Indeksy zniżkowały dziś w całej Europie, ale kiepskie nastroje zawdzięczamy USA. Okazało się bowiem, że według zrewidowanych kosztów pracy, rosną one najszybciej od 16-u lat, a to jest czynnik przemawiający za podwyżką stóp procentowych w Stanach. Temat podwyżek stóp wrócił zresztą na tapetę już wczoraj w raporcie OECD. Naśladowanie innych rynków akcji to jednak tylko jedna z przyczyn takiego zachowania GPW.
Druga to zachowanie rynku surowców – ropa tanieje od kilku dni, a cena baryłki niewiele przekracza 67 dolarów. Lotos spadł dziś o 3,9 proc., PKN o 1 proc., MOL o 1,9 proc. Również KGHM, którego akcje są bardzo bliskie rekordowych poziomów nie zdołał utrzymać wzrostu ceny, choć metale nieszlachetne nadal drożeją na świecie. Realizacja zysków z ostatnich dwóch sesji jednak musiała nadejść. I właśnie realizacja zysków mogła być kolejną przyczyną osłabienia GPW na dzisiejszej sesji. Warto zauważyć, że od czasu lipcowych zwyżek żaden z mocniejszych wzrostów WIG20 (ponad 2-proc.) nie został potwierdzony na kolejnych sesjach. Wprawdzie w poniedziałek wzrost sięgnął 3,9 proc. i można było liczyć, że tym razem będzie inaczej, ale optymizm dość szybko się ulotnił.
Wreszcie – spadek różnicy między indeksem WIG20 a kontraktami na indeks spowodował naturalną chęć realizacji zysków wśród arbitrażystów. Do wygaśnięcia najbardziej płynnej serii kontraktów zostało już tylko kilka sesji (wygasają w przyszły piątek) i do tego czasu pozycje arbitrażystów powinny zostać zamknięte.
Plusem dzisiejszej sesji jest za to niska wartość transakcji – tylko 481 mln PLN (WIG20). To dwa razy mniej niż na „byczej” sesji poniedziałkowej. Można więc mówić o naturalnej korekcie ostatnich zwyżek, jeśli ktoś nie chce wierzyć w jakiekolwiek inne powody pogorszenia koniunktury.
Na szerokim rynku podrożały akcje 98. spółek, staniały 123. MIDWIG i WIRR zdołały zakończyć sesję 0,2-proc. zwyżką. Zawirowania na świecie, transakcje arbitrażystów – to wszystko niewiele obchodzi akcjonariuszy małych firm, które nie są po prostu tak wrażliwe informacje płynące ze świata.
Wrażliwy jest za to złoty, który dziś tracił na wartości (rośnie prawdopodobieństwo podwyżek stóp w USA). Pod koniec dnia za dolara płacono prawie 3,11 PLN, frank podrożał do 2,51 PLN, a euro do 3,97 PLN. Wobec groźby wzrostu stóp procentowych, nasze zawirowania budżetowe są po prostu nie istotne. Przynajmniej nie w tym momencie.