Czyż jednak więcej spokoju nie zapewniłaby świadomość, że posiada się ubezpieczony majątek? Dzisiejsza „Rzeczpospolita” podejmuje temat powszechnych ubezpieczeń klęskowych. Nad projektem do odpowiedniej ustawy pracuje m.in. Polska Izba Ubezpieczeń.
„Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji informuje, że w gotowości czeka 110 tys. ratowników Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego i 10 tys. żołnierzy. Przygotowano 92 tys. m rękawów przeciwpowodziowych, 1288 łodzi, pontonów i motorówek, 6526 agregatów prądotwórczych i ponad 7,7 mln worków”, podaje „Rzeczpospolita”.
„– Analizujemy możliwość wprowadzenia powszechnych, ale nieobowiązkowych ubezpieczeń od skutków klęsk. Ich obowiązkowość oznaczałaby system kontroli i kar. Tego chcemy uniknąć. Trudno też uzasadnić konieczność objęcia polisami nieruchomości, które nie są zagrożone klęskami – tłumaczy Zbigniew Śwircz, dyrektor Biura do spraw Usuwania Skutków Klęsk Źywiołowych MSWiA.”
Nieubezpieczony majątek to podstawowy problem wielu mieszkańców kraju. I o ile w wielu sytuacjach można zrozumieć, że polisa na wypadek powodzi nie jest konieczna, o tyle dziwi, że mieszkańcy terenów zalewowych potrafią spać spokojnie bez odpowiedniej polisy. Historia pokazuje jednocześnie, że wielu z nich zawsze i tak może liczyć na pomoc państwa.
Więcej w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, w artykule Jerzego Kowalskiego pt. „Polisy klęskowe muszą być powszechne”.