Komunikat po posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) z pewnością nie był tym, na co rynek czekał. W ocenie Fedu, wzrost gospodarczy okazuje się istotnie słabszy niż wcześniej oczekiwano, jednak inflacja powinna pozostać pod kontrolą, a rynek pracy stopniowo ulegać poprawie.
Nic zaskakującego w tej części nie było, a z tego, że ożywienie w gospodarce słabnie, wszyscy już sobie doskonale zdają sprawę. Inwestorzy czekali na jakiś sygnał Fedu wskazujący na zastosowanie nowych środków łagodzenia polityki monetarnej i pobudzania w ten sposób gospodarki. Jedyne co jednak otrzymali to zapewnienie, że Fed utrzyma rekordowo niskie stopy procentowe (między 0 a 0,25 proc.) przynajmniej do połowy 2013 r. Wskazanie konkretnej daty (wcześniej w komunikacie występowała fraza „przez długi okres czasu”) pokazuje, ile czasu zajmie amerykańskiej gospodarce powrót na ścieżkę solidnego ożywienia. Z tego względu oświadczenie Fed nie mogło cieszyć. Z drugiej strony w komunikacie znalazła się wzmianka, że członkowie komitetu rozpatrywali inne dodatkowe środki luzowania polityki pieniężnej, co rodzi spekulacje o możliwej trzeciej rundzie monetyzacji długu (tzw. QE3).
Początkowa reakcja rynku była negatywna. Giełda na Wall Street przeszło dwuprocentowe wzrosty zamieniła na spadki, natomiast na rynku walutowym frank zbliżył się do parytetu względem euro (nowe minimum EUR/CHF 1,0074). Jednak w kolejnych kwadransach brakowało już jednostronnego zdecydowania, jakby inwestorzy uznali, że dalsze pogrążanie rynków graniczyłoby z absurdem. O tym, jak bardzo rozchwiane są nastroje najlepiej świadczy fakt, że po opublikowaniu komunikatu Fed, amerykański rynek akcji sześć razy zmieniał kierunek ze spadków na wzrosty, ostatecznie notując najlepszą sesję od ponad dwóch lat (indeks S&P 500 wzrósł o 4,74 proc.). Umacniać zaczęło się także euro: do 1,0430 względem franka i 1,4350 względem dolara. Wygląda więc na to, że fala paniki rynkowej zatrzymała się (pytanie na jak długo) a reakcje inwestorów będą mniej gorączkowe.
Kontynuacja odreagowania zapoczątkowanego przez USA powinna się utrzymać podczas europejskiej części handlu, jednak nie można jeszcze mówić o całkowitym odwróceniu trendu. Do polepszenia sentymentu potrzeba nowych pozytywnych impulsów, które pokażą, że perspektywy dla światowej gospodarki są lepsze, niż obecnie się oczekuje.
We wtorek paniczna ucieczka od ryzyka wreszcie sięgnęła złotego, który w pewnym momencie osłabił się względem euro do poziomu 4,1265, najwyższego od lipca 2010 r. W złotego uderzyła wzmożona wyprzedaż polskich obligacji przez zagranicznych inwestorów, którzy, patrząc jak relatywnie stabilny był kurs eurozłotego w poprzednich dniach, wyjątkowo długo nie reagowali na sytuację na innych rynkach. Tak wysokie poziomy EUR/PLN nie są jednak do utrzymania w dłuższym terminie, dlatego w kolejnych dniach uspokojenie nastrojów powinno pozwolić na stopniowe umocnienie złotego, dziś nawet do 4,0450.
Źródło: Dom Maklerski AFS