W USA oglądaliśmy we wtorek całkiem interesującą sesję. Na pozór sytuacja jest jasna (jeśli czyta się amerykańskich analityków) – bardzo dobre wyniki Bank of America i wzrost indeksu rynku nieruchomości poprawiły nastroje i dlatego indeksy rosły.
Uważam, że nie jest to cała prawda, chociaż te czynniki z pewnością bykom pomagały. Pamiętać trzeba, że z Europy nie docierały znakomite informacje. Przecież agencja ratingowa Moody’s ostrzegła o możliwości obniżenia perspektywy ratingowej Francji. Poza tym kanclerz Angela Merkel kolejny raz potwierdziła, że co prawda szczyt UE (23.10) będzie ważnym, ale nie ostatecznym krokiem w drodze do zakończenia europejskiego kryzysu.
W poniedziałek takie informacje doprowadzały do dużych spadków indeksów. We wtorek indeksy rosły. Dlaczego? Zakładam, że chłodzenie oczekiwań przez Niemców powoli przekłada się na uspokojenie na rynkach. Widzę proces, w którym gracze zaczynają się godzić z koniecznością poczekania na ostateczne rozwiązanie kryzysu. Chcieliby tylko dostać na szczycie UE realny plan, mapę drogową. To może się udać, jeśli politycy zrozumieją, czego potrzeba rynkom.
Przypominam jednak o tym, o czym już wcześniej ostrzegałem: uśpieni sukcesem (zwyżkami na rynkach) politycy mogą znacznie zwolnić marsz po wytyczonej przez tę mapę drodze. To zaś doprowadzi z całą pewnością do katastrofy tyle, że może dopiero w przyszłym roku i po hossie kończącej ten rok. Jeśli bardzo szybko fundusz EFSF nie zostanie zlewarowany to rynki zaatakują Hiszpanię i Włochy. Wtedy obniżenie ratingu Francji wbije ostatni gwóźdź do europejskiej trumny. Mam nadzieję, że politycy o tym wiedzą.
Nie było jednak wcale pewne, jakim wynikiem handel się zakończy, ale w ostatniej godzinie sesji nastąpił przełom. I znowu (jak już nieraz bywało) dziennikarze powinni zostać suto przez obóz byków nagrodzeni. The Guardian w swoim internetowym wydaniu napisał, że Francja i Niemcy porozumieli się co do tego, że fundusz EFSF będzie ubezpieczycielem obligacji i dzięki temu jego siła wzrośnie do 2 bilionów euro, co wystarczyłoby do ochrony Hiszpanii i Włoch. Poza tym zgodzono się podobno co do tego, że dług Grecji będzie zredukowany o około 30-50 procent. Po sesji agencje Dow Jones i Reuters zaprzeczyły tym doniesieniom.
Gracze nie zwracali uwagi na to, że informacje zawarte w tym artykule są sprzeczne z wypowiedziami polityków niemieckich i kupowali akcje na potęgę. Indeksy odrabiały z powodzeniem poniedziałkowe straty. Taki optymizm sygnalizuje, że trudno będzie politykom zahamować zwyżki przed końcem roku. Uważam jednak, że będzie to pyrrusowe zwycięstwo. Nie ma w obecnej sytuacji nic groźniejszego niż uśpieni politycy.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję w dużo gorszych nastrojach niż kończyła poniedziałkową. Dwuprocentowe spadki indeksów na innych giełdach europejskich wymusiły podobne zachowanie naszego WIG20. Nasz rynek był jednak nadal wyraźnie silniejszy. Jak tylko na innych giełdach indeksy zaczęły się podnosić to u nas WIG20 zredukował straty do jednego procenta. Potem na rynku zapanował spokój, a WIG20 po prostu falował czekając na Amerykanów. Oni zaś (i fixing) doprowadzili do neutralnego (czyli w tych warunkach byczego) zakończenia sesji.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi