W czwartek po sesji amerykańskiej słabe wyniki opublikowały Amazon.com, Microsoft i American Express. Wydawało się, że pole zostało przygotowane na długo wyczekiwaną korektę. Rynki jednak pokazały swoją siłę w umiejętny sposób lekceważąc nienajlepsze raporty i potrafiąc wykrzesać siły na dobre zakończenie już drugiego z kolei wspaniałego tygodnia.
Polski rynek wbrew czerwonemu kolorowi w Eurolandzie potrafił nawet otworzyć się na plusie. Potem było już tylko lepiej, a to za sprawą danych makroekonomicznych. Okazało się powiem, że europejskie wskaźniki PMI zaskoczyły pozytywnie, a mowa tutaj w szczególności o przemyśle, który przez rynki jest bardziej faworyzowany od sektora usług (pomimo, że ten drugi tworzy zdecydowanie większą część gospodarki). Bardzo pomyślny był również indeks instytutu Ifo, który nie tylko wzrósł bardziej od prognoz, ale wchodzący w jego skład subindeks obecnie panujących warunków podniósł się z kolan (dotychczas notował kolejne minima, a sam Ifo rósł jedynie dzięki subindeksowi oczekiwań).
Reakcja rynków musiała być jednoznaczna, zresztą obrazu nie mogły psuć bądź poprawiać raporty amerykańskich spółek, bo ich po prostu nie było. Co prawda oczekiwania co do nienajlepszej sesji na Wall Street psuły nastroje, ale te w Warszawie były i tak na tyle dobre by notowania zakończyć kolejną zwyżką. WIG20 wzrósł o 1,5 proc, ale w trakcie sesji był zdecydowanie wyżej i na chwilę przebił nawet ważny z technicznego punktu widzenia poziom 2100 punktów. Nawrót z tego oporu może oznaczać przygotowanie do korekty, ale nie powinna ona zmienić pozytywnego obrazu sytuacji. Byki panujący niepodzielnie na parkiecie od dwóch tygodni łatwo się nie poddadzą i z pewnością myślą o wyższych poziomach indeksu od obecnych.
Za oceanem notowania rozpoczęły się od spadków, co większym zaskoczeniem być nie mogło w świetle wspominanych wcześniej raportów spółek. Ważne jednak było jak rynek zachowa się puszczony samopas. Okazało się bowiem, że publikowane o 16.00 ostateczne dane o nastrojach konsumentów nie były wsparciem. Co prawda zgodnie z tradycją okazały się one lepsze od prognoz, ale i tak spadły po raz pierwszy od pięciu miesięcy. Widać, że wciąż rosnące bezrobociem jak bumerang powraca przy wszelkich danych o konsumpcji i konsumentach. Co ważne szybko się to nie zmieni. Indeks powoli próbował jednak znaleźć swój dołek i godzinę po publikacji raportu go znalazł. Potem było już tylko lepiej, jeżeli nawet nie rewelacyjnie. Z korekty bowiem nic nie wszyło. S&P500 wzrósł na zamknięciu kolejny już dzień, może niewiele, ale o własnych siłach. To wskazuje na siłę kupujących, którzy łatwo zdobytego pola nie oddadzą.
Łukasz Bugaj
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi