Jednym z bieżących problemów polityki gospodarczej jest pytanie: czy sposoby klasyfikacji gospodarek przyjęte przed kryzysem nadal obowiązują, a może raczej istnieje potrzeba nowego spojrzenia? Jak ważną rolę w tworzeniu wizerunku gospodarek na rynkach będą odgrywać międzynarodowe instytucje finansowe? Skala rozwoju działalności Międzynarodowego Funduszu Walutowego w odpowiedzi na kryzys (chociaż pośrednio także Banku Światowego, regionalnych banków rozwojowych, publicznych korporacji inwestycyjnych takich jak IFC czy EBI), będąca odpowiedzią na wezwanie społeczności międzynarodowej (w tym G20) wskazuje, że rola MFW jest bardzo duża. Typowy dla okresów wzmożonej niepewności na rynkach zwrot w kierunku instytucji zaufania publicznego nadaje zupełnie nowe znaczenie percepcji przez MFW, stabilności fiskalnej gospodarek i ich skuteczności w zarządzaniu długiem publicznym. Tym bardziej więc obecny rząd powinien podejmować starania, aby jego działania sprzyjały oczekiwaniom funduszu i brały pod uwagę wcześniejsze doświadczenia ze współpracy z Polską.
Najnowszy odczyt stanowiska Funduszu Walutowego, będący pokłosiem konsultacji w ramach artykułu IV z sierpnia ubiegłego roku, wskazywał na oczekiwania wzrostu deficytu budżetowego do 5,5 proc. PKB, wobec zaledwie 2,5 proc. ambitnie zakładanych przez obecny rząd. W ocenie ekonomistów MFW, dominującym czynnikiem rozminięcia z oczekiwaniami nie są wcale zwiększone wydatki budżetowe, których wzrost został w części sfinansowany wpływami Skarbu Państwa z wypłat z zysku, ale właśnie spadek wpływów podatkowych. Według wyliczeń funduszu, skala tego zjawiska jest szacowana na 2,25 proc. PKB za 2009 r. Problem zmniejszonych wpływów podatkowych nie jest tylko kwestią makroekonomii, ale w znaczącym stopniu problemem ściągalności podatków. W dyskusji na temat nowego budżetu na 2010 r. zabrakło właśnie tego elementu, który za czasów poprzedniego rządu był jednym z głównych źródeł sukcesu jego polityki fiskalnej i w dzisiejszej, znacznie bardziej wymagającej rzeczywistości stanowi adekwatny „case study” w prowadzeniu polityki fiskalnej.
Być może za wcześnie jeszcze na reprymendę w tej kwestii ze strony MFW, ale spoglądając na podsumowanie interakcji władz Polski z Funduszem Walutowym w latach 2005-2006 i ocenę realizacji przyjętych postanowień, nie jest wykluczone, że kwestia zaniedbań po stronie ściągalności podatków zostanie zauważona przez MFW przy okazji kolejnej analizy polityki fiskalnej. W 2005 r. poprzedni rząd został postawiony przed trzema wyzwaniami: zabezpieczeniem długu publicznego, wzmocnieniem instytucji i uwarunkowań strukturalnych gospodarki oraz wykorzystaniem potencjału wynikającego z członkostwa w Unii Europejskiej. O ile ustanowienie 30 mld zł limitu deficytu budżetowego na rok 2006 zostało wówczas pozytywnie przyjęte, to ekonomiści Funduszu zalecali podjęcie znaczących kroków, zmierzających w kierunku odwrócenia trendu narastającego długu publicznego. Zaledwie pół roku później – w maju 2006 r., w raporcie podsumowującym konsultacje w ramach tzw. artykułu IV, pojawiła się propozycja znaczącego obniżenia deficytu w budżecie na 2007 r., z sugestią stabilizowania długu publicznego, w drodze redukcji deficytu o 0,5 proc. PKB rocznie do poziomu 26 mld zł. Głównym sposobem realizacji tak ambitnego działania miało być, zdaniem Funduszu, zachowanie ścisłej dyscypliny budżetowej, przede wszystkim po stronie wydatków, choć Fundusz nie szczędził pochwał dla ówczesnej pani minister finansów dotyczących ambitnych planów reformy podatkowej. Kluczowym elementem sukcesu, wielokrotnie podkreślanym w raporcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego, była jednak wówczas właśnie fenomenalna sprawność w odzyskiwaniu zobowiązań podatkowych. Sukces dyscypliny fiskalnej okazał się być wcale nie tyle kwestią drastycznego ograniczania wydatków, co raczej rekordowej ściągalności podatków, przy niezwykle korzystnych warunkach makroekonomicznych. Nie można przecenić tu roli ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Finansów, które z sukcesem podjęło się tego wyzwania.
Warto podkreślić, iż o ile warunki makroekonomiczne dawały poprzedniemu rządowi spore pole do regulacji po stronie wydatków, to sytuacja dzisiejszego rządu jest bardziej złożona: pole do okrojenia wydatków jest znacznie węższe, a potrzeba restrykcyjnego podejścia w egzekwowaniu należności publicznych zdecydowanie większa. Doświadczenie to stanowi niewątpliwie dobrą lekcję, z którą warto, aby obecny rząd się zapoznał. Oprócz przyczynku do rozwiązania bieżących wyzwań, możemy przy okazji wypracować bardziej przychylną ocenę polityki fiskalnej Polski przez społeczność międzynarodową, a tym samym poprawić zaufanie do naszej gospodarki.