Za nami tydzień na GPW, który tak naprawdę niewiele wniósł do obrazu rynku. Wiele za to działo się w USA, gdzie S&P500 pnie się w górę jak szalony. Hossa?
Patrząc z pewnej perspektywy amerykański indeks S&P500 idzie w górę prawie nieprzerwanie od siedmiu miesięcy. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce po internetowej bessie w 2000 roku., gdy S&P przez kolejny rok zwiększał swoje poziomy. Co działo się potem? Co ciekawe – nie było korekty, indeks wpadł w trend boczny, ale po wyrwaniu się z niego wyceny znów poszybowały w górę.
Patrząc na obecny optymizm rynku (a także polityków) ten scenariusz ma rację bytu. Zaglądając jeszcze bardziej wstecz i szukając analogii natrafimy na np. 1974 r. – gdy wychodzenie z bessy było już okupione sporą korektą, taką o której mówi się u nas obecnie od dobrych kilku miesięcy.
Biorąc pod uwagę, że rynki finansowe rozwijają się, stają się coraz bardziej efektywne można założyć, że scenariusz roku 2000 powinien być bardziej prawdopodobny. Choć to tylko kropla w morzu analiz, które można na podstawie tych porównań wyciągnąć.
Niestety nasz rodzimy WIG20 stracił ostatnio nieco pędu jeśli porównamy go do amerykańskich wskaźników. Jednak w dłuższym terminie obydwa rynki są bezdyskusyjnie ze sobą powiązane. Jeśli więc to Amerykanie będą w najbliższym czasie napędzać wzrosty, to dobra koniunktura trafi i do nas.
Jakie z tego wnioski? Po pierwsze wydaje się, że moment szybkiego i dobrego zarobku na akcjach już minął Przed nami albo porządna korekta (kilka miesięcy) albo co najwyżej trend boczny, po którym znów nastąpią wzrosty, tak jak to było po 2000 roku. Tyle, że nie powinny być one już tak szybkie jak w ostatnich miesiącach – rynek w końcu w pełni zdyskontuje pierwsze symptomy wychodzenia z recesji. To oznacza, że jeśli zainwestujmy dziś – powinniśmy zarobić, ale w dłuższej perspektywie.
Obecny tydzień powinien przynieść raczej dobre wiadomości. Komunikat Fed po decyzji w sprawie stóp procentowych, zamówienia na dobra trwałego użytku czy w końcu szczyt G20 w Pittsburgu powinny przynieść ogólny komunikat, że kryzys pomału się kończy. Powinno być to wodą na młyn dla amerykańskich indeksów, które miejmy nadzieję skutecznie pomogą GPW.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo