Miniony tydzień nie był korzystny ani dla euro, ani dla złotego. Dolar zyskiwał na wartości, bo część inwestorów spodziewa się jastrzębiego komunikatu Fed.
W ciągu minionych pięciu sesji nasza waluta spadła względem wszystkich głównych par walut. Notowania złotego najsłabiej wyglądały względem euro, gdzie kurs nie ma ochoty przebić nawet wsparcia przy poziomie 4,2 złotych. W piątek za jedno euro oferowano 4,25 złotych. Słabość widać także na parze USD/PLN – tu kurs odbił się od 2,8 zł i zakończył tydzień przy 2,88 – czyli także raczej w górnej granicy trwającej ciągle konsolidacji.
Słaby okres naszej waluty to zasługa inwestorów, którzy zdecydowali się kupować dolara. Najprawdopodobniej do garstki graczy, którym na początku udało się zepchnąć kurs EUR/USD z nowo ustanowionych szczytów, teraz dochodzą kolejni, zamieniający swoje pozycje z silnego euro na silnego dolara.
Można zaryzykować stwierdzenie, że waluta Stanów Zjednoczonych w ten sposób przygotowuje się na nowy tydzień. W najbliższych dniach kluczowym momentem będziebowiem posiedzenie Fed, po którym Ben Bernanke może zasugerować zacieśnianie polityki pieniężnej. Z drugiej strony prezes EBC, Jean Claude-Trichet, z pewnością powie kilka słów na temat silnego dolara, istnieje także małe prawdopodobieństwo, że padną sugestie na temat interwencji walutowych, jeśli euro wzmacniałoby się jeszcze bardziej.
Nie można mieć złudzeń, że notowania naszej waluty w tym tygodniu uwolnią się w jakiś sposób od kursu eurodolara. Właściwie to jesteśmy świadkami bardzo ciekawej sytuacji, gdzie kolejne banki inwestycyjne i międzynarodowe instytucje podwyższają prognozy wzrostu naszego PKB sugerując tym samym, że nasza waluta jest niedowartościowana – a równocześnie żaden z dużych graczy na rynku nie pali się do kupna złotego.
Powody mogą być co najmniej dwa. Po pierwsze nadal ciąży na nas niepewność deficytu budżetowego. Zwolennicy teorii spiskowych mogą pomyśleć, że inwestorzy zagraniczni „naganiają” na kupno złotego, trzymając równocześnie spadkowe pozycje i czekając aż ministrowi Gradowi powinie się noga w prywatyzacji. Po drugie euro nie może zyskiwać w nieskończoność do dolara, nie pozwoli na to EBC. Być może więc w najbliższym czasie trend na EUR/USD zostanie na jakiś czas odwrócony.
Nie należy spodziewać się większych ruchów na naszej walucie, wciąż ograniczonej dosyć sporymi widełkami na parach zarówno z euro jak i z dolarem. Dla spłacających kredyt walutowy we frankach w ubiegłym tygodniu pojawiła się dobra wiadomość – na rynku spekulowano, że SNB znów interweniował i nie dopuścił do zbyt wysokiego kursu franka względem euro.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo