Sektor finansowy dostał dziś wszystko, co chciał. De facto europejscy politycy przelali z kont podatników 109 mld euro na rachunki banków. Grecja dostała wieloletni zasiłek, co na razie kończy sprawę. Wkrótce czas na kolejne kraje PIIGS. Ale o tym giełdowi inwestorzy pomyślą dopiero za kilka miesięcy. Na razie trwa hossa.
Brukselski szczyt przebiegł zaskakująco sprawnie i szybko osiągnięto porozumienie. Widać, że wszystko załatwiła wczorajsza rozmowa niemieckiej kanclerz Angeli Merkel z francuskim prezydentem Nicolasem Sarkozym. Najważniejszym postanowieniem jest wydłużenie okresu finansowania trzech dotychczasowych euro-bankrutów z 7,5 do przynajmniej 15 lat i obniżenie odsetek do symbolicznych 3,5% (obecnie od 4,5% w przypadku Grecji do 5,8% dla Irlandii).
Przyznano więcej uprawnień Europejskiemu Funduszowi Stabilności Finansowej, który odtąd będzie mógł skupować obligacji krajów strefy euro zarówno na rynku wtórnym jak i pierwotnym. EFSF będzie mógł także udzielać pożyczek na dokapitalizowanie banków, nie oglądając się na UE i MFW. W praktyce oznacza to, że niemal 100% ryzyka za finansowanie dziur budżetowych na południu kontynentu poniosą podatnicy z pozostałych krajów strefy euro.
Sama Grecja otrzyma dodatkowe 109 miliardów euro nowych pożyczek – to symboliczny miliard mniej niż koszt pakietu z maja zeszłego roku, który według deklaracji polityków miał rozwiązać problemy Eurolandu. Po niespełna 14 miesiącach Grecy zdążyli wszystko wydać, a po zasiłek do Niemców i Francuzów w międzyczasie zgłosiły się rządy Irlandii i Portugalii.
Aby kanclerz Merkel mogła zachować twarz, zgodzono się, aby część kosztów „ratowania Grecji” poniosły także banki. Sektor prywatny „dobrowolnie” ma wyłożyć zaledwie 37 mld euro w postaci zaakceptowania strat na obligacjach skupionych przez EFSF. Porozumienie wymaga jeszcze „tylko” akceptacji we wszystkich krajach członkowskich strefy euro.
Reakcja rynków finansowych była entuzjastyczna. Gdy tylko pojawiły się pierwsze przecieki ze szczytu, giełda w Mediolanie podskoczyła o 3,8%. Parkiety przy Wall Street kontynuowały środową zwyżkę. Dow Jones i S&P500 urosły po 1,2-1,4% i ponownie zbliżyły się do tegorocznego szczytu trendu wzrostowego. W górę poszły notowania obligacji Włoch i Hiszpanii, co doprowadziło do silnego umocnienia euro wobec dolara.
Wydarzenia w Europie przyćmiły napiętą sytuację w Waszyngtonie, gdzie wciąż trwa polityczny pat w sprawie podniesienia ustawowego limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Bez porozumienia z republikańską większością w Kongresie 2. sierpnia Biały Dom stanie się niewypłacalny. Dziś przypomniała o tym agencja Standard&Poors’s szacując szanse obniżki ratingu USA na 50% w ciągu trzech miesięcy.
Przy takich informacjach płynących ze świata polityki wyniki kwartalne amerykańskich korporacji oraz dane makro zeszły na dalszy plan. Mało kto przejmował się coraz niższymi odczytami PMI dla gospodarki Chin i głównych państw strefy euro. Chiński PMI znalazł się na najniższym poziomie od 28 miesięcy i wskazał wręcz na recesję w chińskim przemyśle.
Źródło: Bankier.pl