Bardzo dobre dane z amerykańskiego rynku pracy nie pomogły w piątek bykom. Przeważył strach przed rozwojem sytuacji w Europie, gdzie trudno o dobre informacje.
Wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie w piątek przez większą część dnia trzymały się nad kreską, mimo fatalnych danych. Deflacja w Szwajcarii jest wyższa niż w Japonii, sprzedaż detaliczna w strefie euro spadła o 0,8 proc., stopa bezrobocia trzyma się na poziomie 10,3 proc., zamówienia w niemieckim przemyśle zmniejszyły się o 4,8 proc., trzykrotnie mocniej niż oczekiwano.
Po publikacji optymistycznych informacji zza oceanu, gdzie stopa bezrobocia spadła do poziomu najniższego od trzech lat, a w sektorze pozarolniczym powstało 200 tys. miejsc pracy, dwukrotnie więcej niż przed miesiącem, indeksy na chwilę niemrawo się podniosły, by zaraz po tym pójść w dół. Ostatecznie CAC40 stracił 0,2 proc., a DAX spadł o 0,6 proc.
Na Wall Street dane z rynku pracy nie zrobiły wrażenia i indeksy cały dzień były n minusie. Dow Jones zniżkował o 0,45 proc., a S&P500 spadł o 0,25 proc.
Wygląda na to, że górę wzięły obawy przed pogarszającą się sytuacją w Europie. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego przestrzegła przed możliwością kolejnego obniżenia prognoz dla globalnej gospodarki z powodu europejskiego kryzysu zadłużenia. O jego eskalacji świadczy spadek zaufania na rynku międzybankowym. Góra pieniędzy wpłacanych przez banki do Europejskiego Banku Centralnego rośnie, bijąc kolejne rekordy. To właśnie ta informacja w piątek wieczorem przebijała się w amerykańskich serwisach, psując atmosferę na parkiecie. W weekend doszły do tego prasowe doniesienia o braku wiary MFW, że Grecja sobie poradzi bez dodatkowych pieniędzy i dodatkowej redukcji długów. To kolejny niedobry sygnał dla banków.
Sytuacja inwestorów na głównych rynkach azjatyckich jest nie do pozazdroszczenia. Nikkei znajduje się na najlepszej drodze do dołka z końca listopada, znajdującego się nieco niżej niż po szoku spowodowanym marcowym trzęsieniem ziemi. Jeszcze gorzej ma się Shanghai Composite, który po piątkowej sesji znalazł się 90 punktów, czyli 4 proc. nad dołkiem bessy z marca 2009 r. Poniedziałkowe silne odreagowanie niedźwiedziego obrazu rynku nie zmieni. Na godzinę przed końcem handlu Shanghai B-Share rósł o prawie 4 proc., a Shanghai Composite o ponad 2,5 proc. Giełda w Japonii świętowała, a na pozostałych parkietach dominowały spadki.
Dzisiejsze spotkanie kanclerz Merkel i prezydenta Sarkozyego nie powinno budzić emocji, ale sytuacja jest napięta, więc o niespodzianki nietrudno. Niemcy i Francja sprzedawać będą bony skarbowe. Wyniki aukcji będą z pewnością pilnie śledzone. Reakcję rynku mogą wywołać dane o dynamice produkcji przemysłowej w Niemczech (oczekuje się spadku o 0,7 proc.) i sprzedaży detalicznej w Szwajcarii (spodziewany jest wzrost o 0,5 proc.).
Kontrakty terminowe na amerykańskie i europejskie indeksy zniżkowały rano po 0,2-0,3 proc., ale z czasem te europejskie zyskiwały na wartości. Trudno przewidzieć scenariusz dla naszego parkietu, w kontekście piątkowej przerwy w notowaniach.
Źródło: Open Finance