pisałem o tym wczoraj), ale zostały one przyćmione przez powszechny optymizm, który zapanował wśród inwestorów. Niemniej jednak FED będzie miał w najbliższym czasie trudny orzech do zgryzienia. Inflacja na przestrzeni ostatnich miesięcy ustabilizowała się (wskaźnik PCE Core spadł w czerwcu do 1,9 proc. r/r, czyli poniżej referencyjnych 2,0 proc. r/r), ale za wcześnie by było mówić, że będzie to trwalsza tendencja. Taka była wymowa ostatnich komunikatów po posiedzeniach FED, które uzasadniały utrzymywanie głównej stopy funduszy federalnych na poziomie 5,25 proc. Tymczasem ostatnie zamieszanie na rynkach wymusiło na członkach FED pewną zmianę wcześniejszych zasad – w system bankowy wpompowano setki miliardów dolarów w celu podtrzymania płynności, a w miniony piątek FED zdecydował się na cięcie stopy dyskontowej o 50 punktów bazowych. Takie działanie usprawiedliwiło jednak błędne działania banków i instytucji na przestrzeni ostatnich lat i nie oczyściło rynków ze skłonności do udzielania złych kredytów w przyszłości. Po części może przyczynić się także do pewnego wzrostu presji inflacyjnej. Stąd też bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten w którym FED będzie wolał przeczekać jeszcze kilka miesięcy, aby ocenić efekty ostatnich działań i móc dokładnie przeanalizować najświeższe dane opisujące stan amerykańskiej gospodarki. Brak obniżki do 18 września b.r. może jednak rozczarować sporą część inwestorów i przyczynić się do powrotu pesymizmu na rynki. To jednak sprawa, która powróci za kilka tygodni, choć warto o tym pamiętać na fali nieraz euforycznych zakupów.
Dzisiaj rano Bank Japonii zgodnie z oczekiwaniami zadecydował o pozostawieniu głównej stopy na poziomie 0,50 proc. Z kolei podczas konferencji prasowej jego szef Toshihiko Fukui nie określił jednoznacznie, kiedy miałoby do niej dojść. Ten obrót spraw stwarza jednak dodatkową presję na osłabienie japońskiego jena, poza czynnikiem w postaci stopniowo powracającego zainteresowania spekulacyjnymi transakcjami carry-trade. Te czynniki będą w najbliższym czasie wspierać złotego. Podobnie jak oczekiwania związane z podwyżką stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, do której może dojść 29 sierpnia b.r. Przemawiają za tym ostatnie dane, zwłaszcza nadmierny wzrost płac. Członkowie RPP najpewniej zwrócą także uwagę na dzisiejsze informacje o lipcowej inflacji bazowej o godz. 14:00 (prognoza 1,6 proc. r/r) i jutrzejsze dane o sprzedaży detalicznej (16,9 proc. r/r) i bezrobociu (12,2 proc.). Nie widać natomiast większego zainteresowania wydarzeniami w polityce (także wśród inwestorów), gdyż taka jest natura końca kadencji parlamentu. Kluczowa będzie zatem informacja o rozwiązaniu Sejmu i terminie przyspieszonych wyborów.
Czwartkowa sesja może upłynąć pod znakiem przyhamowania zwyżek na giełdzie, co będzie sugestią do wejścia indeksów warszawskiego parkietu w krótkoterminowy trend boczny. Z kolei złoty najpewniej ustabilizuje się w okolicach 3,82-3,8350 zł za euro i 2,82-2,8350 zł za dolara przed kolejną falą aprecjacji czekającą nas w najbliższych dniach. Prezentowana jeszcze kilka dni temu teza, iż notowania EUR/PLN spadną w okolice 3,7950 zł nadal pozostaje aktualna. Z kolei na rynkach międzynarodowych można będzie się spodziewać stabilizacji notowań EUR/USD z racji bliskości oporu 1,3580-1,36, przy próbie przetestowania przez GBP/USD psychologicznego poziomu figury 2,00. O godz. 10:45 notowania tych par wynosiły odpowiednio 1,3555 i 1,9965.