W poniedziałek rano euro było warte nawet 4,07 zł,a dolar 3,30 zł. Potem złoty był już tylko silniejszy. Tygodniowe minimum to 4,0180 za euro i 3,22 za dolara. Euro było w tym czasie najtańsze od 5 lipca, a dolar od 10 maja br! Druga część tygodnia miała bardzo prosty scenariusz, euro oscylowało minimalnie ponad kluczowym poziomem 4,00-4,01 zł, a kurs USD/PLN odzwierciedlał tendencje na rynku międzynarodowym. W piątek o godz. 14.40 euro kosztowało 4,0430 zł, a dolar 3,2450 zł.
W ostatnich dniach bardzo mocno zachowywały się też inne waluty regionu, zwłaszcza czeska korona, która do euro była najsilniejsza od lipca 2002 r., a także ukraińska hrywna. Takie zachowanie wszystkich walut regionu wskazuje, że na rynek wpłynął kapitał z zagranicy, co potwierdzało zachowanie warszawskiej czy budapesztańskiej giełdy.
Inwestorów do zakupów złotego mogły też skłonić najnowsze sondaże poparcia dla partii politycznych, prorynkowa Platforma Obywatelska miałaby szanse zdobyć nawet 25 proc. głosów, a Donald Tusk może zdobyć fotel prezydenta.
We wtorek wieczorem inwestorów na rynkach wschodzących uspokoił komunikat po posiedzeniu amerykańskiego banku centralnego, stopy wzrosły po raz kolejny i wynoszą już 3,5 proc.
Przeprowadzone w ostatnich dniach przetargi skarbowych papierów dłużnych były dość udane. Na aukcji bonów skarbowych w poniedziałek popyt wyniósł 0,67 mld zł, oferta 0,5 mld zł, a średnia rentowność 4,323 proc. W środę resort finansów sprzedał 12-letnie obligacje indeksowane inflacją o wartości 500 mln zł. Popyt wyniósł aż 2,45 mld zł, ale w przypadku tak niestandardowych papierów nie miało to znaczenia dla rynku walutowego.
Najważniejszym wydarzeniem czwartku (a i całego tygodnia pod względem makro) była publikacja danych o bilansie płatniczym w czerwcu i pod tę informację grali inwestorzy. Prognozy wskazywały na duży deficyt na rachunku obrotów bieżących (ok. 320-340 mln euro) i z obawy przed negatywną niespodzianką jak przed miesiącem (deficyt 724 mln euro zamiast oczekiwanej nadwyżki w wysokości ok. 100 mln euro) złoty w ciągu dnia lekko słabł. Dane okazały się jednak dużo lepsze od prognoz. Zamiast deficytu pojawiła się nadwyżka w wysokości 222 mln euro. Polska miała też nadwyżkę w bilansie handlowym w wysokości 29 mln euro. Złoty zareagował umocnieniem, kurs EUR/PLN osiągnął wtedy tygodniowe minimum.
Rekomendacje
Kolejny, mimo że krótszy tydzień będzie obfitował w ciekawe wydarzenia, zostaną opublikowane kluczowe dane makroekonomiczne w Polski i USA. Z naszego kraju najważniejsze będą dane o inflacji (wtorek) i dynamice produkcji przemysłowej. Jeśli pokażą one, że polska gospodarka przyspiesza, można oczekiwać osłabienia polskich obligacji i korekty złotego. Jedynie w bardzo optymistycznej wersji można oczekiwać spadku kursu EUR/PLN poniżej 4. Onaczałoby to dalsze, silne umocnienie złotego. W przypadku dolara najbardziej prawdopodobna jest kontynuacji przeceny nawet do 3,18 zł.
RYNEK MIĘDZYNARODOWY
Słabość dolara
W mijającym tygodniu dolar po raz kolejny został zepchnięty do defensywy mimo kolejnej podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych we wtorek i niższego niż prognozowany deficytu budżetowego, który został opublikowany w środę. Dolarowi szkodziły wzrosty na rynku ropy naftowej, której cena pobiła kolejny rekord i kosztowała ponad $66 za baryłkę. Kurs EUR/USD, który do czwartku utrzymywał się w przedziale 1,2330-1,2400, ostatecznie wybił się ponad 1,2400. Sprzyjały temu antydolarowe nastroje oraz oczekiwania na piątkowe, z założenia słabe dane o amerykańskim deficycie handlowym (w czerwcu deficyt handlowy w USA wzrósl do 58,8 mld zł). Dodatkowo publikacja słabych danych o lipcowej sprzedaży detalicznej w USA pomogła w pokonaniu oporu na poziomie 1,2435 i kurs EUR/USD mógł zanotować wzrost do 1,2470.
Szczególnie duże wzrosty obserwowaliśmy w przypadku brytyjskiego funta. Kurs GBP/USD wzrastał po publikacji zaskakujących danych pokazujących wzrost lipcowej inflacji w Wielkiej Brytanii do 20-letniego szczytu. Rynek ucieszył, że nie będzie dokonanych dalszych obniżek stóp procentowych przez Bank Anglii i w efekcie kurs funta wzrósł w stosunku do dolara z 1,7800 na początku tygodnia do poziomu 1,8100 w piątek.
