Za nami bez wątpienia bardzo udany rok dla inwestycji we wszelkiego rodzaju aktywa wysokiego ryzyka. Chociaż jego początek był niezwykle trudny, kiedy główny indeks warszawskiej giełdy WIG20 w krytycznym momencie 18 lutego tracił na wartości 30 proc. (ponad 68 proc. od szczytu z 2007 roku), to potężne odbicie rozpoczęte na giełdach całego świata na przełomie lutego i marca pozwoliło nie tylko odrobić początkowe straty, ale zakończyć cały rok na plusie ze wzrostem 33,5 proc. (ponad 90 proc. od lutowego dna).
Polska jako jeden z nielicznych krajów na świecie uniknęła ujemnego PKB. Na rynki wrócił dawno nie widziany optymizm. Inwestorzy z powrotem przystąpili do zakupu jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. OFE odrobiło znaczną część strat przyszłych emerytów. Wreszcie minister Skarbu Państwa nie ukrywa zadowolenia z zakończonej sukcesem (dla spółki) największej w tym roku oferty publicznej w Europie – akcji Polskiej Grupy Energetycznej i zapowiada w kolejnych miesiącach ofensywę na rynku IPO. W nowy rok 2010 wchodzimy więc w lepszej atmosferze niż w 2009, ale czy w równie dobrych nastrojach uda się go zakończyć?
Geneza wzrostu
Wzrost jaki w ciągu ostatnich 10 miesięcy dokonał się rynku akcji (bez względu na szerokość geograficzną), surowców przemysłowych, a także obligacji i walut rynków rozwijających się nie ma precedensu. Pomimo iż skala, a zwłaszcza trwałość dopiero co rozpoczętego ożywienia w realnej sferze globalnej gospodarki budzi sporo wątpliwości uznanych na świecie autorytetów makroekonomicznych, ceny jednocześnie różnych klas aktywów w jakie angażują się kapitały szukające wysokich stóp zwrotu poszybowały w górę z ogromną siłą w sposób skoordynowany. Spekulacja na taką skalę nie byłaby możliwa gdyby nie gigantyczne środki, jakie banki centralne (przede wszystkim FED) wpompowały w kulejącą gospodarkę, w tym w amerykański system finansowy. Do tego rekordowo niskie stopy procentowe w USA i niewielkie na razie ryzyko wzrostu inflacji powodowały, że równolegle do rosnącego apetytu na ryzyko osłabiał się amerykański dolar. Z kolei taniejący dolar stał się główną siłą napędową ryzykownych aktywów poprzez uprawiany na szeroką skalę tzw. dolarowy „carry trading”, a polegający na sprzedaży niskooprocentowanego dolara i lewarowania zakupów o wyższej rentowności. W dużej mierze więc wzrosty akcji, surowców i innych aktywów zostały sfinansowane przez dodrukowany pieniądz bez pokrycia.
Dolar kluczowy dla rynków
Wydaje się, że ujemna korelacja pomiędzy siłą amerykańskiego dolara a akcjami i surowcami oraz obligacjami i walutami emerging markets będzie obowiązywała również w tym roku. Z tego względu dolar powinien być kluczowym czynnikiem kształtującym nastroje na rynkach finansowych i od jego kondycji prawdopodobnie będzie także zależeć koniunktura na warszawskiej giełdzie. Nie ulega wątpliwości, że jeden z głównych czynników powodujących w 2009 roku deprecjację dolara czyli podaż pieniądza poprzez szereg programów rządowych stymulujących gospodarkę dobiega końca. Najdalej w drugim kwartale 2010 roku zakończą się główne programy ratunkowe dla amerykańskiego sektora finansowego rozpoczęte jeszcze w 2008 roku po upadku banku Lehman Brothers. Rosnąca rentowność amerykańskich obligacji zwiastująca przyszłe stopniowe zacieśnianie polityki monetarnej w USA oraz mniejsza kreacja pieniądza sugerują wzrost wartości amerykańskiej waluty. Chociaż oba czynniki wpływające na umocnienie dolara wystąpią dopiero za kilka miesięcy, rynki finansowe powinny to dyskontować ze sporym wyprzedzeniem. Pierwsze sygnały takiego scenariusza pojawiły się już na początku grudnia, kiedy powróciła dodatnia korelacja pomiędzy danymi makroekonomicznymi z USA i dolarem. Od tego momentu dobre dane zaczęły dolara umacniać, podczas gdy przez szereg wcześniejszych miesięcy dobre dane wpływały na dolara negatywnie. Tym samym ryzyko głębszej korekty na głównych rynkach finansowych jest obecnie znacząco wyższe. Jeśli dolar zacznie się umacniać, spora część funduszy może zostać zmuszona do zamykania pozycji „carry trade”. To oznaczałoby proces odwrotny do sytuacji z ostatnich 10 miesięcy, czyli sprzedaż lewarowanych aktywów wysokiego ryzyka i ucieczkę z powrotem do dolara.
