„Co mogą zrobić przedsiębiorcy, którzy chcieliby się uchylić od skutków transakcji opcyjnych? Niektórzy prawnicy wskazują w tym kontekście na unijną dyrektywę MiFID (Markets in Financial Instruments Directive). Zgodnie z nią, klienci instytucji finansowych powinni być dzieleni na grupy ze względu na wiedzę i doświadczenie, znajomość rynku i gotowość do podejmowania ryzyka, a następnie tym grupom powinny być oferowane odpowiednie produkty, o adekwatnym ryzyku. Firma, która zawiera kontrakt opcyjny, powinna, oprócz głębokiej znajomości inżynierii finansowej, być np. funduszem inwestycyjnym, hedgingowym, bankiem itp. Jeżeli jest firmą produkcyjną, to jej aktywa powinny być wyższe niż 20 mln euro, a roczne obroty większe niż 40 mln euro. Problem w tym, że MiFID nie został inkorporowany do polskiego prawa, mimo upływu terminu i zobowiązań rządu wobec UE. Czy można pozwać Skarb Państwa, że nie wprowadził tej regulacji w życie, mimo że miał taki obowiązek? Prawnicy uważają, że można, ale szanse na wygraną są takie, jak w przypadku np. posiadaczy przedwojennych obligacji – czyli niewielkie. Sytuacja jest lepsza, jeśli np. europejscy inwestorzy polskich banków przyjęli MiFID i nakazali instytucjom z Polski za pomocą wewnętrznych regulacji stosowanie się do dyrektywy” – czytamy w Parkiecie.
”Generalnie prawnicy oceniają jednak, że poszkodowani mogą oskarżyć banki o wprowadzanie w błąd, o ile taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce. – Wiem o kilku przypadkach, gdzie sprzedawcy opcji – celowo bądź też nie – rzeczywiście wprowadzili w błąd klientów – stwierdził” na łamach Parkietu „Michał Krawczyk, partner zarządzający w kancelarii Krawczyk i Wspólnicy, reprezentującej przedsiębiorstwa, które straciły na opcjach”.
– „W pewnych okolicznościach banki były w sytuacji konfliktu interesów pomiędzy obowiązkiem rzetelnego doradzania klientowi a chęcią maksymalizacji własnego zysku. Tego rodzaju konflikt może prowadzić do różnego rodzaju nadużyć, takich jak wprowadzenie klientów w błąd co do treści transakcji i związanego z nią ryzyka czy niedopełnienie ciążących na banku obowiązków, a nawet nadużycie udzielonych mu uprawnień – ocenił Robert Nogacki z kancelarii Skarbiec. Biz. Stwierdził, że wiele firm nie zdawało sobie sprawy z ryzyka związanego z kontraktami opcyjnymi. – Bardzo często w dokumentach podpisanych przez przedsiębiorstwa konstrukcja kontraktów opcyjnych nigdzie nie została nawet opisana – dodał.Nogacki i jego kancelaria reprezentują m.in. Konrem Nauta, spółkę stoczniową, która poniosła duże straty w wyniku zawarcia kontraktu opcyjnego. Firma pośrednio należąca do Skarbu Państwa (wspólnikiem jest Stocznia Nauta, która należy do SP i została zaklasyfikowana do grona przedsiębiorstw o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym) ma aktualnie, jak twierdzi Nogacki, zobowiązanie wobec Banku Millennium kilkakrotnie przekraczające jej przychody eksportowe” – pisze Parkiet.
„Z ustaleń „Parkietu” wynika, że w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej stroną głośnych ostatnio transakcji opcyjnych był między innymi J.P. Morgan. Dostarczał produkt polskim bankom, które dalej oferowały go eksporterom. – Wiemy, że de facto drugą stroną umowy opcyjnej, jaką zawarł Ciech, jest J.P. Morgan, a polski bank był jedynie kimś w rodzaju pośrednika – powiedziała „Parkietowi” jedna z osób z kierownictwa chemicznej firmy pragnąca zachować anonimowość. Przypomnijmy, że Ciech obniżył prognozę zysku netto z 270 mln zł do 80 mln zł w tym roku i zaksięgował stratę z tytułu transakcji opcyjnych przekraczającą 100 mln zł. A wszystkich transakcji opcyjnych jeszcze nie rozliczył” – informuje Parkiet.
– „Pytaliśmy wielokrotnie Bank Millennium, kto z drugiej strony stoi za kontraktami opcyjnymi, jakie zawarł Erbud. Nigdy się nie dowiedzieliśmy nic więcej ponad to, że są to globalne instytucje finansowe – mówił Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu” dla Parkietu. „Kilku dilerów walutowych w rozmowach z nami stwierdziło, że tajemnicą poliszynela jest fakt, że to J.P. Morgan stoi za dużą częścią, jeśli nie większością, transakcji opcyjnych, jakie w ostatnich miesiącach zawierane były z polskimi eksporterami. Co na to polskie banki, które oferowały produkt? ING stwierdziło, że dokonywało transakcji opcyjnych „na własną książkę””.
”Fortis Bank stwierdził, że z J.P. Morgan nie zawierał transakcji walutowych, a Citibank odmówił komentarza. Bank Millennium, który przez część firm i ich prawników wskazywany jest jako najbardziej aktywny gracz, napisał, że nie oferował opcji wspólnie z J.P. Morgan. Pytaliśmy też jednak, czy J.P. Morgan dostarczył gotowy produkt. – Bank współpracuje z wieloma instytucjami finansowymi i oceniamy, że współpraca ta układa się dobrze – stwierdził w rozmowie z nami Wojciech Kaczorowski, rzecznik prasowy Millennium” – czytamy w dzienniku.
Opcja walutowa jest rodzajem umowy zawartej pomiędzy nabywcą a wystawcą, według której nabywca ma prawo do kupna albo sprzedaży określonej ilości jednej waluty za druga walutę po ustalonym w umowie kursie bazowym. Transakcji można dokonać albo w określonym dniu, albo odcinku czasu. Za opcję nabywca płaci wystawcy, ponieważ wystawca staje się zobowiązany do realizacji prawa nabywcy.
Więcej w Parkiecie, w artykule Michała Śliwińskiego, pt. „Czy J.P. Morgan ma związek z opcjami walutowymi?” oraz Wikipedia.
DB