WYDARZENIE DNIA
Rząd przyjął dziś wstępne założenia do przyszłorocznej ustawy budżetowej. Wzrost gospodarczy w 2008 r. ma wynieść 5,5 proc., a inflacja 2,3 proc.
Prognoza wzrostu gospodarczego wywołuje najmniej kontrowersji, w rzeczy samej wydaje się dość konserwatywna. Nieco inaczej prezentuje się sprawa z inflacją. Rząd zakłada, że siłą wzrostu gospodarczego będą inwestycje i ożywienie na krajowym rynku. Prawdopodobny wzrost konsumpcji trzeba będzie zaspokajać zwiększonym importem. Całość nie składa się wcale na spadek inflacji (ostatnie dane to 2,5 proc.), lecz raczej na jej wzrost, choć być może za wcześnie jeszcze na polemikę.
Ministerstwo Gospodarki zakłada utrzymanie tempa wzrostu eksportu w tym i przyszłym roku na poziomie ok. 15 proc., natomiast resort pracy zrewidował swoje oczekiwania co do stopy bezrobocia na koniec roku, które ma wynieść 11 proc. (poprzedni szacunek to 13 proc.)
SYTUACJA NA GPW
Dorabianie tezy do wtorkowych spadków innej niż realizacja zysków po dynamicznych wzrostach, będzie dość naciągana, ponieważ w gospodarce z dnia na dzień nie pogorszyła się koniunktura oraz nic nie wskazuje, że do krajowych funduszy inwestycyjnych przestają płynąć oszczędności Polaków. Dwuprocentowy spadek indeksów nie jest jeszcze zapowiedzią głębszej korekty, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że zimny prysznic przychodzi z reguły w najmniej oczekiwanym momencie, gdy większość inwestorów ma bardzo wygórowane oczekiwania. Amerykanie na początku maja przytaczają często powiedzenie „sell in May and go away”, które sugeruje że letni okres nie sprzyja inwestycjom w akcje. Historyczne stopy zwrotu pokazują, że w tym czasie lepiej wyjechać na dłuższe wakacje i odpocząć od giełdy, jednak wówczas musimy liczyć się, że ominie nas część potencjalnych zysków.
GIEŁDY W EUROPIE
We wtorek inwestorzy realizowali zyski zarówno w Europie, jak i za oceanem. Indeks Dow Jones Stoxx 600, który dzień wcześniej był najwyżej od września 2000 roku osunął się z rekordowych poziomów. W Nowym Jorku indeksy traciły ok. 0,5 proc., ale wyniki spółek nie wskazują na dramatyczne załamanie koniunktury. Wyprzedaż akcji wynika w większym stopniu z umocnienia dolara, który tracąc na wartości przez ostatnie kilka tygodni pomagał europejskim giełdom.
WALUTY
W ciągu dnia dolar się umocnił, zyskując do euro i jena odpowiednio 0,3 proc. i 0,4 proc. Ciężko to wytłumaczyć fundamentalnie, dlatego, że na jutrzejszym posiedzeniu, FED prawie na pewno nie podniesie stóp procentowych (przy zwalniającej gospodarce i bardzo niskiej inflacji w Stanach). Jest to raczej odreagowanie natury technicznej po silnym osłabieniu dolara względem euro w kwietniu o 2,3 proc. i w dalszej części tygodnia możemy spodziewać się odwrócenia tego trendu.
Po bardzo spokojnym rozpoczęciu tygodnia, złotówka mocno słabnie, tracąc 0,6 proc. do dolara i 0,5 proc. do funta. Wydaje się, że inwestorzy zaczęli realizować zyski, po wypychaniu polskiej waluty na nowe rekordy w ostatnich trzech miesiącach, przez które dolar potaniał do 2,74 PLN, a funt do 5,47 PLN. Euro umocniło się o 0,2 proc., podobnie jak frank szwajcarski, który na początku dnia zszedł do poziomu 2,267 PLN (najtaniej od 2001 roku). co jest na pewno dobrą wiadomością dla posiadaczy kredytów hipotecznych w tej walucie.
SUROWCE
Cena baryłki ropy Crude spadła dzisiaj 20 centów i utrzymuje się w okolicy 61,17 USD, po ponad tygodniu spadków. Tym samym odreagowanie po wczorajszej informacji o atakach partyzantów w Nigerii (w wyniku których odcięte zostały trzy rurociągi) było krótkie i cena znowu zbliża się do poziomu 60 USD.
Miedź pozostaje w mocnym trendzie wzrostowym i po krótkiej konsolidacji w okolicach 8.000 USD wybiła się w górę – na giełdzie w Londynie za tonę płacono dzisiaj 8.225 USD. Wzrostom tego surowca, nie przeszkodził nawet koniec strajków w peruwiańskich kopalniach.
Taniały natomiast metale szlachetne, głównie w wyniku spadku pary EUR/USD. Złoto straciło dzisiaj 4 dolary i jedna uncja kosztuje 685,90 USD.