Nie bez powodu przywołuję podatek liniowy w czasie, kiedy do Polski może dojść druga fala recesji. Słowacja, która taki podatek wprowadziła, jest pierwszym krajem regionu, gdzie taki podatkowy eksperyment przeprowadzono. I pierwszym, o którym można powiedzieć, że na pewno wyszedł. Kiedy przed kilkoma laty Słowacy zapowiedzieli reformę swojego systemu podatkowego Europa patrzyła na ten kraj z niedowierzaniem. Bo nikt nie był do końca pewny, czy tak radykalne rozwiązanie może się udać.
Wyższe dochody budżetu
Ale kiedy reformę słowacką analizował Międzynarodowy Fundusz Walutowy – nawiasem mówiąc wymuszający na krajach regionu reformy także w sferze podatków – okazało się, że było to doskonałym rozwiązaniem. Według analityków IMF słowacki tzw. podatek liniowy (tak zwany, bo zważywszy na kwotę wolną od podatku jest to podatek progresywny o jednej stawce podatkowej) tak naprawdę nie zapłacił za siebie. Jak wyjaśniają analitycy IMF, wbrew zwolennikom krzywej Laffera, w rzeczywistości przyniósł on dochody budżetowe w roku wprowadzenia o ponad 20 proc. niższe, niż rok wcześniej. Spadek budżetowych dochodów był tym bardziej odczuwalny, że gospodarka naszych południowych sąsiadów rozwijała się dosyć prężnie, co powinno przekładać się na wyższe dochody budżetu. Choć prawdą jest również, że z perspektywy czasu reforma podatkowa na Słowacji przyniosła wyższe ogólne dochody podatkowe, co wynikało nie tyle z obniżenia ciężaru opodatkowania, ale z podniesienia efektywnej stawki podatku VAT do 19 proc.
Co więcej, wprowadzenie podatku liniowego nie wpłynęło również na spadek bezrobocia – co było argumentem na rzecz podatku liniowego podnoszonym przez liberałów. Przeciwnie, bezrobocie minimalnie wzrosło osiągając niebezpieczny poziom prawie 18 proc. w najtrudniejszym momencie.
IMF podkreśla również, że nie znalazł bezpośrednich dowodów na to, że podatek liniowy wpłynął na przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Według ekonomistów Funduszu, głównym źródłem szybkiego wzrostu gospodarczego na Słowacji były przede wszystkim zmiany w strukturze gospodarki oraz bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Choć nie można wykluczyć, że to właśnie przejrzysty system podatkowy wpłynął na zwiększenie zainteresowania tym krajem inwestorów zza granicy. Szczególnie że na uproszczenie tamtejszych podatków wpłynęła likwidacja ulg i zwolnień.
Dobre, słowackie wyjście
To nie koniec podatkowej rewolucji na Słowacji. Trzy lata później kolejny rząd obniżył stawki podatków CIT i PIT do 16 proc., na niezmienionym poziomie zostawiając podatek VAT. Ta decyzja podniosła istotnie konkurencyjność Słowacji na międzynarodowych rynkach. Choć ostatnie miesiące pokazują, że nie na tyle, by wygrać z kryzysem. Na mapie Europy Polska ze swoim skomplikowanym systemem podatkowym i zestawem ulg i zwolnień radzi sobie znacznie lepiej niż Słowacja, którą kryzys dopadł. Czy też inaczej to ujmując, Słowacja z liniowym podatkiem radzi sobie gorzej, niż Polska.
– Ale zaraz! Wcale nie tak gorzej – mówi słowacki deputowany Ivan Miklos, który na tegorocznym Forum Ekonomicznym w Krynicy bronił liniowego systemu podatkowego, jako narzędzia walki z recesją. – Podatek liniowy był częścią pakietu reform na Słowacji. Najbardziej widocznym i głośnym. Jego bezpośrednim skutkiem był szybki wzrost wpływów z podatku dochodowego, każdego roku o 10 proc. Słowacki rząd miał dzięki temu znacznie więcej pieniędzy, niż się spodziewał.
Zgodnie z wyliczeniami rządu, nowy podatek doprowadził do znacznego zmniejszenia stopnia ubóstwa wśród Słowaków. Według badań unijnych w 2004 r. poniżej progu ubóstwa znajdowało się tam 13 proc. społeczeństwa. W 2006 r. już 10,7 proc. Do tego z roku na rok, wbrew analizom IMF, bezrobocie zaczęło się odczuwalnie zmniejszać. Przedsiębiorstwa płaciły mniejsze i stałe podatki, więc chętniej zwiększały zatrudnienie. Pracownicy natomiast mieli w kieszeniach więcej pieniędzy – bo ci, którzy byli obciążeni podatkiem w wysokości 38 proc. teraz oddawali fiskusowi tylko 19 proc.
