„Konsolidacja kilku kredytów do niedawna oznaczała wygodę i niższe koszty. Teraz została już tylko wygoda, bo nadal zamiast pamiętać o obsłudze kilku kredytów, można spłacać tylko jedną pożyczkę. Pewne oszczędności przy zamianie kilku kredytów na jeden mogą wynikać z tego, że zamiast robić miesięcznie np. pięć przelewów, płacimy tylko za jeden. Jednak z analizy przygotowanej przez Finamo wynika, że najczęściej po konsolidacji miesięczny koszt obsługi kredytu się zwiększa. Tymczasem w mediach i broszurach bankowych znowu zaczęły się pojawiać reklamy kredytów konsolidacyjnych. Można w nich usłyszeć lub przeczytać, że oprocentowanie po konsolidacji jest zawsze niższe od oprocentowania obecnie spłacanych pożyczek. Niestety, nie oznacza, to że kredyt w rzeczywistości jest tańszy.”, pisze gazeta.
„– W większości banków przy konsolidowaniu zobowiązań zapłacimy prowizję, a to spowoduje, że za kredyt w rzeczywistości zapłacimy więcej niż przed konsolidacją, nawet jeśli oprocentowanie nowego kredytu będzie niższe – mówi Paweł Majtkowski z Finamo.”, czytamy.
„Sprawdzone przez nas banki stosują bardzo wysoką prowizję, sięgającą 5 proc. Z niskim oprocentowaniem również bywa różnie. Najczęściej przy kredytach konsolidacyjnych banki stosują maksymalne, dopuszczane przez prawo oprocentowanie sięgające 20 proc. Tylko osoby o wyższych dochodach mogą liczyć na niższe oprocentowanie, bo z punktu widzenia banków ryzyko kredytowe w ich wypadku jest mniejsze.”, podaje dziennik.
Jeszcze do niedawna zamieniając kilka kredytów na jeden można było przede wszystkim wygospodarować dodatkowe oszczedności w domowym budżecie. Kryzys spowodował jednak, że banki znacznie ostrożniej podchodzą do oceny ryzyka, a za kredyty każą sobie słono płacić. Zanim zdecydujemy się przenieść kredyt do innej instytucji policzmy dokładnie czy taka operacja bedzie się opłacać. Oprocentowanie nie jest bowiem jedynym składnikiem kredytu, na jaki należy zwracać uwagę.
Szczegóły w „Gazecie Prawnej” w artykule „Konsolidacja kredytów gotówkowych bardzo rzadko się opłaca” autorstwa Romana Grzyba.