Czy w Polsce możliwe jest rozwinięcie i sfinansowanie startup’u na miarę Google czy Twitter? Przyjrzymy się bliżej polskim pionierom polskiego e-biznesu oraz ich sukcesom.
Tygrys Europy?
Polska to według statystyk Eurostatu aktualnie najszybciej rozwijający się kraj w UE z dynamiką wzrostu PKB na poziomie 1,9 proc. r/r za Ikw 2009r. Co prawda GUS podaje wartość nieco niższą bo 0,8 proc. r/r ale i tak stawia to nas w ścisłej czołówce krajów z dodatnim PKB, których raptem w całej UE są trzy – Cypr, Grecja i Polska. Na tle wszystkich krajów Unii, USA i Japonii gdzie produkt krajowy brutto w tym samym okresie spadł odpowiednio o 4,7 proc. r/r, 2,5 proc. r/r oraz 8,4 proc. r/r wynik ten wygląda tym bardziej imponująco! Tym samym udowadniamy, że nawet podczas globalnego spowolnienia, Polska potrafi się relatywnie szybko rozwijać. Gdy dodamy do tego wrodzoną, narodową żyłkę do interesów wyjdzie, że jesteśmy bardzo przedsiębiorczym społeczeństwem zdolnym do pokonywania wielu przeciwności losu, na swojej drodze do celu.
Czemu zatem wciąż nie słychać o żadnym polskim startup’ie, który osiągnąłby międzynarodowy sukces? Czy to wina niedoboru odpowiedniej kadry naukowej, braku przełomowych pomysłów wśród przedsiębiorców, pozbawionych determinacji do ich realizacji, czy też niechęci inwestorów do finansowania tego typu ryzykownych przedsięwzięć?
Lepszy domek ciasny, ale własny
Oczywiście fundusze które są ukierunkowane na badania i rozwój w firmach i ośrodkach naukowych nie dorównują wysokością tym w USA. Jednak pamiętajmy, że bierzemy pod lupę e-biznes, gdzie naukowe doświadczenie przedsiębiorcy nie musi determinować dobrego i dochodowego biznesu. Weźmy choćby hit medialny ostatnich miesięcy – platformę mikroblogową Twitter. W przypadku Twittera nie było potrzebne wymyślanie skomplikowanych technologii, za plecami których stałoby prężne centrum naukowe. Wydaje się zatem, że na sukces trzech młodych ludzi z San Francisco, którzy uruchomili ten serwis w 2006 r. większy wpływ miało pozyskanie funduszy na jego rozwój oraz sprawny marketing!
Natomiast fundusze na nowe, dochodowe projekty są w zasięgu ręki – twierdzi Bogusław Bartoń, prezes OneRay Investment SA. Kierowany przez niego fundusz zainwestował ostatnio w perspektywiczną spółkę LocoZone wdrażającą aktualnie na rynek nowy produkt LocoMe, służący do świadczenia usług mobilnego marketingu oraz umożliwiający wykorzystanie go jako kanał ratunkowy szybko informujący o zagrożeniach w danym miejscu. Projekt jest na tyle innowacyjny, iż odpowiednio zarządzany, ma szansę na komercyjny sukces nie tylko w naszym kraju, ale również poza jego granicami.
Zmierzamy zatem do tezy, iż to brak prawdziwie rewolucyjnych produktów oraz skupienie się tylko na macierzystym rynku jest powodem, iż globalnego rynku nie podbił jeszcze żaden polski startup. Czy Polacy rzeczywiście wolą chodzić na przysłowie skróty i kopiować pomysły od kolegów zza granicy zamiast wymyślić coś nowego? Może w mentalności Polaków ciągle żyje przeświadczenie, że lepszy domek ciasny, ale własny?
Historia e-biznesu mówi sama za siebie
Pod koniec lat 90 wystartowały dwa ważne projekty internetowe, które pokazały z czasem, jak łatwo można zarabiać w sieci. Mowa o serwisie aukcyjnym Allegro.pl oraz księgarni internetowej Merlin.pl, których twórcy wzorowali się na serwisach amerykańskich. Allegro skopiowało model biznesowy od eBay.com natomiast Merlin od Amazon.com. Pomysł był trafny i obie firmy w krótkim czasie zdobyły sobie ogromną popularność wśród polskich internautów osiągając komercyjny sukces. Chwile potem wystartował Łukasz Foltyn ze swoim komunikatorem Gadu-Gadu. Tym razem pomysł również był skopiowany tyle, że z ICQ. Ów sukces oraz pojawiająca się moda na słowo dotcom, które utożsamiano z wielkimi pieniędzmi, pozwolił przyciągnąć na ten rynek inwestorów zarówno prywatnych jak i instytucjonalnych zainteresowanych perspektywicznymi projektami IT.
Wystarczy choćby przypomnieć historię portalu Poland.com, który sfinansował fundusz MCI Management, a następnie szczęśliwie odsprzedał Elektrimowi. Samemu Foltynowi udało się zrealizować pomysł na własny komunikator tylko dzięki pieniądzom pozyskanym od funduszu Warsaw Equity Holding. Innym przykładem są serwisy finansowe. Bankier.pl rozwinął skrzydła dzięki zastrzykowi kapitałowemu jaki udzielił mu fundusz MCI Management, który posiada w nim udziały do dnia dzisiejszego. Z kolei Money.pl początkowo finansowany był m.in. przez spółkę Surfland, a następnie odsprzedany grupie wydawniczej Handelsblatt (wydawcy tygodnika Die Zeit). Nie można też zapomnieć o fenomenie ostatnich lat – portalu społecznościowym nasza-klasa.pl, w której 70% udziałów wykupił estoński fundusz Forticom za nieujawnioną dotąd kwotę. Notabene nasza-klasa też została ściągnięta zza oceanu, gdzie działał już wcześniej podobny serwis o nazwie Classmates.com. Tyle, że różnice między polskimi, a zagranicznymi realizacjami widać gołym okiem, porównując choćby dwa serwisy społecznościowe, największy polski czyli Nasza-Klasa.pl (10 mln użytkowników) oraz światowego giganta, pochodzącego z USA – Facebook (250 mln użytkowników). Ten przykład doskonale ilustruje jaka przepaść dzieli oba serwisy. Liczbę odwiedzin można automatycznie przeliczać na pieniądze w celu potencjalnej wyceny serwisu przez inwestora, a zatem widać jak wiele można zyskać tworząc globalny serwis.
Podsumowując, można śmiało stwierdzić, że Polacy potrafią kopiować z sukcesem nowinki informatyczne z zachodu. To dobrze, ale czy kiedykolwiek uda się nam wdrożyć innowację, którą będą skłonni skopiować od nas inni? Pomysł, który zrewolucjonizuję nie tylko polski, ale i światowy rynek skierowany do międzynarodowego odbiorcy? Produkt który uczyni z jego pomysłodawcy miliardera, a nie tylko milionera? Wierzę w polską przedsiębiorczość i dlatego mam nadzieję, że doczekamy takich czasów już niebawem.
Rafał Pałgan
Źródło: IPO Sp. z o.o.