Pomimo tych różnic oba te kraje trafiły na elitarną listę stworzoną przez Goldman Sachs. NEXT 11, bo o tej liście mowa, zrzesza 11 państw, które wraz z Brazylią, Rosją, Indiami i Chinami, czyli grupą BRIC, zatrzęsą gospodarczym ładem będącym spuścizną XX wieku. Według prognoz Goldman Sachs, już za 43 lata Nigeria i Korea Południowa będą odpowiednio 12 i 13 największą gospodarką świata. Ścisła elita.
Po opracowaniu koncepcji BRIC, Goldman Sachs nie złożył broni. Postanowił pójść o jeden krok dalej i jeszcze raz przeanalizował grupę rynków rozwijających się. Idea NEXT 11 ma z koncepcją BRIC wiele wspólnego. Tworząc „następną jedenastkę” amerykański bank inwestycyjny zastosował takie same założenia analityczne jak w swoim pierwowzorze. Rezultatem jest lista krajów, które będą rozwijały się wystarczająco silnie, aby w perspektywie najbliższych dziesięcioleci konkurować nie tylko z BRIC, ale również z krajami G6 wraz Kanadą.
Na liście NEXT 11 obok wspomnianej już Korei Południowej oraz Nigerii znajduje się: Bangladesz, Egipt, Filipiny, Indonezja, Iran, Meksyk, Pakistan, Turcja, Wietnam. Trzeba przyznać, że jest to wyjątkowa kompozycja. Na pierwszy rzut oka skład „jedenastki” szokuje. Mało, kto traktuje takie rynki jak Nigeria, Bangladesz czy Wietnam poważnie. Określenie „mało” nie oznacza oczywiście, że nikt już tego nie robi, ale nawet, jeżeli inwestuje się na tych rynkach to wciąż niewiele i selektywnie. Ale sedno koncepcji NEXT 11 tkwi właśnie w rozwarstwieniu, które wydaje się póki, co największą wadą, a zarazem barierą. Inwestorzy poszukujący zysku, już dzisiaj chętnie inwestują w Turcji, Meksyku czy w Korei Południowej. Ale żeby zainwestować w Pakistanie czy w Iranie, trzeba byłoby włożyć sporo wysiłku i niekoniecznie byłoby to opłacalne.
Z punktu widzenia światowych korporacji zarządzających majątkiem, inwestycyjnym harakiri byłoby stworzenie dzisiaj sztabu zarządzających funduszami na Filipinach, czy w Bangladeszu. Ale za 5 – 10 lat, niewykluczone, że powstaną centra zarządzających w Manili i Dhace. Mark Mobius, guru inwestycyjny Franklina Templetona, w samych superlatywach wypowiada się o rynku indonezyjskim, czy wspomnianym koreańskim, meksykańskim i tureckim. Zdaniem Mobiusa giełda w Iranie i Bangladeszu dopiero raczkuje i dlatego inwestowanie w tych krajach wiąże się z ekstremalnie niską płynnością. W dalszej perspektywie będzie tam coraz więcej interesujących okazji inwestycyjnych, a i płynność wzrośnie.
W przeciwieństwie do BRIC, koncepcja NEXT 11 jest jeszcze wyłącznie teoretyczna. Goldman Sachs postawił poprzeczkę bardzo wysoko. Realizacja w całości tego pomysłu – nie jest prosta. Jednak ten, kto we właściwym momencie zareaguje i zacznie penetrować te rynki, ten niewątpliwie odniesie sukces. Inwestorzy, którzy potrafią czytać między wierszami od kilku lat inwestują tam, gdzie ograniczeń płynności już nie ma.
Czasami jest tak, że to, co jest wadą okazuje się zaletą i odwrotnie. Rozwarstwienie, czy jak kto woli, obecna niejednorodność gospodarek NEXT 11 jest dzisiaj wadą. Wybiegnijmy jednak 5-10 lat do przodu i popatrzmy na istotny element dywersyfikacji. Obok 5 gospodarek azjatyckich w grupie NEXT 11 są jeszcze 2 afrykańskie, 2 z dalekiego wschodu i jedna europejska. Ponadto każda z nich znajduje się w innym etapie rozwoju, co oznacza mniej więcej tyle, że inwestorzy mają dobrze zdywersyfikowany portfel rynków wschodzących według kryterium wrażliwości rynku. Po drugie obok rozwiniętej gospodarczo Korei oraz Meksyku, mamy w portfelu perły gospodarcze, jakimi w długim okresie będzie chociażby Nigeria i Indonezja. W grupie NEXT 11 znajdują się kraje biedne i bogate, ale wszystkie one swój rozwój demograficzny mają wciąż przed sobą. Kraje NEXT 11, podobnie jak Chiny, są otwarte na bezpośrednie inwestycje zagraniczne, które zaktywizują dobrze wyedukowane społeczeństwa i przyczynią się do ukierunkowanego wysiłku. Napływ kapitału z zagranicy oraz atrakcyjny, bo wyjątkowo tani, rynek pracy, wywoła boom, który przerodzi się w długotrwałe pasmo wzrostu. Chociaż kraje „jedenastki” są postrzegane jako wysoce niehomogeniczne, to już w 2025 roku ich PKB na mieszkańca przekroczy 3000 USD. Gospodarki rozwijające się stwarzają lepsze perspektywy niż te rozwinięte i dlatego bez cienia wątpliwości ich potencjał będzie chętniej wykorzystywany przez zarządzających.