„Tego typu kredytów udzielił na razie tylko PKO BP w ramach rządowego programu ‚Rodzina na swoim’. Choć jest to bardzo atrakcyjny kredyt, bo budżet przez osiem lat ma spłacać mniej więcej połowę odsetek, do końca maja z takiej możliwości skorzystało zaledwie 1359 osób. To niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że PKO BP udzielił w tym czasie najpewniej grubo ponad 30 tys. ‚zwykłych’ kredytów mieszkaniowych.” – podaje dziennik.
„Przyczyną małej popularności kredytu z budżetową dopłatą są ustawowe ograniczenia, którymi jest ona obwarowana. Największym jest limit kosztowy, czyli średni koszt budowy budynków mieszkalnych dla województwa i – osobno – dla miasta wojewódzkiego. W największych miastach różnica między ustawowym wskaźnikiem a rzeczywistymi cenami jest tak duża, że np. w Krakowie jeszcze nikt nie dostał dopłaty, a we Wrocławiu, w Warszawie czy Poznaniu takich, którzy ją dostali, można policzyć na palcach jednej ręki.” – pisze „Gazeta Wyborcza”.
„Nie zniechęca to jednak kolejnych banków. Do PKO BP dołączyły: Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe, Gospodarczy Bank Wielkopolski, Bank Polskiej Spółdzielczości, Bank Pocztowy, a w ostatnią środę także Bank Pekao SA, który dysponuje siecią 777 placówek. Ten ostatni kredytów z dopłatą zacznie udzielać od lipca.” – czytamy w „Gazecie”.
By zwiększyć dostepność kredytu posłowie chcą zmienić zasady udzielania kredytów hipotecznych z dopłatą budżetową do odsetek. Zmiana miałaby polegać na zwiększeniu o 30 proc. maksymalnego limitu ceny mieszkania, które może być nabywane przy pomocy preferencyjnego kredytu. Obecnie limit cenowy nabywanego mieszkania praktycznie pozbawia możliwości zaciągnięcia kredytu z dopłatą przez mieszkańców dużych miast.
Więcej informacji w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej”.