W USA, po piątkowej obronie sierpniowego wsparcia, byki miały szansę na poprowadzenia indeksów dużo wyżej, ale nie było to proste. Był bowiem problem z interpretacją tego, co tak naprawdę ustalił szczyt G-20 i następujący po nim szczyt MFW. Plan, o którym pisał w poniedziałek „The Telegraph” (3 filary ratowania strefy euro) wyglądał bardzo rozsądnie, ale wielu polityków zaprzeczało jego istnieniu.
Na przykład po godzinie 18.00 indeksy zanurkowały, bo Wolfgang Schaeuble, minister finansów Niemiec, zdecydowanie stwierdził, że nie ma planów zwiększenia funduszu EFSF. Przypominam jednak, że politycy muszą tak mówić. Chodzi o przyjęcie ustaleń z 21. lipca (w tym powołanie EFSF o wartości 440 mld euro) przez parlamenty europejskie. Potem już będzie można ten plan wprowadzić w życie bez konieczności ratyfikowania przez parlamenty. To jest jedyny ratunek. Jeśli taki lub podobny plan nie zostanie przyjęty to dojdzie do prawdziwego dramatu.
Na zachowanie rynków wpływu nie miały dane makro. Raport o wrześniowej sprzedaż nowych domów w USA był dokładnie zgodny z oczekiwaniami. Ilość sprzedanych domów spadła (o 2,3 proc.). Generalnie widać było, że każdy rynek (walutowy, akcji, surowcowy) interpretuje napływające pogłoski i informacje zupełnie inaczej.
Na rynku akcji panowała bardzo duża zmienność. Byczy początek szybko zamienił się w neutralny – indeksy wróciły do poziomu z piątku, a NASDAQ nawet całkiem wyraźnie spadał. Jednak sytuacja szybko została opanowana i indeksy znowu ruszyły na północ. Po 18.00 wypowiedzi ministra finansów Niemiec schłodziły nastroje i indeks S&P 500 znowu wróci do poziomu neutralnego, a NASDAQ wyraźnie spadał. Wpływ wypowiedzi ministra jednak zniknął po dwóch godzinach i wędrówka na północ znowu się rozpoczęła. Tym razem bykom już nic nie przeszkodziło. S&P 500 wzrósł o ponad dwa procent. Wynikiem technicznym jest na razie tylko i wyłącznie umocnienie sierpniowego wsparcia. Sygnału kupna nie ma, ale prawdopodobieństwo jego wygenerowania rośnie.
Na GPW WIG20 zachowywał się w poniedziałek przez długi czas podobnie do swoich zagranicznych odpowiedników. Zanurkował tracąc około 2,5 procent na początku sesji, a potem szybko rósł ( z przedpołudniowa stabilizacją). Przed pobudką w USA WIG20 zyskiwał już blisko trzy procent. Potem jednak zaczął się osuwać (podobnie jak inne indeksy europejskie).
To osuwanie zupełnie zniechęciło obóz byków, bo ostatnie 90 minut sesji należało w Europie do byków, a u nas zapanowała zniechęcająca stabilizacja i WIG20 zakończył dzień wzrostem o jedynie 0,67 proc. Tak duża zmienność jest lekko niepokojąca, ale widać, że rynek może wygenerować potężny wzrost lub spadek z byle powodu. Niestety, nadal wszystko zależeć będzie od polityków. Dzisiaj być może jakiś wpływ będzie miała również publikacja amerykańskiego indeksu nastroju.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi