Po czterodniowej huśtawce można się spodziewać, że emocje inwestorów nieco opadną. Na dłuższą metę 4-5 procentowe wahania indeksów mogą wyczerpać odporność nerwową nawet najtwardszych graczy.
Na Wall Street czwartek przyniósł kolejną porcję emocji i silnych wahań. Dow Jones wzrósł o 423 punkty, czyli 3,95 proc., a S&P500 zaliczył ponad 50 punktowy skok w górę, zyskując 4,6 proc. Te zmiany wpisują się w realizowany od kilku dni scenariusz rodem z kina akcji i stanowią dalszy ciąg gry emocji.
Co prawda powodów wczorajszej zwyżki upatruje się w nieco lepszych niż się spodziewano danych o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, co miałoby wlać na rynki nadzieję, że amerykańska gospodarka uniknie recesji, ale to argumentacja nieco naciągana. Wydaje się, że o wiele ważniejsze od samego czwartkowego wzrostu indeksów i wcześniejszych szaleńczych wahań, jest obserwowane od czterech dni kształtowanie się czegoś, co mogłoby stanowić twarde dno obecnej tendencji spadkowej. W miniony poniedziałek i środę S&P500 zatrzymał swój koszący lot w dół w okolicach 1120 punktów. We wtorek i czwartek z tego mniej więcej poziomu zaczynało się dynamiczne odbicie. Nawet jeśli na potwierdzenie siły tego obszaru trzeba będzie jeszcze poczekać, to można powiedzieć, że byki złapały jakiś punkt zaczepienia do obrony przed dalszą przeceną.
Wyraźne uspokojenie nastrojów było dziś widoczne na rynkach azjatyckich, choć sytuacja na poszczególnych parkietach była zróżnicowana. Na godzinę przed końcem sesji ponad 1 proc. zwyżka miała miejsce jedynie w Singapurze. Po ponad 1 proc. w dół szły wskaźniki w Korei i na Tajwanie. Nikkei tracił 0,4 proc., po informacji o sięgającej 3,8 proc., nico gorszej niż się spodziewano dynamice produkcji przemysłowej w czerwcu. Shanghai B-Share rósł o 0,9 proc., a Shanghai Composite o 0,2 proc. Warto zwrócić uwagę, że charakteryzujące się zazwyczaj znaczną zmiennością giełdy azjatyckie wyglądają w ostatnim czasie na tle rynków dojrzałych niczym oazy spokoju.
Próby prognozowania przebiegu sesji na podstawie zachowania kontraktów na amerykańskie indeksy ostatnio są warte tyle, co rzut monetą, jednak dla porządku należy zauważyć, że rano spadały po 0,8-0,9 proc. Dziś czeka nas także seria danych makroekonomicznych zza oceanu. Poznamy dynamikę sprzedaży detalicznej, zapasów niesprzedanych towarów oraz wskaźnik nastrojów konsumentów. Oczekuje się poprawy w sprzedaży i niewielkiego pogorszenia się nastrojów.
Na naszym rynku testem wrażliwości inwestorów na dane fundamentalne będzie reakcja na lepsze niż się spodziewano wyniki finansowe KGHM. Spółka zarobiła w drugim kwartale netto 2,36 mld zł, o prawie 60 proc więcej niż rok wcześniej i prawdopodobnie podwyższy prognozę na cały 2011 r. Sam miedziowy kombinat hossy nam jednak nie zapewni.
Źródło: Open Finance