„Jedyne miejsce, gdzie jeszcze można znaleźć zatrudnienie, to kraje azjatyckie – Chiny, Hongkong, Indie, ale za znacznie mniejsze pieniądze niż w Zurychu, Frankfurcie, Paryżu czy Londynie. O pensjach nowojorskich mogą już tylko marzyć. W ciągu ostatnich miesięcy w sektorze bankowym na świecie ubyło już ponad 100 tys. miejsc pracy. I to jeszcze nie koniec. Wczoraj o redukcjach poinformował Credit Suisse. Do zwolnionych wcześniej 500 osób dołączy kolejnych 5,3 tys. pracowników – to 11 proc. całej załogi.”, pisze gazeta.
„Pracodawcy – jak nigdy dotąd – zamiast premii i bonusów wręczają kolejnym pracownikom tzw. różowe paski, czyli wymówienia. Analitycy szacują, że do końca tego roku – po stratach i odpisach na straty sektora wynoszących już 970 mld dol. – redukcje zatrudnienia w sektorze bankowym i ubezpieczeniowym wyniosą łącznie nawet 200 tys. osób. Rekordzistą w zwolnieniach jest Citigroup. Również wczoraj japońska Nomura przeprowadziła czystkę w swoich londyńskich biurach, zwalniając stamtąd tysiąc pracowników […]”, czytamy.
„Zdaniem analityków największe cięcia zatrudnienia w bankowości będą miały miejsce dopiero w połowie przyszłego roku. Wtedy to banki i inne instytucje finansowe ogłoszą pełne wyniki. Najwięcej ludzi straci pracę w Stanach Zjednoczonych, bo tam wyjątkowo silna była bankowość inwestycyjna.”, podaje dziennik.
W Polsce jeszcze w trzecim kwartale instytucje finansowe cały czas zwiększały zatrudnienie. Część banków nadal rozwija sieci swoich placówek i poszukuje nowych pracowników.
Więcej na ten temat w „Rzeczpospolitej”.
Na podstawie: Iwona Trusewicz , el