W przyszłym kwartale ruszy działalność operacyjna Polskiego Standardu Płatności – spółki, którą zawiązało sześć dużych banków w celu stworzenia wspólnej platformy do płatności mobilnych. Do końca roku system ma mieć 1 mln użytkowników. Przedstawiciele instytucji finansowych podkreślają, że przyszłość będzie należała do bankowości mobilnej.
Nad wspólną platformą płatności mobilnych pracuje grupa banków: Alior Bank, Bank Millennium, Bank Zachodni WBK, mBank, ING Bank Śląski oraz PKO Bank Polski.
– Uruchomienie wspólnej bankowej platformy płatności będzie jednym z najciekawszych wydarzeń w tym roku nie tylko w Polsce, lecz także na całym świecie. Standard powstanie na bazie platformy IKO działającej w PKO BP – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Michał Panowicz, dyrektor marketingu i rozwoju biznesu detalicznego w mBanku.
Już dziś samo IKO ma ponad 125 tys. użytkowników. Panowicz podkreśla, że to z jednej strony innowacyjne rozwiązanie techniczne dla klientów, a z drugiej rzadki przykład współpracy kilku konkurentów. Dzięki wspólnemu standardowi korzyści odniosą i bankowość, i klienci, a Polska będzie jednym z pierwszych rozwiniętych krajów, który umożliwi powszechny dostęp do płatności mobilnych szerokiej rzeszy konsumentów.
– Bankowość mobilna jest w tej chwili jednym z najważniejszych czynników rozwoju branży bankowej. Jeszcze 15 lat temu trzeba było korzystać z placówek w określonych porach. Później, dzięki internetowi, można było prowadzić operacje z domu, ale ograniczeniem był komputer stacjonarny. Dziś bankowość można mieć w kieszeni – tłumaczy przedstawiciel mBanku. – W każdej chwili, o każdej porze dnia, co fenomenalnie zwiększa dostęp do usług bankowych.
Podkreśla, że dla banków najważniejsze będzie przełożenie skomplikowanej materii bankowej na niewielkie, 3,5–4-calowe ekrany. Tak, by zapewnić wygodny sposób użycia bez klawiatury i precyzyjnej myszy.
– Czyli wszystkie usługi, rachunki, przelewy, kredyty, depozyty trzeba przyciąć do tego małego ekranu i tak zwanego grubego palca – wyjaśnia przedstawiciel mBanku.
Uważa też, że banki muszą przygotować odpowiednio procesy bankowe oraz często przystosować do nowej sytuacji regulaminy, tak, by operacje, do niedawna wykonywane w placówce lub na dużym ekranie komputera, przetransponować na urządzenia kieszonkowe. A to oznacza inwestycje nie tyle w same technologie, ile w procesy wewnętrzne w banku. Samo wytwarzanie aplikacji mobilnych, jak przekonuje dyrektor, jest tańsze od budowy dużych sieci oddziałów czy też przebudowywania bankowości internetowej.
– Przygotowanie usług tak, by klient w 30–60 sekund od wyciągnięcia urządzenia mógł przeprowadzić operację, wymaga przebudowy regulaminów, regulacji procesów i opracowania tego, w jaki sposób usługa bankowa jest klientowi dostarczana – twierdzi Michał Panowicz.
Dodaje, że klienci uzyskają niespotykaną wygodę, ale jednocześnie bankom będzie trudniej zaproponować nowe usługi.
Bankowość mobilna na razie pozostaje na wstępnym etapie i nie jest postrzegana jako źródło istotnych przychodów w bankach. Na razie, jak zaznacza Panowicz, wszyscy, czyli bankowcy i klienci, uczą się nowego kanału komunikacji i usług.
– Uczymy się, jak takie usługi oferować. Przejście do sytuacji, w której klient na 2-3 prostych ekranach może zareagować na reklamę, założyć lokatę czy zaplanować inwestycję, to nieodległa, ale jeszcze przyszłość – sądzi Michał Panowicz.
mBank należał do pierwszych banków oferujących aplikację na smartfony, szybko ułatwił klientom korzystanie z aplikacji, tak zmienił interfejs użytkownika, by był ergonomiczny, i dołożył nowe, wartościowe funkcje. Dzięki temu wystarczyło kilka tygodni, by mBank w 20 procentach stał się bankiem mobilnym.
Według analiz firmy Deloitte bankowość mobilna do 2020 roku może prześcignąć internetową. Z danych Związku Banków Polskich wynika, że już w 2013 roku z bankowości internetowej korzystało 12 mln osób w Polsce.
Źródło: Newseria.pl