Fuzja Pekao SA i przejętych od BPH placówek w pełni, jednak już teraz widać, że nie wszystko idzie zgodnie z planem. A do maja, kiedy trzeba będzie przełączyć wszystkie firmy coraz bliżej. Co prawda Pekao SA chwali się nowymi rozwiązaniami i funkcjonalnościami dla klientów korporacyjnych, to na przykład brak przedłużenia umowy z Kolporterem, jest pewnego rodzaju dowodem na to, że przynajmniej niektóre firmy podchodzą do Pekao SA z rezerwą. Owszem – w teorii większość funkcjonalności w systemach bankowości elektronicznej to często wodotryski, jednak przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka.Do fuzji podchodzi bardzo niechętnie przede wszystkim mały i średni biznes. Takim przedsiębiorcom było dobrze tak, jak było. Oni fuzji wcale nie chcieli, nikt się ich o zdanie nie pytał i w ich przypadku żadnych korzyści w tym momencie nie widać. Co najwyżej można często zobaczyć problemy wynikające z różnych procedur i rozwiązań. Nagle pojawiają się jakieś nowe opłaty, a doradca nie potrafi powiedzieć, z czego to wynika – a dla firm współpracujących z kontrahentami za granicą, jest to dość istotna wiedza, dlaczego nagle dostają mniej pieniędzy. Firmy narzekają, że w nowym systemie, który dostarczył Pekao SA, widać na przykład środki, które weszły na konto, jednak szczegóły na temat kto to zrobił i za co, dostępne są dopiero następnego dnia. Dla wielu przedsiębiorców jest to nie do zaakceptowania – zwłaszcza dla takich, którzy przyzwyczaili się, że taką informację mają od razu. Jeśli dodać do tego fakt, że znaczna cześć z nich miała konto osobiste w tym samym banku, to można stwierdzić, że grono niezadowolonych może i prawdopodobnie będzie jeszcze rosło.
Pekao SA robi co może, żeby nie tylko przenieść firmy, ale do tego żeby wprowadzić jak najwięcej ulepszeń do swoich systemów – na dniach zaprezentuje nowe rozwiązania i funkcjonalności. Należy mieć nadzieję, że to udobrucha niezadowolone firmy. Widać jednak, że niektórzy nie czekają i biorą sprawy we własne ręce. Tak właśnie było z Kolporterem i świadczoną u niego usługą TransKasa, czyli płaceniem rachunków.
Umowa, jaką Kolporter miał podpisaną ze starym BPH wygasa mniej więcej w marcu. Z naszych informacji wynika, że firma jej nie przedłużyła z Pekao SA, tylko… podpisała nową umowę. Ponownie z bankiem BPH. To naszym zdaniem o czymś świadczy, skoro tak duża firma zrywa umowę z największym bankiem w Polsce i idzie do instytucji, gdzie po zmianach wynikających z fuzji, bankowość korporacyjna jest jeszcze w powijakach. Jednym słowem to chyba nie ludzie, tylko technologia zaważyła na takiej decyzji. Wydaje się również, że to musiało być coś więcej niż zwykłe „wodotryski”, bo nie chce nam się wierzyć, że ludzie w Pekao SA, którzy przecież przeszli z BPH, nie potrafili o takiego klienta zadbać, skoro jakiś czas temu sami go zdobywali…
TransKasa to już teraz 1000 saloników Kolportera i kilkaset nowych do końca tego roku. Jak widać całkiem dobry interes dla BPHu i prognostyk na przyszłość. Właśnie dzięki takim umowom, szybko można odbudować najważniejsze departamenty w bankowości korporacyjnej.
Nad korporacjami w Pekao SA kłębią się też zupełnie inne ciemne chmury. O ile ta działka była bezpieczna, jeśli chodzi o przejęcia pracowników ze strony nowego banku Sobieraja, to jednak poza odradzającą się korporacją BPHu, powstaje zupełnie nowy, baaardzo groźny konkurent, który może wyssać część pracowników z Żubra. A jest nim… BRE Bank pod kierownictwem Mariusza Grendowicza.
Można się zakładać o grube pieniądze, że będzie próbował wyciągać ludzi z Pekao SA, z którymi kiedyś współpracował w BPHu. Wielu tych ludzi przecież zatrudniał i będzie się chciał nimi otoczyć w nowym miejscu pracy. A co jak co, ale BRE Bank może być dla takich osób bardzo dobrym miejscem pracy. Naszym zdaniem P. Gdański z Pekao SA będzie miał (już ma?) problem. O ile do BPHu nie przechodziła już dalej wyższa kadra – być może ze względu na awans do tej pory jednego z równych, na szefa bankowości korporacyjnej, to nie można wykluczyć, że tak się nie stanie w przypadku BRE Banku.
Można napisać inaczej – byłoby to bardzo, bardzo dziwne i źle świadczyło o Grendowiczu jako managerze. O ile do tej pory można było powiedzieć – nowe miejsca pracy, nowe wyzwania i perspektywy i po co wracać do BPH, tak teraz ta nominacja może dużo namieszać na rynku korporacyjnym. Oczywiście może, ale nie musi. Gdański radził i radzi sobie doskonale. Widać, że nie ma jakichkolwiek kompleksów. Jednak pewnych, zastałych rzeczy, nie przeskoczy nawet on. Z drugiej strony – nawet pewne odejścia firm czy pracowników, nie zmienią podstawowego faktu. Korporacyjny Pekao SA to gigant i jego szefem jest właśnie on. Ma dużo do udowodnienia, startuje w Żubrze z niskiego pułapu, więc może być tylko lepiej. I zapewne taki jest plan. Przy tej okazji warto jednak pokazać, że wbrew liczny, opiniom, BPH ma jeszcze szansę na powrót na korporacyjny rynek. Tak czy inaczej efekt jest taki, że na tym wszystkim powinien skorzystać klient. Jeśli nie w cenie, to przede wszystkim w jakości obsługi.