Leszek Balcerowicz nie pojawił się wczoraj na przesłuchaniu przed komisją śledczą ds. banków. O tym, że nie przyjdzie było wiadomo już od kilku dni. Prezes wyjaśnił, że mogłoby to naruszyć niezależność banku centralnego. Zgodził się zeznawać po 21 września, gdy Trybunał Konstytucyjny stwierdzi, czy komisja działa legalnie.
Komisja głosami PiS, LPR i Samoobrony zdecydowała, że wystąpi do sądu, żeby wymierzył szefowi NBP grzywnę. PSL i SLD wstrzymały się od głosów. Sąd może nałożyć grzywnę od 1 tys. do 3 tys. zł. Nie wiadomo, czy zdąży rozpatrzyć sprawę przed orzeczeniem Trybunału.
– Prezes NBP nie posiada immunitetu. Według konstytucji obywatele są równi wobec prawa – tłumaczył Adam Hofman (PiS). – Nie dostaliśmy usprawiedliwienia, że ma w tym czasie inne zajęcia. Dlatego wystąpiliśmy do sądu, żeby go ukarał.
Przeciwko uchwale głosowali posłowie PO. Aleksander Grad: – Należało w tej sprawie zachować umiar i rozsądek. Zabrakło go przewodniczącemu Zawiszy i posłom, którzy głosowali za tą uchwałą.
Prezes NBP nie skomentował decyzji komisji. Na konferencji prasowej podkreślił, że jego przesłuchanie może stać się niebezpiecznym precedensem, który umożliwi w przyszłości tworzenie nacisków politycznych na druk pustego pieniądza.
Komisja chce przesłuchać Balcerowicza po 25 września w dogodnym dla niego terminie.