„Pieniądze w banku można pożyczyć niezależnie od tego, czy auto sprzedaje salon samochodowy, komis czy poprzedni użytkownik. Spośród 12 banków, które mają w ofercie kredyty samochodowe i odpowiedziały na pytania ‚Rz’, tylko jeden – BPH – poinformował, że nie sfinansuje zakupu auta od osoby fizycznej. Dla jego konkurentów nie jest to żadnym problemem, tyle że ceny kredytów na auta z drugiej ręki są wyższe.”, czytamy w „Rz”.
„Bez większego wysiłku można znaleźć bank, który nie będzie pytał klienta o wkład własny, tylko zgodzi się pożyczyć całość potrzebnej kwoty. Niemal wszędzie obok procedury standardowej funkcjonuje też uproszczona, w której kredytobiorca nie musi dokumentować swoich dochodów. Co ciekawe, w kilku instytucjach bez zaświadczenia o zarobkach można nawet dostać kredyt na 100 procent wartości auta.”, podaje gazeta.
„Rzeczpospolita” poprosiła banki o wyliczenie wysokości miesięcznej raty dla dwóch przykładowych kredytów: na samochód wprost z salonu i na auto czteroletnie. „W obu zestawieniach zwycięzcą okazał się Lukas Bank. Przed rokiem i dwa lata temu […] jego oferta także okazała się najtańsza. Dwukrotnie w czołówce – na czwartym i na piątym miejscu – znalazł się mBank. Różnice między instytucjami, które zajęły najwyższe miejsca w zestawieniu, są niewielkie.”, pisze dziennik
Ostatnie podwyżki marż przy kredytach bankowych i zaostrzenie polityki kredytowej zdają się omijać branżę samochodową. Banki nadal chetnie pożyczają pieniądze na zakup nowych i używanych aut. Najtańsze kredyty samochodowe kosztują poniże 10 proc.
Więcej o kredytach samochodowych w „Rzeczpospolitej” w dodatku „Moje Pieniądze”.
Na podstawie: Piotr Ceregra