Czy na starych „winylach” da się zarobić ? Może warto spróbować sprzedać na Allegro odziedziczoną po krewnych kolekcję starych krążków niż się ich bezmyślnie pozbyć w pogoni za nowoczesnymi nośnikami jak CD i Mp3.
Pierwszy album Jimiego Hendrixa „Are You Experienced?” wydany w 1967 roku i wciąż jeszcze pozostający w fabrycznej folii został w ubiegłym roku wystawiony na internetowej aukcji z ceną wywoławczą 100 tysięcy dolarów. Wprawdzie nie znalazł nabywcy, ale być może to tylko kwestia czasu, bo z finansowego punktu widzenia kupowanie w latach 60. płyt modnych wtedy wykonawców i przechowywanie ich w nienaruszonym stanie było doskonałym pomysłem. Hendrix jest akurat na fali, bo w tym roku przypada 40 rocznica jego śmierci.
Niewiele dobrego można powiedzieć o ojcu artysty, który najpierw zniszczył mu dzieciństwo, a potem chaotycznie zarządzał nagraniową spuścizną. Teraz po śmierci zainteresowanego jedynie dochodami seniora rodu prawa autorskie trafiły do przyrodniej siostry Janie Hendrix, a ta wydaje się przykładać większą wagę do spraw artystycznych. Trzy albumy wydane za życia geniusza elektrycznej gitary przygotowano w nowej kompaktowej edycji, pojawiła się też płyta z niepublikowanymi dotąd studyjnymi nagraniami, a wszystko to zwiększa oczywiście zainteresowanie oryginalnymi wydaniami z lat 60. Fabrycznie zapieczętowany longplay Jimiego Hendrixa bez trudu uzyskuje na amerykańskiej aukcji internetowej sumę przekraczającą 500 dolarów, a niskonakładowe rarytasy to już kwoty rzędu kilku tysięcy dolarów.
Ceny na aukcjach światowych…
Prawdziwy kolekcjoner uwielbia fizyczne przeglądanie płyt w antykwariacie i wyszukiwanie tam białych kruków, ale o obrazie rynku decydują obecnie aukcje internetowe. Ich ogólnoświatowy zasięg ożywił zainteresowanie kolekcjonerów, usprawnił wymianę informacji i pozwala na utrzymanie wysokiego poziomu cen. Liczba ofert płytowych w najpopularniejszym serwisie internetowym, amerykańskim Ebay-u, rok temu przekraczała 150 tysięcy, a obecnie utrzymuje się na poziomie 350 tysięcy, przy czym wiele z tych ofert dotyczy wielopłytowych kolekcji. Klasyczne albumy rockowe z lat 60. i 70. wystawiane są głównie w Europie i Stanach Zjednoczonych, ale nabywców znajdują często w Japonii i innych, szybko bogacących się krajach Azji. O cenie decyduje pozycja artysty w historii muzyki rozrywkowej, stan zachowania danego egzemplarza, dostępność reprintów i aktualna moda. Dużą wartość mogą mieć albumy z oryginalnym autografami sławnych artystów. Podpisany przez Lou Reeda album kultowej formacji The Velvet Underground ze słynnym bananem Andy Warhola na okładce trafił niedawno na aukcję z ceną wywoławczą 3 tysięcy dolarów.
Zaprenumeruj „Kurier Finansowy” |
Klasą dla siebie w skali świata pozostają The Beatles w każdym możliwym, najlepiej egzotycznym lub trudno dostępnym wydaniu. Ostatnio na aukcji wystawiono oryginalnie zafoliowany album „Yesterday And Today” wydany w latach 60. przez amerykańską firmę Capitol. Na kontrowersyjnej okładce The Beatles wystąpili w strojach rzeźników z kawałkami mięsa i lalek wywołując prasową burzę, a wydawca próbował ją zatuszować, wycofując nakład i zamieniając okładki. Ale kontrowersje, jak wiadomo, wzmagają zainteresowanie i cena wywoławcza oryginalnego albumu to obecnie 16 tysięcy dolarów.
