Początek nowego miesiąca to wysyp publikacji indeksów typu PMI, czyli wskaźników menedżerów logistyki dla najważniejszych gospodarek globu.
Analiza indeksów PMI pozwala na przewidywanie przyszłej kondycji przedsiębiorstw, podczas gdy oficjalne dane statystyczne, pokazują aktywność biznesu jaka miała miejsce w przeszłości. Dlatego też są PMI są przeważnie bardziej przydatne w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych niż na przykład statystyki PKB. Konstruowane są w ten sposób, że wartość większa niż 50 punktów oznacza wzrost aktywności biznesowej, a wartość poniżej tego poziomu – spadek. Im większe odchylenie od poziomu 50 punktów tym większa dynamika, wzrostu lub spadku.
W zeszłym tygodniu opublikowano indeksy dla sektorów przemysłowych. Wskaźnik Instytutu Zarządzania Podażą (ISM) dla sektora przemysłu największej gospodarki świata, czyli USA spadł do poziomu 54,4 z 56,3. Ten spadek nie jest jeszcze powodem do szczególnego niepokoju – wskaźnik pozostaje przecież wyraźnie ponad poziomem 50 punktów. Ale analitycy instytutu wskazują już na pewne niepokojące sygnały płynące ze składowych indeksu. Znaczący spadek dynamiki nowych zamówień oraz zwiększające się zapasy w połączeniu ze zmniejszającą się wartością portfela zamówień mogą zapowiadać słabszą wydajność amerykańskiego przemysłu w przyszłości.
Pogorszenie wskaźników menedżerów logistyki zanotowały jeszcze Niemcy, Wielka Brytania, Włochy oraz strefa euro traktowana jako całość. Wskaźniki te pozostają jednak wciąż na poziomie zwiastującym wzrost sektora przemysłowego. Niepocieszające są opinie wypływające od japońskich przemysłowców, którzy cierpią głównie z powodu silnego jena. Po czwartym z rzędu spadku indeks Nomura/JMMA PMI wyniósł 49,5.
Wskaźnik PMI dla Polski wzrósł do poziomu największego od grudnia 2006 roku. Na wysokich poziomach pozostają w szczególności wielkość produkcji i nowe zamówienia. Najszybciej od lipca 2007 roku rosło zatrudnienie w polskim przemyśle! Jedyne co może niepokoić, to fakt, że wartość polskiego PMI znajduje się już w pobliżu historycznych maksimów. Zwiększenie dynamiki aktywności przemysłu pokazały jeszcze indeksy dla Chin i Francji.
W bieżącym tygodniu prezentowane będą wskaźniki menedżerów logistyki dla sektora usług, który przeważnie reprezentuje znacznie większą część gospodarki.
TRENDY
Indeks WIG powoli ale systematycznie pnie się w górę notując nowe tegoroczne maksima. Obecnie znajduje się na poziomach nie widzianych od połowy 2008 roku. Indeks największych spółek WIG20 pokonał kwietniowe szczyty, chociaż można zauważyć, że ciągle walczy z tym poziomem oporu. mWIG40 wyraźnie wybił się z konsolidacji pomiędzy poziomami 2200 a 2500. Najprawdopodobniej podąży za nim także indeks małych spółek. Kondycji polskiej giełdy sprzyjają dobre dane makro, brak wyraźnych zagrożeń ze sfery finansów publicznych (przynajmniej w porównaniu do wielu innych krajów europejskich) oraz wyraźna hossa na większości rynków wschodzących. Indeks MSCI Emerging Markets wyraźnie już przebił poziomy z kwietnia i od dwóch tygodni ustanawia nowe tegoroczne rekordy. Indeks MSCI BRIC opóźniany jest trochę przez brak wyraźnego trendu w Rosji i Chinach, ale wydaje się, że nowy tegoroczny rekord jest też tylko kwestią czasu. Indeksy wielu giełd gospodarek wschodzących, szczególnie azjatyckich, znajduje się już blisko poziomów sprzed rozpoczęcia kryzysowej bessy lub nawet dawno je przekroczyły.
Mniej lub bardziej wyraźne trendy wzrostowe można obserwować nie tylko na rynkach akcji. Rosną także ceny surowców (indeks CRB niedaleko ma już do poziomów sprzed załamania kursów na początku bieżącego roku), obligacji i złota. Jednoczesne wzrosty aktywów, które często charakteryzują się niską korelacją względem siebie wskazują albo na wyjątkową polaryzację nastrojów inwestorów, albo na fakt, że wzrosty napędzane są tak naprawdę ekspansywną polityką monetarną dającą dostęp do taniego kapitału.
RYZYKO
W Europie ciągłym zagrożeniem jest sytuacja finansów publicznych wielu krajów. Nawet duże kraje Unii Europejskiej to jednak nie USA, które wydają się nie mieć problemu z pozyskiwaniem finansowania nawet mimo tego, że stosunek długu do PKB jest tam już na poziomie z okresu II wojny światowej. Stany Zjednoczone w tym względzie (przynajmniej na razie) korzystają na statusie dolara jako międzynarodowej waluty. Euro też jest walutą światową, ale, inaczej niż w przypadku dolara, można kupić za nie dług wielu różnych krajów, których finanse znajdują się w różnej kondycji. Objawem tego, że niekoniecznie apogeum europejskiego kryzysu fiskalnego mamy za sobą, były informacje płynące z Irlandii. Zwiększone koszty ratowania irlandzkich banków spowodowały, że kraj ten będzie miał w tym roku deficyt na poziomie 32% PKB. Jest to wielkość rekordowa w całej historii strefy euro i ponad 10 razy większa od 3% maksymalnego limitu określonego przez Pakt Stabilność i Wzrostu, który miał zapewnić stabilność strefy euro.
Ważniejsza niż sam gargantuiczny poziom deficytu Irlandii jest jednak reakcja rynków na opublikowanie jego wysokości. Otóż informacja, która jeszcze parę miesięcy temu doprowadziłaby zapewne do panicznej wyprzedaży na rynkach, w zeszłym tygodniu niemal zupełnie nie przeszkodziła rosnącym rynkom akcji i obligacji. W skali tygodnia rentowność obligacji Irlandii nawet spadła. Średnio rzecz biorąc zmniejszała się też większość wskaźników odzwierciedlających poziom niepokoju na rynkach finansowych. Brak reakcji na niedobre informacje, ale jednocześnie dalekie jeszcze od hurraoptymizmu nastroje inwestorów dobrze wróżą kontynuacji wzrostów na rynkach akcji, przynajmniej w najbliższych tygodniach.
Źródło: Expander