Polacy nie chcą płacić kartami, może będą chcieli telefonami – stwierdziło sześć banków. Zapowiedziały stworzenie i uruchomienie na masową skalę jednolitego standardu płatności mobilnych. Nie wykluczają, że system ruszy jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia.
W aliansie znalazły się: PKO BP, BZ WBK, BRE, ING Bank Śląski, Millennium i Alior. Alians sześciu instytucji jest otwarty na kolejnych bankowych graczy, ale już w obecnym składzie reprezentuje ok. 16 mln klientów. Standard płatności ma się opierać na założeniach systemu IKO, wdrożonego niedawno przez PKO BP i możliwego do akceptacji w bankomatach banku oraz na terminalach należącego do niego agenta rozliczeniowego, firmy eService.
Z wprowadzonej niedawno przez PKO BP propozycji korzysta blisko 40 tys. osób. Jak wygląda taka operacja? Klient informuje sprzedawcę, że zamiast gotówką czy kartą chce zapłacić w systemie IKO i PIN-em uruchamia bankowość mobilną w swoim telefonie. Po zalogowaniu się do bankowości mobilnej pokazuje się ważny przez dwie minuty sześciocyfrowy kod IKO. Kod ten należy wprowadzić na klawiaturze terminala i następnie potwierdzić transakcję w telefonie.
Od płatności w sklepie do opłat za parking
Każdy bank opracuje jednak indywidualną aplikację do płatności mobilnych na telefony swoich klientów. Przyjazność oprogramowania ma być jednym z elementów konkurencji, po upowszechnieniu się systemu. Przed bankami konieczność stworzenia również spółki rozliczeniowej dla transakcji mobilnych. Rolę do odegrania w procesie zmian będą mieli również konkurencyjni dla eService agenci rozliczeniowi. Ich zadaniem będzie przekonać do nowego typu operacji punkty handlowe i usługowe, w których obecnie obsługują transakcje kartowe. Im więcej banków będzie dawało dostęp do transakcji mobilnych swoim klientom, tym większa będzie mobilizacja zarówno agentów rozliczeniowych, jak i punktów handlowych do wdrażania tego rozwiązania. Motywacją dla nich mają być również niższe prowizje od płatności mobilnych niż te pobierane od transakcji kartami płatniczymi. O ile pomysłodawcy, masowej w perspektywie, bankowości mobilnej, nie chcieli zdradzić o ile ma być taniej, to na stronie eService można przeczytać, że IKO obniża akceptantowi koszty transakcji bezgotówkowych o co najmniej 50 proc.
Opracowywany standard płatności mobilnych miałby służyć nie tylko do płatności w sklepach, hotelach czy na stacjach benzynowych, ale również do wypłat gotówki z bankomatów, a także dokonywanych na domowej kanapie płatności rachunków za prąd, gaz czy telefon. Można będzie również przelewać pieniądze na inne konto bankowe, posługując się zamiast numerem konta, numerem telefonu, tak jak robią to już między sobą użytkownicy IKO. Możliwe ma być także płacenie za bilety komunikacji miejskiej i postoje na parkingach.
Ograniczeniem w dostępie do usługi nie powinien być aparat telefoniczny, bo jak zakładają prognozy, na koniec tego roku, ponad połowa Polaków będzie miała telefony umożliwiające zainstalowanie aplikacji bankowości mobilnej.
Skok na prawie 500 mld zł
Bankowcy nie ukrywają, że głównym celem przedsięwzięcia jest skłonienie Polaków do korzystania na większą skalę z płatności bezgotówkowych niż ma to miejsce obecnie. Karty płatnicze nie sprawdzają się, bo mimo że jest ich już w portfelach Polaków niemal 34 mln, to wciąż albo leżą w szufladach, albo wykorzystywane są głównie do wypłaty pieniędzy z bankomatów. Z szacunków PKO BP wynika, że udział obrotu gotówkowego wynosił w 2012 r. aż 77 proc. Oznacza to, że z puli 607 mld zł na transakcje gotówkowe przypadało 477 mld zł, a tylko 153 mld zł stanowiły operacje bezgotówkowe (wraz z przelewami). Z czego 85 mld zł stanowiły obroty na kartach płatniczych. Wprawdzie gotówka nie króluje w zakupach internetowych, ale i tu stanowiła sporą część płatności. Z 23 mld zł obrotów przypadających na e-commerce, 42 proc. odbyło się w gotówce.
Jak wynika z ostatnich analiz NBP, na 100 dokonywanych transakcji aż 82 regulowane są gotówką, jedynie 16 to płatności kartami, a dwie zamykane są przelewami. Nie ma wątpliwości, że upowszechnienie systemu płatności mobilnych dałoby bankom ogromne korzyści. Przede wszystkim zwiększyłoby chęć zakładania kont, a tym samym liczbę klientów, zapewniłoby bankom więcej pieniędzy na depozytach. Dałoby też bankom znacznie większą wiedzę na temat zachowań swoich klientów. Niewykluczone, że przy niskich prowizjach od transakcji pobieranych od akceptantów, pojawiłby się mocny impuls do rozwoju sieci honorującej płatności bezgotówkowe.
Halina Kochalska