To przeciętna wartość oferowana w ponad 20 bankach ujętych w zestawieniu firmy Expander. W stosunku do czerwca zdolność ta wzrosła o 4,5 tys. zł.
– W drugim kwartale 2009 zauważyliśmy stabilizację na rynku kredytów hipotecznych. Taką sytuację zakładamy do końca roku, pod warunkiem że nic się nie wydarzy w finansach publicznych – mówi Katarzyna Siwek z Expandera.
Średnia kwota dostępnego kredytu jest już aż o 15 tys. zł wyższa niż jeszcze w grudniu ubiegłego roku, kiedy na świecie szalał kryzys finansowy i zdolność kredytowa była najniższa. Jednak ciągle kwota dostępnego kredytu jest znacząco niższa niż przed kryzysem. Dla porównania w maju ubiegłego roku wynosiła ona około 272 tys. zł, zaś jeszcze rok wcześniej aż 313 tys. zł.
Jak tłumaczy Katarzyna Siwek, zmiany zdolności kredytowej są ściśle związane z oprocentowaniem kredytu. Im jest ono niższe, czyli niższa jest miesięczna rata, tym bank gotów jest udzielić wyższej kwoty kredytu. Lipcowy wzrost spowodowany jest przede wszystkim spadkiem przeciętnego oprocentowania kredytów z 7,43 proc. w czerwcu do 7,28 proc. w lipcu. Wysokość kwoty, jaką bank pożyczy, zależy też od okresu kredytowania. – W wyliczaniu zdolności kredytowej banki biorą pod uwagę także wysokość miesięcznego dochodu, ale również koszty utrzymania czy liczbę osób w rodzinie – dodaje Katarzyna Siwek.
Różnice w wysokości maksymalnej kwoty w poszczególnych bankach są efektem różnej polityki kredytowej. Oferty niektórych banków znacznie odbiegają od średniej.
Najkorzystniej zdolność kredytową w złotych oblicza Polbank, który jest gotów przyznać rodzinie z naszego przykładu aż 337 tys. zł. Najmniejszy kredyt udzieli natomiast Nordea – tylko 103 tys. zł.
Nie ma przełomu również w przypadku kredytów we frankach. Wprawdzie zdolność w lipcu w porównaniu z czerwcem wzrosła, jednak w ub. miesiącu była ona najniższa w całym badanym okresie. Obecnie rodzina z naszego przykładu może uzyskać 166 tys. zł kredytu, a przed miesiącem było to 145 tys. zł. – Przyczyna wzrostu jest taka sama jak w przypadku kredytów w złotych, czyli spadek oprocentowania – mówi Jarosław Sadowski z Expandera. Przeciętne oprocentowanie spadło od czerwca z 4,2 do 4 proc. – Musimy jednak pamiętać o skromnej liczbie banków, które mają w ofercie teraz takie kredyty – dodaje Sadowski.
Podobnie jak w przypadku kredytów w złotych maksymalna kwota kredytu we frankach jest obecnie znacznie niższa niż przed kryzysem. W maju ubiegłego roku maksymalnie wynosiła 247 tys. zł, a rok wcześniej 259 tys. zł. Także w przypadku kredytów we frankach istnieją znaczne rozbieżności w ofertach. Najwięcej, bo aż 267 tys. zł, pożyczy Polbank, a najmniej Nordea – 92 tys. zł.
– Korzyści ze spadku cen z nawiązką zniwelowało zaostrzenie polityki kredytowej banków. – Sprawdziliśmy, ile metrów kwadratowych mieszkania można było kupić za kredyt odpowiadający maksymalnej zdolności rodziny z naszego przykładu w wybranych miastach Polski w lipcu tego roku i maju 2008, czyli przed kryzysem – mówi Katarzyna Siwek.
Najbardziej spadła „siła nabywcza” w Gdyni – dziś można tam kupić aż o 8 mkw. mniej mieszkania. Natomiast w Sopocie zanotowano najniższy spadek – 3 mkw.
Mimo zaostrzonych warunków banki udzielają coraz więcej kredytów hipotecznych. W styczniu tego roku udzielono ich niecałe 11 tys., a w czerwcu już ponad 16 tys. Zdaniem Związku Banków Polskich wartość kredytów będzie rosnąć i w tym roku wyniesie 40 mld zł, podczas gdy w pierwszym półroczu było to tylko 16,8 mld zł.
Henryk Sadowski