W minionym tygodniu notowania ropy WTI delikatnie spadały, tymczasem cena europejskiej ropy Brent wzrosła. W rezultacie dyferencjał Brent-WTI (różnica cen pomiędzy tymi gatunkami ropy) wzrósł do ok. 17 USD na baryłce w piątek. Piątkowy wzrost notowań ropy Brent wynikał w dużej mierze z zamykania krótkich pozycji na kontraktach na ten surowiec w wyniku utrzymującej się napiętej sytuacji wokół Iranu.
W czwartek pojawiła się bowiem informacja o możliwym ataku Izraela na Iran już w kwietniu br. Jak podała gazeta Washington Post, takiego scenariusza nie wykluczył amerykański Sekretarz Obrony, Leon Panetta.
Izrael jest zagorzałym zwolennikiem polityki „wzięcia spraw w swoje ręce”. Dla tego kraju napięta sytuacja na Bliskim Wschodzie jest szczególnie niekomfortowa ze względu na bliskość geograficzną Iranu. Szef izraelskiego wywiadu wojskowego, Aviv Kochavi, oszacował, że Iran jest w stanie wyprodukować aż cztery bomby atomowe, wzbogacając dotychczas zgromadzone zapasy uranu. Kochavi podał, że według izraelskich wyliczeń, obecnie Iran posiada ponad 4 tony uranu wzbogaconego do poziomu 3% oraz około 100 kg uranu wzbogaconego do poziomu 20%. Do produkcji broni atomowej używany jest uran wzbogacony do poziomu ok. 90%.
Posiadana przez Iran ilość uranu nie pozwala na stworzenie broni atomowej już teraz, jednak spekuluje się, że Iran byłby w stanie wyprodukować bombę atomową w ciągu roku. Niecały miesiąc temu były szef inspektorów atomowych ONZ i wicedyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, Olli Heinonen, oszacował, że do końca 2012 r. Iran może mieć aż 250 kg uranu wzbogaconego do poziomu 20%. Taka ilość mogłaby w ciągu zaledwie kilku tygodni zostać wzbogacona do poziomu 90%. Obecnie Izrael jest uważany za jedyny kraj Bliskiego Wschodu, posiadający broń nuklearną.
W międzyczasie, o możliwej interwencji zbrojnej wspomniał także izraelski minister obrony, Ehud Barak. Powiedział on, że jeśli sankcje nie przyniosą spodziewanego rezultatu (a więc zaniechania prac Iranu nad programem atomowym), to pojawi się potrzeba rozważenia bardziej zdecydowanych kroków.
Głównym argumentem Izraelitów, przemawiającym za podjęciem działań zbrojnych w ciągu najbliższych miesięcy, jest rosnąca niepewność co do ewentualnych skutków takich działań w przyszłości. Konfrontacja zbrojna z Iranem posiadającym broń atomową niosłaby ze sobą dużo większe ryzyko niż atak teraz, w momencie gdy Iran nie stanowi jeszcze tak dużego zagrożenia.
Przedstawiciele Iranu nie pozostają zresztą bierni na te spekulacje. W piątek duchowy przywódca Iranu, Ajatollah Ali Chamenei zagroził odwetem w przypadku ataku zbrojnego na Iran. Nieugięcie Iranu na presję Zachodu w swoim sobotnim wystąpieniu zadeklarował też irański minister ds. ropy naftowej, Rostam Qasemi. Powiedział on, że Iran będzie kontynuował prace związane z programem nuklearnym bez względu na działania Zachodu, nawet jeśli miałoby to oznaczać znaczny spadek eksportu ropy przez ten kraj.
Jak słowne przepychanki na linii Izrael-Iran wpłyną na cenę ropy naftowej? Z pewnością utrzymująca się napięta sytuacja nie pozwoli na znaczny spadek dyferencjału Brent-WTI. Jednak dopiero realna groźba konfliktu militarnego na Bliskim Wschodzie mogłaby przyczynić się do dynamicznej zwyżki notowań „czarnego złota”. Tym bardziej, że jeśli na atak zdecyduje się Izrael, prawdopodobnie w konflikt zaangażują się także Stany Zjednoczone.
Źródło: DM BOŚ