Szef resortu Jacek Rostowski stwierdził w czwartek, że nie dotknął nas najostrzejszy kryzys finansowy, bo żaden bank nie upadł i nie ma problemów z płynnością.
Jednocześnie Rostowski zapewnił, że sztab ekspertów pracuje nad wdrożeniem pakietu działań antykryzysowych, który rząd ogłosił jesienią ubiegłego roku. Ma on pobudzić kulejącą gospodarkę poprzez zwiększenie konsumpcji i dostępu do kredytów dla przedsiębiorstw, banków i samorządów. Pakiet składa się z dwóch części: pierwsza dotyczy bezpośrednio wsparcia sektora finansowego, druga – pomocy dla firm i walki z bezrobociem.
Przedstawiamy, na jakim etapie zaawansowania są prace nad pakietem. Weszła w życie ustawa o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, podwyższająca gwarancje dla depozytów w bankach do 50 tys. euro, czyli do ok. 200 tys. zł;
W Sejmie jest już ustawa o wsparciu instytucji finansowych przez rząd. Dzięki niej banki będą śmielej pożyczały sobie pieniądze. Dziś rynek pożyczek międzybankowych praktycznie stoi – nie ma między nimi zaufania. Ustawa powinna wejść w życie za dwa miesiące.
Do końca stycznia pod obrady rządu ma trafić projekt ustawy o dokapitalizowaniu sektora bankowego. Pozwoli ona uchronić bank przed upadłością, gdy traci on płynność finansową: nie jest w stanie wypłacać oszczędności.
Limit gwarancji i poręczeń Skarbu Państwa do kredytów inwestycyjnych firm został podwyższony z 15 do 40 mld zł. Taka kwota została zapisana w budżecie państwa.
Utworzona została rezerwa solidarności społecznej, w której zgromadzone zostanie 1,14 mld zł z wpływów z podwyższonej akcyzy na alkohol i samochody wysokolitrażowe. Pieniądze z rezerwy będą wydane na pomoc najuboższym, bezrobotnym i rodzinom wielodzietnym. Nie wiadomo, kiedy ruszą wypłaty.
W pierwszej połowie tego roku Bank Gospodarstwa Krajowego zostanie dokapitalizowany kwotą co najmniej 10 mld zł. Bank ma być pośrednikiem w udzielaniu kredytów samorządom, bankom komercyjnym i firmom.
Dotychczasowe działania jednak nie wystraczą. Kryzys już spowodował, że w grudniu spadły wpływy z podatku VAT, bo firmy mniej kupowały. By załatać dziurę, minister Rostowski nakazał ściąć wydatki niektórych resortów w grudniu. Cięcia wyniosły po kilkanaście procent, np. o 15 proc. został okrojony budżet Ministerstwa Obrony Narodowej, a MSWiA nie dostało prawie pół miliarda złotych na dofinansowanie policji.
Jeśli rząd nie zacznie szybko działać, czeka nas efekt recesji
Z Krzysztofem Rybińskim, partnerem w Ernst & Young, byłym wiceprezesem NBP, rozmawia Joanna Pieńczykowska
Polski eksport gwałtownie się załamał: w listopadzie spadł o 11,9 proc. Złe dane nadchodzą ze świata. Czy to oznacza, że kryzys na świecie będzie głębszy niż prognozowała do tej pory większość analityków?
Ostatnie dane pokazują, że sprawdzają się te czarniejsze scenariusze. Jeszcze niedawno prognozowano dla USA wzrost 1,5 proc., dziś zakłada się spadek do ujemnego poziomu – 2 proc. Podobnie w Niemczech – jest już pewne, że tamtejsza gospodarka skurczy się o 2-3 proc. Nikt też nie wątpi, że recesja w Stanach Zjednoczonych może potrwać kolejne dwa, trzy lata. Stąd też działania prezydenta Obamy, by zapobiec jeszcze większym spadkom.
Czy to oznacza, że polska gospodarka popadnie w stan recesji?
Wyobraźmy sobie mapę Europy: wokół nas wzrost gospodarczy będzie ujemny: Niemcy – 3 pkt, na Ukrainie czy w Rosji nawet – 5 proc., kłopoty Czechów i Słowaków. Nie ma co liczyć, że uda nam się osiągnąć wzrost gospodarczy na poziomie 3,7 proc., zakładanym przez rząd. Uważam, że utrzymanie dynamiki PKB na poziomie zaledwie 2 proc. będzie bardzo, bardzo dużym wyzwaniem dla polskiego rządu. Ale przy obecnym stanie rozwoju polskiej gospodarki spadek wzrostu PKB do 2 proc. będzie miał skutki takie jak recesja na zachodzie Europy: firmy będą ciąć zatrudnienie, czeka nas gwałtowny wzrost bezrobocia do 12-13 proc.
Co rząd powinien zrobić, żeby ratować polskie firmy?
Trzeba natychmiast wdrożyć Narodowy Plan Stabilizacji i Rozwoju. Konieczne są szybkie działania, które odblokują kurek z kredytami. To obecnie główny problem polskich firm. Spółki hamują, bo brakuje im pieniędzy na bieżącą działalność. W takiej sytuacji nie ma mowy o inwestycjach umożliwiających rozwój. Jeżeli źródło kredytów znów nie zacznie tryskać, nie uda się też przyspieszyć inwestycji współfinansowanych z Unii Europejskiej.
Czy te złe dane o kondycji gospodarki to argument do mocniejszego cięcia stóp procentowych?
Inflacja spadła do poziomu 3,3 proc. Sądzę, że w najbliższym czasie Rada Polityki Pieniężnej powinna podjąć decyzję o mocnym cięciu stóp o 1 pkt proc., a w kolejnych kilku miesiącach powinny nastąpić dwie kolejne obniżki po 0,5 pkt proc. Jeszcze w pierwszym półroczu stopa referencyjna powinna zostać obniżona z obecnych 5 do 3 proc.
Tomasz Ł. Rożek
Joanna Pieńczykowska