– Kredyty świąteczne to często marketingowe opakowanie zwykłych kredytów konsumenckich. W ubiegłym roku stan zadłużenia Polaków z tytułu kredytów gotówkowych wzrósł w tym okresie o 1,6 mld zł – mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.
Jednak w tym roku kredyty świąteczne znacznie podrożały – o 2 pkt proc. Przy naszym kredycie oznacza to wzrost miesięcznej raty o ok. 3 zł. Ten wzrost nie jest duży, więc bankowcy spodziewają się powtórzenia ubiegłorocznego wyniku.
Poszukiwania taniego kredytu świątecznego powinniśmy zacząć od banku, w którym mamy konto. Dla stałych, sprawdzonych klientów banki często oferują oprocentowanie niższe nawet o 5 pkt proc. Pamiętajmy jednak, że w reklamach podawana jest najczęściej nominalna wysokość oprocentowania kredytu, która w praktyce niewiele mówi o rzeczywistym koszcie kredytu. Zgodnie z ustawą banki mają obowiązek informować nas o nim. To jest wskaźnik, który najłatwiej zastosować przy wyborze taniego kredytu. W niektórych bankach przy tego rodzaju pożyczkach oprócz zwykłego oprocentowania poniesiemy jeszcze koszt ubezpieczenia, marży bankowej i zapłacimy za rozpatrzenie wniosku kredytowego (zwykle 50 złotych). Czasami tylko pojawia się dodatkowa świąteczna promocja.
– W Lukas Banku klient zaciągający kredyt gotówkowy ma szansę na wygranie laptopa. W Pekao świąteczna promocja polega na zniesieniu prowizji przy udzielaniu kredytu – twierdzi Ostrowski.
Kredyt świąteczny to dość szybki kredyt, choć określenie kredyt w 5 minut to tylko chwyt marketingowy. Pożyczkę można załatwić w ciągu jednego dnia, ale reguła jest taka, że im większa kwota, tym procedura staje się bardziej uciążliwa. W tej chwili, w związku ze spodziewanymi obniżkami stóp procentowych w NBP, specjaliści polecają kredyty o zmiennej stopie procentowej. Pożyczka o stałym oprocentowaniu nie daje możliwości skorzystania z niższego oprocentowania. Maksymalny koszt kredytu świątecznego, zgodnie z prawem, nie może przekroczyć czterokrotności stopy lombardowej NBP. Dzisiaj to jest 29 proc.
Kredyt świąteczny można zwrócić w ciągu 10 dni. Pamiętajmy, że w takiej sytuacji pieniędzy zapłaconych za rozpatrzenie wniosku kredytowego bank nam już nie odda.
Gazeta Prawna 8.12.2008 (239) – forsal.pl – str.A10
Roman Grzyb