– Nowa umowa została podobno wysłana z powodu zmian w regulaminie, który też mi przesłano. Proszą o szybkie podpisanie umowy i odesłanie jej – pisze czytelnik „Rzeczpospolitej”. – W umowie starają się pozbyć odpowiedzialności za operacje internetowe dokonane przez osoby nieupoważnione. Piszą, że bank nie ponosi odpowiedzialności za transakcje zdalne przeprowadzone po podaniu odpowiedniego kodu identyfikacyjnego lub numeru karty oraz nazwiska właściciela i daty ważności. Takiego zapisu nie ma w regulaminie. Spójnik „lub” jest tam zastąpiony spójnikiem „i”.
Faktycznie, zgodnie z zapisami nowej umowy klient może mieć problemy, gdy osoba nieuprawniona wykorzysta podstawowe dane z karty kredytowej (a więc jej numer i datę ważności, nazwisko posiadacza), do przeprowadzenia operacji na przykład w Internecie. Dane te są zapisane na pierwszej stronie karty. Co więcej, często znajdują się na pokwitowaniu transakcji z terminalu, co może wykorzystać nieuczciwy sprzedawca. Co prawda, w niektórych sklepach internetowych trzeba dodatkowo podawać kod CVV2 lub CVC2, który jest trudniej dostępny, ale czasami można opłacić zakupy bez tego. Zgodnie z regulaminem, klient ponosił konsekwencje finansowe użycia karty przez nieuprawnioną osobę, jeśli transakcja była dokonana po podaniu „właściwych kodów identyfikacyjnych”. A więc oprócz podstawowych danych musiał być podany kod CVV2/CVC2. W nowej umowie jest zapisane, że klient ponosi odpowiedzialność już wówczas, gdy zostaną użyte dane z karty – czytamy w „Rzeczpospolitej”.