Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Finamo podczas Dni Zdolności Kredytowej, Polacy ciągle nie mogą przekonać się do zadłużania w euro. Sondaż wykazał, że kredytem w walucie europejskiej jest zainteresowany tylko co 20. kredytobiorca. Wszystkie waluty przebija złoty, w którym kredyt na mieszkanie chciałoby zaciągnąć 76% badanych. Tylko 17%, czyli wielokrotnie mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu, chciałoby się zadłużyć we franku szwajcarskim.
Wśród osób, które podczas Dni Zdolności Kredytowej odwiedziły oddziały Finamo, większość, bo aż 65%, była zainteresowana kredytem hipotecznym na zakup nieruchomości. Pozostali chcieliby zaciągnąć kredyt gotówkowy. Przeciętna zdolność kredytowa uczestnika badania została ustalona na ponad 361 tys. zł. Okazuje się także, że Polacy posiadają spore oszczędności, które mogą wykorzystać jako wkład własny do kredytu. Średnio jest to prawie 60 tys. zł, czyli równowartość około 17% przeciętnej zdolności.
Zaskakującym wynikiem jest nieznaczna popularność kredytów w euro, które – jak się wydaje – mogą stać popularne w 2009 roku. Za sprawą spadających stóp w strefie euro oraz niższych marż, już wkrótce te kredyty mogą być tańsze od kredytów we franku. W większości banków, co prawda, kredyt w euro jest równie trudno otrzymać jak we franku, jednak jest kilka (np. Deutsche Bank, DnB Nord), które uławiają zadłużanie się w tej walucie. A to za sprawą znacznie łatwiejszego dostępu do tej waluty na rynku międzybankowym.
W Deutsche Banku oraz DnB Nord kredyt w euro już dziś jest tańszy od kredytu we franku szwajcarskim. Z podobną sytuacja będziemy mieć do czynienie już niedługo w większości banków. Należy się bowiem spodziewać dalszego spadku stawki Euribor, która jest podstawą obliczania oprocentowania kredytów w euro. Jednak kredyt w euro nie byłby tańszy, gdyby nie niższe marże pobierane przez banki. Przeciętna marża dla kredytu w euro to obecnie około 2,5 p.p., podczas gdy w wypadku franka szwajcarskiego jest to 3,5 p.p.
Ale to tylko jeden z argumentów za zadłużaniem się w euro. Drugim są niższe spready pobierane przez banki w wypadku tej waluty. Finamo sprawdziło jak kształtuje się koszt spreadu dla kredytów zaciąganych w dwóch najpopularniejszych walutach obcych: franku szwajcarskim i euro.
Przeciętny spread dla jednostki waluty wynosi 21 groszy dla franka szwajcarskiego i 29 groszy dla euro. Mimo nominalnie wyższego spreadu w euro koszt spreadu dla tej waluty jest dla klienta niższy i w mniejszym stopniu podnosi koszt kredytu. Prześledźmy to na przykładzie. Załóżmy, że Pan Kowalski i Pan Nowak zaciągnęli kredyt tego samego dnia: Kowalski we franku, a Nowak w euro. Dla dokładnego zobrazowania sytuacji, załóżmy także, że wysokość oprocentowania tych obu kredytów jest taka sama. Obaj mają do zapłaty ratę w wysokości równowartości 1500 zł, czyli dla Kowalskiego jest to 495 franków, dla Nowaka – 322 euro. Kowalski spłacając kredyt ze średnim spreadem wynoszącym 0,2131 zł na jednym franku zapłaci dodatkowo co miesiąc 105,48 zł. Nowak natomiast płacąc 0,2897 zł spreadu za jedno euro dodatkowo będzie obciążony co miesiąc kwotą 93,28 zł. Różnica na korzyść euro wynosi 12,20 zł na miesięcznej racie, co w wypadku 30-letniego kredytu przekłada się na sumaryczną oszczędność w wysokości ponad 4000 zł. Tyle oszczędzi na spreadzie osoba, która wybierze euro zamiast franka szwajcarskiego.
Jednak osoby wybierające euro oszczędzą zapewne jeszcze więcej, a to za sprawą wejścia Polski do strefy euro. Od tego momentu spread dla kredytów w euro zaniknie, kredyty będą bowiem spłacane w tej samej walucie, w jakiej będą wypłacane pensje. Z tego powodu im szybciej euro zostanie wprowadzone, tym wyższe będą oszczędności osób spłacających kredyt w euro.
Sprawdziliśmy, że w przypadku przeciętnego kredytu na kwotę 300 tys. zł zaciągniętego na 30 lat, każdy rok opóźnienia we wprowadzeniu euro będzie kosztował kredytobiorcę 510 zł. W przypadku takiego kredytu pełny koszt spreadu, który musiałby zapłacić klient, gdyby Polska nie wprowadziła euro, wynosi 30.593 zł. Przyjęliśmy, że w momencie wypłaty kredytu klient płaci połowę kosztu spreadu, bowiem kurs wypłaty kredytu różni się przeciętnie od kursu rynkowego o połowę spreadu. Resztę kosztu spreadu kredytobiorca spłaca w miesięcznych ratach.
Gdyby Polska przyjęła euro już 1 stycznia 2012 roku, to od tego dnia spreadu nie trzeba by już płacić. Suma jego kosztów zapłaconych przed tą datą to 16.699 zł, czyli kredytobiorca zaoszczędzi 13.894 zł. Gdyby jednak waluta europejska pojawiła się nad Wisłą dopiero w 2020 roku, wtedy spread zapłacony do tego czasu wyniósłby 20.778 zł. Zatem każdy rok bez euro to dodatkowe koszty dla kredytobiorców hipotecznych.
Paweł Majtkowski,
Główny Analityk Finamo SA
Źródło: Bankier.pl