A co z biedniejszymi? Najsłabiej uposażeni przed wprowadzeniem podatku liniowego byli objęci 10-proc. stawką podatkową. Teoretycznie więc powinni osiągać mniejsze niż przed reformą dochody. – Nasz rząd, aby wyeliminować zarzut niesprawiedliwości społecznej nowego systemu podatkowego znacznie zwiększył kwotę dochodu nie podlegającą opodatkowaniu – mówi Miklos. I dodaje, że reforma znacznie wsparła wzrost gospodarczy na Słowacji. Co więcej, obecna recesja znacznie zwiększy konkurencję podatkową między krajami regionu. I nawet jeśli Polska radzi sobie z inwestycjami zagranicznymi doskonale, słowacki system podatkowy będzie przeważał szalę korzyści na stronę naszych południowych sąsiadów. Bo skale podatkowe w pozostałych państwach regionu są wysokie i skomplikowane, poniekąd karząc tych, którzy najbardziej przyczyniają się do wzrostu gospodarczego.
– Tak naprawdę to nie podatek liniowy ustawił nas poniżej Polski w rankingach krajów EU w czasie recesji – wyznaje Ivan Milkos.
– To przede wszystkim wysokie uzależnienie naszej gospodarki od eksportu i gospodarki światowej. Wszystkie kraje w podobny do nas sposób zależne od eksportu mają takie same kłopoty. Bez względu na system podatkowy, który mają.
Czy podatki mogą być tak naprawdę narzędziem do walki z recesją?
– Ależ oczywiście – zapewnia Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. – Jeśli na Słowacji nic się nie stało po uproszczeniu zasad podatkowych, czemu miałoby się stać na przykład w Polsce?
– Postulat podatku liniowego dla każdego ekonomisty jest kuszący. Bo to prosty, łatwy instrument – mówiła podczas krynickiej debaty poseł PiS Aleksandra Natalli-Świat zastrzegając, że ona i całe ugrupowanie jest przeciwne jego wprowadzeniu. – Ale jak to jest, że podatek liniowy ma korzystny wpływ na wzrost, a nie ma nic wspólnego z recesją? Moim zdaniem najlepsza dziś droga to pozostawić wydatki budżetu na zaplanowanym poziomie i dostosować deficyt do poziomu wynikającego z tych wydatków.
Trochę liniowy
Natomiast zdaniem Kazimierza Marcinkiewicza obniżanie podatków to rozsądne dzielenie się państwa bogactwem z obywatelami. Na przykład ograniczenie VAT w okresie kryzysu byłoby dobre dla gospodarki. Jego zdaniem zwiększyłoby przychody z tego podatku o kilka procent.
Łukasz Mazur, doradca podatkowy z ECDDP zwracał uwagę, że gdy kilka lat temu obniżono akcyzę na wódkę o 30 proc., wpływy budżetu z tego tytułu wzrosły o 40 proc. Z tym, że obniżenie podatków zwiększa wpływy budżetowe, zgadzają się i politycy, i ekonomiści. Jednak wiadomo, że wszystkie znaczące partie polityczne w obecnym Sejmie (także część posłów PO) raczej nie poprą żadnych reform zmierzających do zmiany systemu podatkowego. Szczególnie do zmian radykalnych. Na razie w grę wchodzi możliwość zwiększenia przez rząd premiera Tuska podatków w związku z koniecznością załatania dziury budżetowej.
W Polsce mamy namiastkę podatku liniowego – obecnie opodatkowanie dochodów osób prawnych reguluje Ustawa z 15.2.1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych. Stawka podatku CIT wynosi 19 proc. i jest stawką liniową. Z opodatkowania 19-proc. liniową stawką podatku mogą skorzystać podatnicy prowadzący pozarolniczą działalność gospodarczą – zarówno samodzielnie, jak i w formie spółki, która nie posiada osobowości prawnej. Wyboru sposobu opodatkowania dokonuje podatnik. Podstawę opodatkowania stanowi dochód, czyli nadwyżka sumy przychodów nad kosztami ich uzyskania. Podatnik płaci podatek od każdej złotówki podstawy opodatkowania, ponieważ nie występuje tu pojęcie dochodu, od którego nie trzeba zapłacić podatku.
Główną zaletą tej formy podatku liniowego jest jego stała stawka, czyli 19 proc. – bez względu na wysokość dochodu uzyskanego przez podatnika, co szczególnie opłaca się tym, którzy zdecydowanie przekraczają pierwszy przedział podatkowy skali progresywnej. Opodatkowania 19-proc. podatkiem liniowym nie mogą wybrać ci z podatników, którzy w ramach prowadzonej działalności gospodarczej uzyskują przychody ze świadczenia usług dla byłego lub obecnego pracodawcy. Po wprowadzeniu podatku liniowego dla przedsiębiorstw dochody budżetu z tych źródeł wzrosły.
PAWEŁ PIETKUN