Węgierski dziennik „Napi Gazdasag” podał wczoraj, że część głównych udziałowców giełdy w Budapeszcie chce przesunąć zapowiadaną emisję publiczną jej akcji do czasu zakończenia procesu prywatyzacji GPW w Warszawie. Z tego samego powodu przełożono również (na maj) walne zgromadzenie akcjonariuszy budapeszteńskiego parkietu.
Jeszcze pod koniec marca nic nie zapowiadało opóźnień. Prezes budapeszteńskiej giełdy Attila Szalay-Berzeviczy informował, że oferta publiczna ma przynieść 7 mld forintów (37 mln USD), a jej celem ma być zebranie środków na przejęcie warszawskiej GPW, a także zwiększenie udziałów w lokalnej giełdzie surowcowej i depozycie papierów wartościowych – podaje „Parkiet”.
Odłożenie w czasie emisji akcji mogłoby oznaczać, że odżył pomysł połączenia giełdy z Budapesztu z naszym parkietem w drodze wymiany papierów. Czy tak jest w istocie? – Z komentarzami wstrzymujemy się do majowego WZA – usłyszeliśmy na budapesztańskiej giełdzie. Nie udało nam się uzyskać też komentarza od przedstawicieli giełdy w Wiedniu, która jest w grupie austriackich inwestorów – głównie tamtejszych banków – mających większościowe udziały w węgierskim parkiecie. Prawdopodobnie to właśnie Wiener Boerse, jako najsilniejszy i najstarszy gracz z całej trójki, decydowałby o kształcie ewentualnego aliansu parkietów z Wiednia, Budapesztu i Warszawy.
– Kilka tygodni temu przeprowadziliśmy na ten temat rozmowy z władzami giełdy węgierskiej. Przedstawiły nam swoje pomysły. Analiz dokona jednak doradca prywatyzacyjny. To on zdecyduje, czy „wariant środkowoeuropejski” jest słuszny – tłumaczy Piotr Szeliga, wiceprezes GPW.