Zainteresowanie zwiększa śmierć artysty i inne nadzwyczajne wydarzenia. Pierwsze wydania czterech albumów Michaela Jacksona są obecnie oferowane za 10 tysięcy dolarów. Najdroższa oferta ostatnich miesięcy to 21 milionów dolarów za „Thriller” Michaela Jacksona z autografem nawet nie głównego wokalisty tylko aktora Vincenta Price’a, który rapował w tytułowym nagraniu. Cena z pozoru nierealna, ale skoro to jedyny egzemplarz na świecie…
Niepowtarzalne rarytasy, jak w każdej innej dziedzinie, nie mają granic cenowych. Wytłoczony tylko w 500 kopiach promocyjny album zespołu Deep Purple wyceniany jest na 7 tysięcy dolarów. Podobną cenę ma oryginalny singiel Elvisa Presleya z utworem „Can’t Help Falling In Love”. Próbne tłoczenia na białym winylu albumów zespołu Nirvana można kupić za 5-6 tysięcy dolarów. Względnie nowy, bo wydany w 1988 roku singiel zespołu U2 „Desire” sprzedano w zażartej licytacji za 2 tysiące dolarów, ale jest to jedyny taki egzemplarz na świecie, wytłoczony w połowie z czarnego i w połowie z różowego winylu.
…i w Polsce
Polska w tej dziedzinie pozostaje rynkiem marginalnym, zarówno jeśli idzie o liczbę transakcji, jak i uzyskiwane ceny. Produkty polskiej fonografii nigdy nie słynęły z dobrej jakości tłoczeń, a sprawność sprzętu do ich odtwarzania także pozostawiała wiele do życzenia. Światową karierę zrobiły tylko wydawane w latach 60. i 70. płyty z serii Polish Jazz, a album formacji Novi Singers „Bossa Nova” doczekał się nawet winylowej reedycji w Japonii. Głównym powodem tej popularności jest zainteresowanie wielu polskich i zagranicznych DJ-ów, którzy z nagrań naszych jazzmanów chętnie tworzą swoje sample i loopy.
Już tylko krajowym zjawiskiem jest coraz większą ostatnio popularność niektórych polskich płyt z lat 80. takich wykonawców jak Perfect, Lady Punk, Budka Suflera czy Bajm. Dużym zainteresowaniem młodszych odbiorców cieszą się kolekcjonerskie, często niskonakładowe wydania albumów hip-hopowych. Wszystkie pokolenia wydaje się godzić muzyczna twórczość Kazika. Solowe albumy wokalisty Kultu z początku lat 90. – „Spalam się” i „Spalaj się” – nie doczekały się dotąd reedycji i są ostatnio przebojem polskiego rynku. Dobrze zachowane egzemplarze w wersji winylowej i kompaktowej osiągają na polskich aukcjach kwoty powyżej 700 złotych.
Sentymentalne trendy
Trudno uchwytną kategorią jest wartość pamiątkowa i sentymentalna starych nagrań płytowych. W tej sferze trzeba zapewne oceniać wydany w 1979 roku w Niemczech dwupłytowy album dokumentujący pierwszą pielgrzymkę papieża Jana Pawła II do Polski i wystawiony na polskiej aukcji internetowej z ceną wywoławczą 500 zł. Podobny rarytas, wydaną we Francji płytę z wigilijną mszą odprawioną przez Jana Pawła II w 1978 roku można znaleźć na amerykańskiej aukcji za 2,5 tysiąca dolarów. Choć kolekcjonerów na świecie nie brakuje winylowe płyty gramofonowe podobnie, jak jeszcze starsze 78-obrotowe płyty szelakowe przechodzą do historii fonografii i znikają z naszego codziennego życia. Ale wielu melomanom wciąż marzy się, choćby od czasu do czasu, szum czarnego krążka. Swoistym fenomenem polskiego rynku jest popularność Trzeszczącej Płyty znanego dziennikarza muzycznego Piotra Kaczkowskiego. Kolejne pozycje z tej serii wydawane są na płytach kompaktowych, ale zawierają utwory przeniesione ze starych płyt bez sztucznego oczyszczania czy wygładzania dźwięku. W tym przypadku nabywcy bardziej cenią sobie autentyczny przekaz ze wszystkimi naturalnymi ograniczeniami niż sztuczną doskonałość.
Leszek Adamczyk
Autor jest dziennikarzem muzycznym radiowej „Trójki”, prowadzi program „Minimax”
Więcej w „Kurierze Finansowym”
Zaprenumeruj „Kurier Finansowy
Źródło: Kurier Finansowy