Zagrożenia gwarantowane
W dłuższym terminie zmiany na rynkach akcji pozostają skorelowane z wynikami przedsiębiorstw, a te są tym większe, im wyższy jest wzrost gospodarczy. Jeśli optymistyczne prognozy dotyczące amerykańskiego PKB znajdą pokrycie w rzeczywistości, wówczas prawdopodobieństwo kontynuacji dobrej koniunktury na rynkach akcji będzie stosunkowo duże. Problem może natomiast tkwić w fakcie, iż w 2009 roku ceny akcji wzrosły zbyt mocno w porównaniu do poprawy fundamentów makroekonomicznych. To zaś powoduje, że w bieżącym roku ocena sytuacji gospodarczej dokonywana przez rynki powinna być bardziej surowa niż w roku poprzednim. Ponieważ zdania dotyczące kształtu wychodzenia z recesji (dynamiczne odbicie w kształcie litery „V”, anemiczne w kształcie „U”, czy wręcz drugie dno recesji i litera „W”) są podzielone, wszelkie sygnały świadczące o możliwym spowolnieniu ożywienia powinny prowadzić do sporych wahań korygujących wcześniejszy optymizm. Poważnym zagrożeniem są także ogromne deficyty budżetowe w USA, Japonii oraz w krajach europejskich. Z jednej strony może to wywierać presję na utrzymywanie przez banki centralne stóp procentowych na poziomach, przy których wzrośnie ryzyko inflacji. Drugą przykrą konsekwencją mogą być lokalne zawirowania na wzór ostatnich szoków mających swe źródła w problemach Dubaju czy Grecji. Wydaje się iż przy tak ogromnej skali zadłużenia wielu krajów, problemy te będą się powtarzały powodując spore wahania na rynkach finansowych.
Presja kapitału
W 2009 roku mieliśmy tylko dwie duże oferty na rynku pierwotnym – nowa emisja akcji Banku PKO BP oraz ofertę publiczną Polskiej Grupy Energetycznej. Na 2010 rok Skarb Państwa i inni emitenci przewidują znacznie większą aktywność w tym zakresie. Przygotowywane oferty PZU i Turonu, a także planowane upublicznienie Polkomtela to tylko najważniejsze przewidywane debiuty. Po okresie dobrej koniunktury na rynku kolejka na parkiet jest długa, a popyt na świeży kapitał tak duży, że może hamować rynek wtórny. Nawet jeśli uda się przyciągnąć nowy kapitał zagraniczny, to i tak część tej oferty będą obejmowały fundusze emerytalne oraz inni inwestorzy finansowi i indywidualni, a gotówka przeznaczona na ten cel nie trafi tym samym na rynek wtórny. Trudno jednak przewidzieć czy największe oferty uda się przeprowadzić z zaplanowanych terminach. Ryzyko średnioterminowego pogorszenia sytuacji rynkowej jest spore i jeśli się zmaterializuje, wówczas podaż na rynku pierwotnym może zostać przesunięta w czasie, tak jak to miało miejsce w 2008 roku i w pierwszej połowie 2009 roku.
Trudny rok
Po wielu miesiącach wzrostu rynek wydaje się mocno przegrzany, zaś pozytywny scenariusz w globalnej gospodarce w dużej mierze zdyskontowany. Nie oznacza to, że pomimo czekających zagrożeń ceny akcji nie mają prawa dalej rosnąć tworząc nową bańkę spekulacyjną. Wydaje się jednak, że po tak długim wzroście z jakim mieliśmy do czynienia od II-III 2009 roku średnioterminowa korekta jest raczej nie do uniknięcia. Czy okaże się ona jedynie korektą w nowym trendzie nie sposób przewidzieć. Nawet w przypadku zakładanego pozytywnego scenariusza czeka nas trudny rok z dużymi i częstymi wahaniami na rynkach.
Jacek Rzeźniczek
Źródło: Secus Asset Management SA