Premier Grecji Papandreu zaskoczył wczoraj wszystkich, w tym własnych ministrów, ogłaszając, że zamierza wysłuchać głosu ludu w sprawie ostatnio wynegocjowanego (drugiego) pakietu ratunkowego dla Grecji.
W sytuacji, w której badania opinii pokazują, że około 60% Greków jest przeciwnych przewidującemu m.in. poważne oszczędności pakietowi, przewaga głosów sprzeciwu jest bardzo realną możliwością – chociaż publiczne poparcie dla pozostania w strefie euro jest według sondaży jeszcze wyższe. Jakie będą zatem perspektywy zarówno dla Grecji, jak i dla pozostałej części eurostrefy w sytuacji, gdy Helleni opuszczą unię walutową?
Głos przeciwko drugiemu pakietowi ratunkowemu będzie w rzeczywistości głosem za nieuporządkowanym bankructwem Grecji. Odrzucenie pakietu sprawi, że kraj ten straci dostęp do oferowanych mu obecnie opcji finansowania i zostanie zmuszony do ogłoszenia niewypłacalności, która dotyczyć będzie również zeszłorocznego porozumienia z UE i MFW na kwotę 110 miliardów euro (warunkiem jego zawarcia również było wprowadzenie poważnych środków oszczędnościowych, które dotknęły coraz bardziej zbuntowanych Greków). Podsumowując – referendum będzie dotyczyć nie tylko drugiego pakietu uzgodnionego w trakcie zeszłotygodniowego szczytu Unii, ale i pierwszego pakietu z maja 2010 r.
Sprzeciw greckiego ludu nie będzie jednak oznaczać, że Grecja będzie musiała opuścić strefę euro – na podstawie obecnie obowiązujących zasad nie można jej do tego zmusić. Kraj ten nie będzie mieć jednak innego wyboru, ponieważ trudno będzie mu uzyskać denominowane w euro pożyczki, a nawet jeśli je dostanie, będzie nadal cierpieć z powodu silnego euro. Grecy po prostu nie są wystarczająco konkurencyjni, by mieć mocne euro jako walutę, a jednocześnie głosować za kontynuacją zasadniczo generujących deficyty programów publicznych. Grecja nie opuściłaby jednak UE, a tylko unię monetarną.
Wracając do reszty Europy, trzeba pamiętać, że z uwagi na to, iż chaotyczne bankructwo Grecji będzie w rezultacie oznaczać również odrzucenie wspomnianego pierwszego pakietu ratunkowego w kwocie 110 miliardów euro, europejski sektor bankowy zostanie poddany poważnemu testowi – najprawdopodobniej EBC (czytaj: Niemcy) będzie musiał przyjąć odpowiedzialność za jego przetrwanie. Byłoby to możliwe, gdyby Grecja była odosobnionym przypadkiem, jednak gdyby w jej ślady poszły inne przeżywające problemy państwa, takie jak Portugalia, Hiszpania czy Włochy, z sytuacją nie poradziłby sobie nawet EBC. Właśnie dlatego europejscy decydenci muszą przekonać premiera Papandreu, żeby wycofał się z obiecanego referendum i przestał ryzykować wywołaniem lawiny znacznie poważniejszej w skutkach od samego bankructwa Grecji – innym możliwym rozwiązaniem jest przyjęcie przez nich części winy i zmniejszenie presji związanej z wpływem drakońskich oszczędności na grecką gospodarkę. Mimo że w Niemczech i innych bogatych krajach nie jest to popularna opcja, obecny rozwój sytuacji w Grecji może sprawić, że decydenci bardziej uświadomią sobie, iż nieodłączną towarzyszką poważnych programów oszczędnościowych jest długotrwała recesja.
W rezultacie kluczowe znaczenie dla europejskich przywódców ma powstrzymanie Papandreu – nie z uwagi na strach przed greckim bankructwem, a przede wszystkim z uwagi na to, że rozlanie się kryzysu na pozostałe kraje z europejskich peryferii mogłoby mieć tragiczne konsekwencje. Trzeba zatem albo ograniczyć dotkliwość wdrażanych programów dla Greków, albo wzmocnić sektor finansowy na tyle, by chętni do ataku na pozostałe państwa z peryferii Starego Kontynentu mieli świadomość, iż stoją na straconej pozycji.
Źródło: Saxo Bank