W maju, po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy zahamowany został odpływ pieniędzy klientów z funduszy inwestycyjnych. Po czterech miesiącach wzrostów na giełdzie Polacy znów uwierzyli, że z funduszami można zarabiać. Pamięć o zimnym prysznicu, jaki spadł na głowy najbardziej rozgrzanych klientów funduszy inwestycyjnych jesienią 2007 r., zaczyna powili ustępować miejsca nadziejom, że fundusze mogą jednak przynosić zyski. Choć od czasu swej największej popularności fundusze straciły sporo klientów, to jednostki uczestnictwa wciąż ma około 2,6 mln osób.
Najnowsze dane, pochodzące z pierwszego kwartału tego roku mówią, że ta liczba wciąż maleje. W pierwszych trzech miesiącach 2009 r. z inwestowania w fundusze zrezygnowało około 174 tys. osób. O połowę niższa niż w szczycie hossy była też średnia wartość środków ulokowanych w funduszach na jednego klienta. W połowie 2007 r. było to ponad 50 tys. zł, pod koniec marca 2009 r. już tylko 26 tys. zł. Przedłużające się spadki na giełdzie i związany z tym brak wyraźnej poprawy osiąganych przez fundusze wyników, poważnie nadwyrężył cierpliwość klientów. Ale, jak się okazuje, warto było poczekać.
Już w połowie lutego sytuacja na giełdzie zaczęła się poprawiać. Zwykle jednak dzieje się tak, że spora część inwestorów przekonuje się do rynku wówczas, gdy ten nie tylko rośnie, ale gdy tendencja ta okazuje się bardziej trwała. Na zahamowanie odpływu środków, fundusze czekały prawie cztery miesiące. Z jednej strony takie zachowanie klientów wydaje się być jak najbardziej racjonalne. Z drugiej jednak, decydując się na inwestowanie za pomocą funduszy dopiero wówczas, gdy zwyżka cen na rynku jest już mocno zaawansowana, pozbawiają się sporej części potencjalnych zysków, które mogliby osiągnąć, zaczynając swoją inwestycję wcześniej. Z takim działaniem wiąże się też ryzyko, że wchodząc na rynek po dłuższym okresie wzrostów, narazimy się na ulokowanie pieniędzy w niezbyt korzystnym momencie, tuż przed spadkową korektą lub nawet wyczerpaniem się potencjału zwyżki. Aby uniknąć takich przykrych niespodzianek, w przypadku inwestowania w fundusze warto stosować prostą strategię systematycznego lokowania w nich stałej kwoty w regularnych odstępach czasu. Takie postępowanie pozwala uchwycić większą część wzrostowej fali, a jednocześnie chroni przed niezbyt fortunnym zaangażowania wszystkich pieniędzy „na górce”. Taki sposób działania jest daleko bardziej efektywny, niż czekanie z decyzją na najbardziej odpowiedni moment. Określenie, kiedy on nastąpi nie jest łatwym zadaniem nawet dla doświadczonych inwestorów. Stosowanie tej zasady nie jest jeszcze wśród klientów funduszy zbyt rozpowszechnione. W przeciwieństwie do mocno lansowanego przekonania, że inwestowanie w fundusze ma sens, gdy przyjmuje się długi horyzont trzymania w nich swoich pieniędzy. Dopiero połączenie tych dwóch zasad może przynieść naprawdę zadawalające efekty.
Spadek wartości aktywów, zarządzanych przez fundusze inwestycyjne został zahamowany już w marcu. Maj był trzecim miesiącem, w którym tendencja ta utrzymywała się. Jej wystąpienie zawdzięczamy przede wszystkim wzrostom cen na rynkach finansowych, głównie na rynku akcji. Odpływ środków i ucieczka klientów została powstrzymana dopiero w maju. W tym miesiącu, po raz pierwszy od półtora roku suma środków wpłacanych do funduszy przez klientów przewyższyła wartość pieniędzy z nich wycofywanych. Co ciekawe, najszybciej inwestorzy przekonali się do funduszy akcyjnych, najbardziej agresywnych i najbardziej ryzykownych, ale tych, w których efekty wzrostów na rynku widać najszybciej. W tej grupie funduszy już od stycznia zaczęła się pojawiać większa chęć lokowania środków i nadwyżka pieniędzy napływających nad wycofywanymi pojawiła się najwcześniej. To może świadczyć, że do gry zaczęli wówczas przystępować inwestorzy gotowi na większe ryzyko, ale też i bardziej doświadczeni.
Interesujące jest także to, że od początku roku najwięcej pieniędzy napłynęło do funduszy w styczniu. W kolejnych miesiącach kwoty te były sporo niższe, dopiero w kwietniu zbliżyły się nieco do tych ze stycznia. Mimo to, przewaga wycofujących środki z funduszy topniała, by w maju zostać zniwelowana. Bardziej logiczne wydawałoby się, gdyby ilość angażowanych środków rosła wraz z poprawą sytuacji na giełdzie. Tymczasem w lutym, gdy można już było dostrzec choćby symptomy poprawy, kwota jaka napłynęła do funduszy akcyjnych była o połowę niższa, niż w styczniu. Ale też i o połowę mniejszy był odpływ z nich pieniędzy. Dopiero marzec, a szczególnie kwiecień przyniósł falę bardziej odważnych decyzji o angażowaniu pieniędzy w fundusze akcyjne. Kolejną interesującą obserwacją jest to, że w kwietniu zdecydowanie zwiększyła się też chęć wycofywania z nich pieniędzy. Prawdopodobnie złożyły się na to dwie tendencje. Po pierwsze, co bardziej niecierpliwi inwestorzy, którzy angażowali pieniądze na początku roku, zaczęli realizować zyski. Po drugie, ci, którzy zainwestowali pieniądze znacznie wcześniej, postanowili wykorzystać zwyżkę na giełdzie do wyjścia z rynku z mniejszymi stratami.
Interesujące będą obserwacje dalszych reakcji inwestujących w fundusze, szczególnie w czasie, gdy wzrosty cen akcji na giełdzie nieco wyhamują, lub gdy rynek wejdzie w fazę spadkowej korekty notowań. Wówczas okaże się, czy majowa poprawa sytuacji na rynku funduszy była tylko jednorazowym „wyskokiem”, czy początkiem bardziej trwałej tendencji.
Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Finance
Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl.
Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?
Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/! |
Źródło: Bankier.pl