Sprawę Metribanku, niewielkiego pośrednika finansowego z Trójmiasta (jeden oddział i kilkadziesiąt punktów obsługi klienta), „Gazeta” opisała kilka tygodni temu. „Nazwa, strona internetowa i serwis telefoniczny firmy, która tylko pośredniczyła w udzielaniu kredytów i zakładaniu lokat, do złudzenia przypominały bank. Pośrednik finansowy prezentował na swojej stronie nie tylko kredyty i lokaty, ale też np. możliwość założenia konta, czy zalogowania do systemu internetowego Metrinet. Część z tych funkcji nie działała, np. Metrinet był tylko skrzynką kontaktową.” – przypomina dziennik.
„Szefowie Metribanku w rozmowie z ‚Gazetą’ początkowo zarzekali się, że nie zamierzają udawać banku. Na stronie internetowej zamieścili oświadczenie, że nie mają zamiaru wprowadzać nikogo w błąd, a do nazwy firmy dołożyli sformułowanie ‚Centrum Usług Finansowych’ […]. Ostatecznie jednak gdański pośrednik ustąpił. Na stronie internetowej Metribanku widnieje komunikat: ‚W związku ze zmianą nazwy spółki na Metri Finance konieczna jest przebudowa naszego serwisu’. Jego właściciele obiecują, że ponownie ruszy on ‚jak najszybciej’.” – pisze „Gazeta Wyborcza”.
Po opisaniu sprawy Metribanku przez „Gazetę” BRE Bank rozwiązał z pośrednikiem umowę o współpracy. Komisja Nadzoru Bankowego ostrzegła natomiast pośrednika, że słowa „bank” mogą używać w nazwie tylko instytucje mające licencję na działalność bankową. Stanowi o tym art. 3 ustawy Prawo bankowe. Za złamanie tego przepisu grozi grzywna do 5 mln zł lub do pięciu lat więzienia.
Więcej informacji w „Gazecie Wyborczej”.