Inwestorzy zgodnie z tradycją pierwszego piątku miesiąca wyczekiwać będą dziś na raport z amerykańskiego rynku pracy. Nie wydaje się jednak, żeby mógł ich zaskoczyć.
Po pierwsze, cierpliwie czekają na poprawę w sferze zatrudnienia, które ma być następstwem ożywienia gospodarczego. Potwierdziła to odporność rynków w ostatnim czasie, kiedy pojawiały się mniej korzystne od przewidywań dane dotyczące rynku pracy (większa nowych bezrobotnych, rewizja w dół styczniowej liczby nowych miejsc pracy w sektorze prywatnym). Po drugie, tendencje na rynku pracy w Ameryce podtrzymują nadzieje na poprawę sytuacji. Jesteśmy coraz bliżej tego, by nie tylko malało tempo spadku zatrudnienia, ale by zatrudnienie zaczęło się zwiększać. Zresztą warto też pamiętać o wsparciu rentowności przedsiębiorstw przez obecne uwarunkowania na rynku pracy. Skutkują wzrostem wydajności pracy i tym samym obniżają koszty pracy. Obecne zjawiska nie stwarzają też presji na wzrost stóp procentowych.
W kontekście wiadomości napływających z Chin coraz trudniej się oprzeć wrażeniu, że mamy powtórkę sytuacji z przełomu 2003 i 2004 r. Wtedy, tak jak obecnie, inwestorzy „żyli” obawami przed przegrzaniem koniunktury w tamtejszej gospodarce. Ostatnio przypomniał o takim ryzyku sam chiński premier, mówiąc o „niezrównoważonym i niestabilnym” charakterze wzrostu gospodarczego. To może skutkować dalszymi działaniami przywracającymi równowagę zwłaszcza na rynku kredytowym. 6 lat temu tego typu zagrożenia sprowokowały na rynkach wschodzących głęboką korektę.
Rynki nieruchomości
Po raz pierwszy od 8 miesięcy obniżyły się ceny domów w Wielkiej Brytanii. Według Halifax poszły w lutym w dół o 1,5%. W skali roku notują wzrost o 4,2%. Od dołka z kwietnia 2009 r. podniosły się o 8%. Zachowanie cen w lutym wiązane jest z większą aktywnością sprzedających oraz niewielkim zainteresowaniem kredytami hipotecznymi w początkach tego roku. Przypomnijmy, że w styczniu przyznano najmniej tego rodzaju kredytów od 8 miesięcy. Zwraca się też uwagę na negatywny wpływ ostrej zimy na popyt, jak również wygasanie ulgi podatkowej związanej z transakcjami na rynku nieruchomości.
Mimo że w lutym nieco zmniejszyła się dysproporcja pomiędzy podażą i popytem, to wciąż pozostaje to najważniejszym elementem rzutującym na postrzeganie przyszłej sytuacji na brytyjskim rynku nieruchomości.
Tymczasem na amerykańskim rynku znacząco spadła w styczniu liczba transakcji. Podpisano 7,6% mniej umów niż w grudniu 2009 r.
Źródło: Home Broker