Premia, jakiej wówczas żądali inwestorzy za certyfikaty funduszy nieruchomości, liczona w stosunku do ich wartości wynikającej z wielkości aktywów netto, sięgała kilkudziesięciu procent. W kulminacyjnym momencie przekraczała ona 50%. Ponieważ chętnych do nabywania „gorącego towaru” nie brakowało, to zyski z inwestycji w certyfikaty funduszy nieruchomości przekraczały wyniki osiągane przez liderów wzrostów, czyli fundusze małych i średnich spółek.
Apogeum tego zjawiska przypadło na połowę lutego, gdy bańka spekulacyjna pękła. Od tego momentu ceny w transakcjach kupna-sprzedaży certyfikatów funduszy nieruchomości pozostają w trendach spadkowych, zbliżając się wyraźnie do teoretycznej wartości tych papierów. Najwyższą premię, prawie 20%, należy zapłacić obecnie za certyfikaty funduszu SKARBIEC-RYNKU NIERUCHOMOŚCI FIZ. Znacznie mniejsze wymagania mają posiadacze certyfikatów funduszu Arka BZ WBK Nieruchomości FIZ, a w przypadku trzeciego – BPH FIZ Sektora Nieruchomości certyfikaty można kupić niemal po ich wartości księgowej.
Jak w przypadku każdego klasycznego bąbla, najbardziej stratni są Ci inwestorzy, którzy przyłączyli się do tego trendu najpóźniej. Od szczytu ceny certyfikatów spadły bowiem nawet o -30%. O tym, że „poszkodowanych” może być wielu świadczy to, że średni miesięczny obrót w przypadku funduszy Arka i BPH przekracza 3,5 mln PLN, a w przypadku Skarbca jest pięciokrotnie niższa.