Naszemu rynkowi zaszkodziły przede wszystkim spadające akcje spółek paliwowych i to – o ironio – w dniu, w którym ropa przestała tanieć na światowych rynkach. Po spadku o 5,1 proc. Lotos jest najtańszy od miesiąca, a jego akcje straciły 12 proc. w ciągu ostatnich trzech sesji. Papiery PKN potaniały dziś o 3,2 proc. (otwarcie z luką bessy) i są najtańsze od 27 czerwca. Do rozstrzygnięcia pozostaje tylko, czy akcje rafinerii spadają, bo rynek był słaby, czy też rynek spada, bo słabe są akcje rafinerii. Tak czy inaczej atmosfera nie była dziś dobra, nie mniej sam WIG20 zdołał uratować się przed mocniejszą przeceną, a obroty nie były wcale wysokie (tylko 570 mln PLN).
Na szerokim rynku podrożały akcje 90. firm, staniały 123 i mimo tej statystyki MIDWIG zyskał 0,2 proc., tyle samo co WIRR. Zniżka obejmuje swoim zasięgiem przede wszystkim papiery dużych spółek, a ponieważ szerszy rynek nie bierze w niej udziału, wniosek z tego taki, że mamy do czynienia tylko z korektą, którą nie należy się specjalnie przejmować. Przynajmniej jeszcze nie. Liderem rynku został Hutmen, który drożejąc o 15,7 proc. przypomniał o sobie po kilku dniach przerwy.
Umocnienie dolara na rynku międzynarodowym było przyczyną osłabienia złotego, ale także innych walut regionu. W porównaniu do porannych kursów najwyraźniej podrożał dolar, za którego trzeba było zapłacić 3,13 PLN. Frank kosztował niecałe 2,52 PLN, a euro poniżej 3,99 PLN. Wobec groźby wzrostu inflacji (chyba nie było gazety, która nie postraszyłaby czytelników drożejącą żywnością o 20-30 proc.) w Polsce, trudno o optymizm dotyczący naszej waluty.