Poniedziałek przyniósł jeszcze kontynuację tendencji widocznych już w piątek po południu. Złoty zyskał na wartości (z poziomu ok. 3,93 dla EUR/PLN i 3,28 dla USD/PLN do 3,90 i 3,25 na koniec dnia), a wzrosty zagościły również na rynku akcji i obligacji. Kapitał zagraniczny znów uznał nasz region za ciekawe miejsce inwestycji. Oprócz bardziej przychylnego nastawienia do rynków krajów rozwijających się, znaczenie miało kilka lokalnych pozytywnych informacji. Donald Tusk utrzymywał wyraźną przewagę nad Lechem Kaczyńskim w wyścigu o fotel prezydenta. Ministerstwo Finansów obniżyło prognozę wzrostu w III kwartale do 3,4 proc., co sugerowałoby miejsce na kolejne obniżki stóp procentowych i pomagało obligacjom. W dość dobrej kondycji jest też polski budżet – po wrześniu deficyt wyniósł 50,8 proc. planu (czyli 17,8 mld zł). Resort finansów nie miał także kłopotu z uplasowaniem bonów skarbowych o wartości 0,4 mld zł (popyt wyniósł 1,2 mld zł, średnia rentowność 4,247 proc.).
Do czwartku na rynku było bardzo spokojnie. Inwestorom nie przeszkadzały, ocierające się o populizm, komentarze przedstawicieli PiS, dotyczące polityki monetarnej. Wymieniany jako kandydat na ministra finansów Cezary Mech wątpi, by Polska weszła do mechanizmu ERM II w 2007 r., a Lech Kaczyński nie widzi w Leszku Balcerowiczu kandydata na szefa NBP w kolejnej kadencji. Przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper poparł Lecha Kaczyńskiego w wyścigu o fotel prezydenta, ciekawe tylko czeka zażądał w zamian?. W takiej atmosferze kurs euro spadł nawet na moment do 3,88.
Na rynku walutowym nie widać było też znaczącej reakcji na wynik aukcji obligacji 5-letnich oraz na pierwsze posiedzenie nowego Sejmu, podczas którego doszło do zgrzytów pomiędzy PiS i PO. Informacje GUS-u spowodowały lekkie umocnienie polskich obligacji i złotego. Nic dziwnego, skoro inflacja PPI spadła we wrześniu o 0,2 proc., a produkcja przemysłowa wzrosła o 5,5 proc., czyli stopy można ciąć dalej. Warto zwrócić uwagę na kontynuację fatalnego zachowania węgierskiego forinta, kurs EUR/HUF dotarł w środę do poziomu 254 (najwyższego od początku czerwca) i przewidywane są jego dalsze wzrosty nawet do 270 na koniec 2006 r. W nienajlepiej wyglądała sytuacja warszawskiej giełdy (spadek indeksu WIG20 o przeszło 2 proc.), która jednak i tak wypadła dobrze w porównaniu z węgierskim prakietem (budapeszteński BUX spadał nawet o 5 proc.).
Piątkowe osłabienie złotego było efektem przedwyborczych sondaży, pokazujących, że wynik wyborów będzie do końca niewiadomą, a sztaby wyborcze muszą walczyć do ostatniej chwili. W piątek w południe euro kosztowało 3,90 zł, a dolar 3,2450 zł.
Krótkoterminowa prognoza
Poniedziałek będzie dniem reakcji na wyniki wyborów. Zwycięstwo Donalda Tuska powinno spowodować umocnienie złotego i test wsparć na poziomie 3,87 – 3,88 dla EUR/PLN. Inne rozwiązanie może skutkować wyprzedażą na rynku walutowym i rynku długu, czyli ruch minimum do 3,94 dla kursu euro. Jeśli zostanie jednak szybko powołany rząd, to inwestorzy i tak powinni pozytywnie podejść do inwestycji w Polsce.
RYNEK MIĘDZYNARODOWY
Na rynku międzynarodowym nadal brak rozstrzygnięć. Osłabienie dolara pod koniec zeszłego tygodnia okazało się krótkotrwałe. W poniedziałek amerykańska waluta zaczęła ponownie zyskiwać na wartości, a na wykresach zanegowane zostały wcześniejsze sygnały techniczne nakazujące sprzedaż dolara. Kolejne dwa dni to zdecydowana dominacja „zielonego”, który w środę był najmocniejszy do euro od lipca tego roku i niewiele brakowało, aby ustanowił nowe dno w tym roku. Spadki kursu EUR/USD były spowodowane publikacją wyższej od prognozowanej inflacji w cenach producenta w USA oraz bardzo dobrymi danymi o napływie kapitału do Stanów Zjednoczonych. Pierwsza publikacja sprawiła, że inwestorzy są już prawie pewni, że FED będzie nadal podnosił stopy procentowe, natomiast druga publikacja sprawiłam, że rynek przestał się martwić o deficyt handlowy w USA.
Optymizm szybko się jednak wyczerpał i kurs EUR/USD zaczął wzrastać. Jeżeli pominąć dobre dane o produkcji przemysłowej w Eurolandzie oraz wpływ spadającej rentowności amerykańskich obligacji, głównym motorem napędowym tego procesu była analiza techniczna. Nieudane przełamanie poziomu wsparcia ulokowanego między 1,1867, a 1,1900 dało silny sygnał do sprzedaży dolara doprowadzając kurs EUR/USD do poziomu 1,2080 w piątek podczas sesji azjatyckiej. W miarę upływu czasu dolar ponownie zyskiwał spadając nawet do poziomu 1,20, co może sugerować, że kolejna próba przebicia wsparcia jest tylko kwestią czasu.
Krótkoterminowa prognoza
Sytuacja na rynku międzynarodowym pozostaje niejasna. Przełamanie poziomu wsparcia na 1,1867 powinno przynieść dalsze umocnienie dolara. Jedynie wzrost kursu EUR/USD powyżej 1,2270 pozwoli odetchnąć inwestorom posiadającym krótkie pozycje w dolarze.
Raport przygotowali:
Marek Węgrzanowski
Maciej Chojnacki
WGI Dom Maklerski
Co dalej z prywatyzacją w Polsce po powołaniu nowego rządu?
Transformacja gospodarcza Polski zakłada przekształcenie gospodarki centralnej na wolnorynkową. Proces ten nie zostanie zakończony, jeśli nie będzie doprowadzona do końca prywatyzacja. Prywatyzacja w Polsce jest dokonywana przede wszystkim po to, aby poprawić efektywność działań tych przedsiębiorstw. Zakłada się bowiem, że najbardziej efektywnie działają te przedsiębiorstwa, których właścicielem jest podmiot prywatny.
Dotychczas sprywatyzowano wiele przedsiębiorstw, a nawet całe sektory gospodarcze np. bankowość i przemysł spożywczy. Można więc powiedzieć, że proces prywatyzacji polskiej gospodarki dobiega końca. Istnieją jednak pewne sektory gospodarki, do których ten proces jeszcze nie dotarł lub dopiero dociera np. ciężka chemia, górnictwo, przerób surówców energetycznych, itd. lub takie, które umarły śmiercią naturalną np. włókiennictwo, PGR-y, czy sektor obuwniczy. Niektóre weszły w stan pasywny np. produkcja broni i statków, czy rybołówstwo dalekomorskie.
Istnieje opinia, że wynik wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Polsce w 2005 r., przyniesie taki efekt jak wybór Margaret Thatcher w 1979 r. w Wielkiej Brytanii. W przypadku Polski chodzi o zmiany w życiu społecznym, politycznym i gospodarczym. Miedzy innymi te zmiany mają być odpowiedzią na pytanie, jak ma przebiegać końcowy etap procesu prywatyzacji. Powstaje problem polegający na tym, że dotychczasowi zwycięzcy wyborów parlamentarnych i ewentualni koalicjanci, czyli Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska mają przeciwstawne opinie co do dalszego losu prywatyzacji. PiS opowiada się za kontrolowaniem procesu prywatyzacji i pozostawieniem około stu przedsiębiorstw o charakterze strategicznym w rękach państwa. Z kolei PO opowiada się za totalną prywatyzacją polskiej gospodarki i pozostawieniem tylko około jedenastu przedsiębiorstw w rękach skarbu państwa.
Rozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się, aby pewne przedsiębiorstwa zostały w rękach państwa i to takie, które mają kluczowe znaczenie dla gospodarki, czyli produkcja i przesył energetyczny, organy zajmujące się obronnością i bezpieczeństwem. Musi także istnieć instytucja finansowa o charakterze narodowym. PO i PiS mogą łatwo zgodzić się w tym względzie. Natomiast kość niezgody może stanowić ostateczny cel prywatyzacji, czyli założenie, że prywatyzacja ma być celem w samym sobie, czy też ma być przeprowadzana po to, żeby poprawić efektywność działań sprywatyzowanych przedsiębiorstw. Największym mankamentem polskiej prywatyzacji jest to, że wraz z jej postępem, nie pojawiły się nowe sektory w gospodarce, które dawałyby zatrudnienie. Skutkiem tego jest społeczna niechęć do prywatyzacji i do inwestorów prywatnych.
Prywatyzacja w nowej koalicji rządowej będzie z pewnością jednym z kluczowych tematów, w których trudno będzie o porozumienie. Jeśli brać pod uwagę zapowiedzi o dokładnym skontrolowaniu dokonanych w ostatnich latach prywatyzacji kluczowych przedsiębiorstw, można przypuszczać, że cały proces prywatyzacji może zostać zahamowany na pewien czas.
Komentarz przygotował
Richard Mbewe
Główny Ekonomista
WGI Dom Maklerski