Według Emila Szwedy z Open Finance głównym czynnikiem zachęcającym do zawierania transakcji jest spadek cen. W czterech największych polskich miastach: Gdańsku, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu, wciąż pozostają one ok. 10 proc. niższe niż przed rokiem. Tylko w Krakowie zanotowano jedynie 3-procentowy spadek.
– Niestety, w sukurs kupującym nie idą banki, które w drugim kwartale wciąż zaostrzały kryteria przyznawania kredytów hipotecznych, choć już nie tak dotkliwie jak w poprzednich miesiącach – mówi Emil Szweda. Sądząc jednak po ożywieniu rynku, obecna oferta banków nie jest już przeszkodą w zawieraniu transakcji. Z drugiej strony część z nich finansowana jest gotówką z oszczędności kupującego.
Wydawałoby się więc, że dalszy spadek cen, o 10 do 15 proc., jeszcze bardziej ożywiłby rynek. Trudno się jednak spodziewać takich redukcji, skoro i przy obecnym poziomie nieruchomości dobrze się sprzedają. – Porównując ceny z marca i lipca, w większości miast odnotowaliśmy stabilizację lub nawet ich niewielki wzrost – mówi Szweda.
Natomiast, jeśli punktem odniesienia będzie ostatni rok (zawarto wówczas najmniej transakcji), to ceny najbardziej spadły w Poznaniu i Warszawie. Natomiast prawie nie zmieniły się w Gdańsku i Wrocławiu.
W Poznaniu deweloperzy oraz osoby sprzedające mieszkania na rynku wtórnym chętnie obniżają ich ceny, aby dokonać transakcji. Często dzieje się tak dlatego, by dostosować ceny do progów obowiązujących w ramach programu „Rodzina na swoim”.
Comperia.pl porównała z kolei drugi z pierwszym kwartałem 2009 r. W raporcie skupiono się między innymi na rynku warszawski. W ujęciu średnim ceny stołecznych mieszkań oferowanych na rynku wtórnym spadły kolejny kwartał z rzędu.
– To efekt spadku akcji kredytowej i zaostrzenia warunków przyznawania kredytów hipotecznych przez banki, co znacznie ograniczyło popyt na mieszkania – tłumaczy Sylwester Góreczny z Comperia.pl. Patrząc przez pryzmat poszczególnych dzielnic, najsilniejszy spadek cen nieruchomości dotyczy głównie najdroższych obszarów w Warszawie. Średnia wartość 1 mkw. w Śródmieściu zmalała w ciągu roku aż o 10 proc. Podobne zmiany miały miejsce na Mokotowie, Woli czy Ochocie, a więc w dzielnicach centralnych. Co ciekawe, w dzielnicach o znacznie mniej dogodnej lokalizacji i utrudnionym połączeniu komunikacyjnym z centrum ceny ofertowe zaczęły w minionym kwartale rosnąć.
Prawdopodobnie wynika to ze znacznie mniej spekulacyjnego charakteru cen mieszkań w tych częściach stolicy. Dodatkowym czynnikiem mógł być też rządowy program dopłat do kredytów hipotecznych „Rodzina na swoim”. Program ten w ostatnim czasie cieszy się coraz większą popularnością, a dopłaty mogą mieć zastosowanie tylko dla kredytów na zakup nieruchomości o stosunkowo niskiej cenie 1 mkw.
Takie mieszkania kredytobiorcy mogli znaleźć właśnie w takich dzielnicach jak Ursus, Wawer, Rembertów czy Białołęka, gdzie metr kwadratowy powierzchni mieszkalnej waha się w granicach 7,5-8 tys. zł.
Jak sytuacja na polskim rynku nieruchomości może się potoczyć do końca roku? Według Open Finance i Home Broker w kolejnych kwartałach banki nie planują znaczącego zaostrzenia kryteriów udzielania kredytów hipotecznych, za to spodziewają się wyraźnie zwiększonego popytu (według ankiety NBP). Realizacja tych oczekiwań oznaczałaby także wzrost popytu na same nieruchomości – pod tym istotnym warunkiem, że banki sprostają wyższemu popytowi.
Nie jest to wykluczone, bo umacniający się złoty poprawia siłę kapitałową naszych banków i uwalnia część płynności. Jednocześnie w przeciwnym kierunku działać będzie oczekiwany wzrost bezrobocia i rosnący portfel tzw. złych kredytów, który wymusi utrzymanie ostrożnego podejścia do kredytów hipotecznych w większości banków.
Biorąc powyższe pod uwagę, po okresie tradycyjnego spowolnienia w okresie wakacji (w sierpniu i wrześniu) spodziewamy się utrzymania umiarkowanie pozytywnych nastrojów rynkowych w końcówce roku, co przejawiać się może w ponownie rosnącej liczbie transakcji i względnej stabilności cen.
– W szczególności porównanie liczby transakcji w stosunku rocznym może w końcówce roku wypaść imponująco, bowiem w listopadzie i grudniu 2008 r. rynek mieszkaniowy praktycznie zamarł – mówi Bernard Waszczyk.
Otwarte fundusze emerytalne konkurują ze sobą nie tylko stopą zwrotu, ale także wysokością pobieranej od naszych składek prowizji.
Transfery z jednego OFE do drugiego są możliwe 4 razy w roku. Decydując się na zmianę funduszu, należy brać pod uwagę przede wszystkim stopy zwrotu z ostatnich lat. Inwestycja w OFE jest długoterminowa, dlatego lepiej brać pod uwagę perspektywę _5- czy 10-letnią zamiast najnowszych wyników.
Wysokość opłaty od składki przekazywanej do OFE obecnie waha się od 7 do 3,9 proc.
Dzięki planowanej na jesień zmianie przepisów powinna ona spaść we wszystkich OFE do maksymalnie dopuszczalnego w projekcie ustawy poziomu 3,5 proc.