Rekomendacje
Technicznie kurs EUR/USD powinien nadal wzrastać. Zasięg wzrostów wyliczony na podstawie formacji podwójnego dna sugeruje wzrosty w okolice 1,2550. Obecnie najbliższym wsparciem jest 1,2425 i dopiero jego przełamanie może otworzyć drogę do głębszych spadków. Publikowane w przyszłym tygodniu przepływy kapitałowe do Stanów Zjednoczonych oraz dane dotyczące inflacji będą uważnie obserwowane przez inwestorów.
Przygotował:
Marek Węgrzanowski
Maciej Chojnacki
WGI Dom Maklerski
KOMENTARZ MAKROEKONOMICZNY
Kedyty w CHF nadal atrakcyjne dla spekulantów
Sytuacja na rynku walutowym w ostatnim roku uległa radykalnej zmianie z powodu umacniania się polskiej waluty wobec głównych walut zagranicznych. Taka zmiana wiąże się z potrzebą oceny naszych inwestycji, a w szczególności kredytów mieszkaniowych, które często stanowią poważne obciążenie domowych budżetów.
Nasza waluta w ostatnim czasie umocniła się ze względu na coraz lepszą sytuację gospodarczą Polski: spada bezrobocie, wzrasta produkcja przemysłowa i pojawia się dodatni bilans handlowy. Drugą przyczyną wzrostu wartości złotego jest zmiana relacji EUR/USD, który oscyluje w granicach 1,25. Wszystkie te czynniki pokazują, że w najbliższym czasie złoty powinien pozostać mocny i może nawet dojść do poziomu 3,95 za euro. Jak zwykle w takich sytuacjach wielu przyszłych kredytobiorców zastanawia się czy warto zaciągać kredyty w PLN czy w walutach zagranicznych, a w szczególności w bardzo popularnych w naszym kraju frankach szwajcarskich.
W Polsce trwa seria obniżek stóp procentowych i można spodziewać się, że atrakcyjność kredytów złotówkowych będzie rosła. Większość członków RPP jest zwolennikami doprowadzenia realnych stóp procentowych nawet do poziomu 1 proc. Z tym jednak, że jeśli pojawi się zagrożenie inflacyjne to RPP nie zawaha się i podwyższy stopy procentowe. A takie zagrożenie istnieje, wystarczy tylko spojrzeć na wysokie ceny ropy naftowej na rynkach światowych i prawdopodobne wysokie ceny żywności ze względu na złą sytuację w rolnictwie oraz mogącą wystąpić presję płacową.
Z kolei Szwajcaria ma niskie stopy procentowe a trzymiesięczny LIBOR dla CHF jest na poziomie 0,75 proc. Ale gospodarka szwajcarska jest w fazie stagnacji i bank centralny tego kraju – SNB nieprędko podwyższy stopy procentowe. Oznacza to, że cena pieniądza, jakim jest CHF będzie nadal niska, a zatem kredyty zdenominowane w CHF będą nadal atrakcyjniejsze niż w euro.
W związku z powyższym pojawia się problem, w jakiej walucie zaciągać kredyt i czy przewalutować już istniejące pożyczki? Najbezpieczniej wziąć kredyt w walucie, w której się
zarabia, ponieważ unika się w ten sposób ryzyka kursowego. Natomiast czasami bywa, że kredyt w obcej walucie jest bardziej atrakcyjny i jeżeli osoby są świadome istniejącego ryzyka to również warto zastanowić się nad tą opcją. Obecnie oprocentowanie kredytu w PLN jest tak niskie, że jest już konkurencyjne w stosunku do CHF. A zatem warto zastanowić się czy przewalutować istniejące kredyty w euro czy USD na rzecz PLN lub CHF? Ale biorąc pod uwagę, że mocna złotówka oznacza, że kredyty dewizowe są coraz tańsze nadal pozostaje pytanie, czy wziąć kredyt w PLN czy CHF? Przede wszystkim warto zastanowić się nad kredytem w złotówkach, ponieważ nie pojawia się wtedy kwestia ryzyka kursowego. Natomiast CHF jest atrakcyjniejsze dla osób, które mogą pozwolić sobie na ryzyko kursowe, dlatego że pomimo wahań stopy CHF są bardzo niskie i to zniweluje wzrost kosztu obsługi kredytu spowodowanymi zmianom kursowymi.
Podsumowując, kredyty należy brać w walucie, w której zarabiamy, czyli w PLN. Natomiast kredyty zdenominowane w CHF są nadal atrakcyjniejsze, z tym jednak, że są narażone na ryzyko kursowe. Najważniejsze jest to, co będzie działo w przyszłości: należy pamiętać, że oprocentowanie złotówkowych pożyczek będzie spadać (pomimo groźby wzrostu inflacji).
Dr Richard Mbewe
WGI Dom Maklerski