W USA kalendarium było w poniedziałek dość ubogie, więc najchętniej spoglądano na to, co działo się w Europie.
Był też jeszcze jeden czynnik. Jest nim koniec kwartału i półrocza, co często prowadzi do gigantycznego „window dressing”, bo fundusze chcą pokazać w wyciągach, że posiadają te aktywa, które zachowywały się najlepiej.
Na rynku walutowym przed dwudniowy strajkiem w Grecji i przed debatą w sprawie pakietu oszczędnościowego było nerwowo. Podczas weekendu w wywiadzie dla hiszpańskiego „El Mundo” Theodoros Pangalos, wicepremier Grecji, powiedział, że parlament może odrzucić istotne części programu oszczędnościowego, co kursowi EUR/USD od rana szkodziło. Potem jednak dowiedzieliśmy się, że szczyt bankowców w Rzymie może doprowadzić do porozumienie banków w sprawie rolowania greckiego długu. Dowiedzieliśmy się też, że francuskie banki chcą się do pomocy dołożyć rolując dług grecki. Być może zaakceptują to bankowcy w całej Europie. Oczywiście tylko wtedy, kiedy Grecy im na to pozwolą akceptując plan oszczędnościowy.
Rynek akcji ucieszył się postępem w rokowaniach nad udziałem prywatnych inwestorów w ratowaniu Grecji. To był pierwszy doskonały pretekst do oddalenia indeksów od średnich 200. sesyjnych. Drugim powodem wzrostów było wspomniane na początku „window dressing”. Dopiero trzecim było to, że na w Bazylei porozumiano się, co do tego, że duże banki będą musiały zwiększyć kapitał ponad pewien poziom nie o 3 proc. (tego się obawiano) a o 2,5 procent. Dlatego też najmocniej drożały banki.
Owszem, rynkowi należało się odreagowania, ale to odreagowania może się okazać początkiem czegoś większego. Pokonanie przez S&P 500 oporu na wysokości 1.299 pkt. wyrysowałoby podwójne dno, co dałoby mocny sygnał kupna. Potrzebne są „tylko” odpowiednie decyzje parlamentu greckiego i spokojne zakończenie strajku powszechnego.
GPW zachowywała się w poniedziałek od rana po prostu fatalnie. To, że spadał WIG20 (przełamując po południu 2.785 pkt.) w sytuacji, kiedy na innych giełdach panował spokój, było już i tak niepokojące. Zdecydowanie gorzej zachowywał się jednak sektor mniejszych spółek. MWIG40 tracił ponad 1,5 proc. Po południu było dużo gorzej. Ponieważ technicy widzieli już formację podwójnego szczytu na WIG20 to podaż wzrosła, a indeksy zwiększyły skalę spadków. Na innych giełdach panował spokój.
Wtedy, kiedy w USA rozpoczęła się sesja WIG20 tracił już ponad 1,6 procent. Od tego momentu, na fali amerykańskiego optymizmu, indeks już tylko rósł kończąc dzień spadkiem o 0,48 proc. i 3 punkty nad kluczowym wsparciem. Dzięki temu nie powstała zapowiadająca dalsze spadki formacja podwójnego szczytu z zakresem spadku przynajmniej do 2.660 pkt. (raczej nawet bliżej 2.620 pkt.). Na WIG i MWIG40 takie formacje jednak się już utworzyły (na kontraktach w zeszłym tygodniu).
Problemem jest jednak obrót. Był niewielki, a spadki niepotwierdzone obrotem należą do tych wątpliwych. Nie można wykluczyć, że popyt „odpuścił”, pozwolił na przełamanie 2.785 pkt., co automatycznie zwiększyło podaż od techników, a potem spokojnie zebrał wszystkie akcje ze słabych rąk.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi